Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://forum.turystyka-gorska.pl/

Walenie w Dubke po chińsku
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=11649
Strona 1 z 2

Autor:  Rohu [ N cze 05, 2011 11:33 pm ]
Tytuł:  Walenie w Dubke po chińsku

Prognozy na weekend znowu były z dupy. Tym razem miało być jednak dokładnie odwrotnie niż tydzień temu. Czyli najpierw słońce, a od południa deszcz. Trzeba działać szybko i znaleźć jakąś w miarę krótką trasę.
Wyjeżdżamy więc po 2 w nocy i kierujemy się w stronę Starego Smokovca. Na niebie co jakiś czas widać błyski. Kiedy wjeżdżamy na Słowację okazuje się, że nad Tatrami zalega gruba warstwa ciemnych chmur. Wygląda to fatalnie.

Ze Smokovca wyruszamy po 5. Już krótkie podejście na Hrebieniok pokazuje mi brak kondycji. Jest duszno i gorąco. Czuję, że się męczę.
Idziemy w stronę Terinki. Kiler wysuwa się sporo naprzód. W połowie progu Doliny Pięciu Stawów Spiskich jest już jakieś 15 minut drogi przede mną. Ależ mi się nie chce nigdzie iść. A ta wschodnia grań Żółtej Ściany - nasz dzisiejszy cel - wygląda stąd tak ostro.

Już z daleka widzimy wchodzący tam dosyć duży zespół. Będzie tłoczno.
Kiedy dochodzimy do grani są dopiero na pierwszym wyciągu. Biją haki na stanowiska i strasznie wolno się poruszają. Poza tym weszli w drogę jakoś tak dziwnie daleko z lewej strony (20-30 metrów od wylotu żlebu Hunsdorfera).

Szpeimy się więc powoli, jemy śniadanko i przymierzamy się do wejścia na grań.
Kiler wchodzi w trawiastą rynnę na krawędź grani (I) kiedy ja jeszcze kończę śniadanie. Krzyczy coś do mnie, że dosyć syta ta jedynka i trochę mu tam schodzi.
Ja próbuję przejść zamiast rynną, niewielką grzędą na lewej jej ścianie. Chyba było łatwiej, bo jakoś szybciej mi to poszło. Chociaż dolny odcinek nad płatem śniegu też był moim zdaniem jedynkowy.

Dalej trawiastą granią do dosyć sporego, przewieszonego uskoku.
Obchodzimy go z lewej strony (niby 0+, ale moim zdaniem była to bardziej I niż na dole).
Stąd zaczynamy iść na lotnej. Tuż nad uskokiem doganiamy ten duży zespół.
Jak się okazuje to czwórka kursantów z instruktorem i przewodnikiem Svetozárem Lacko:
http://www.sprievodca.org/tatra-inn
Niesamowicie serdeczny i wesoły człowiek.
Od razu się przedstawił, podał rękę i puścił nas przodem.
Polecił nam też kilka ciekawych dróg w okolicy i opowiedział o tym czym się zajmuje oprócz horoleżectva.
Charakterystyczne jest to, że nosi ze sobą duży parasol i drewnianą laskę przyczepione do plecaka, co już z daleka rzuca się w oczy.

Mijamy zespół słowacki:
Obrazek


Dalej droga prowadziła częściowo przez trawki, częściowo skały. Trudności na poziomie 0+, więc idziemy praktycznie bez asekuracji. Potem trochę na lotnej, bo pojawiają się II momenty (jednak bardzo proste) i wychodzimy na bardziej połogi trawkowaty teren, gdzie znowu idziemy bez asekuracji.

Dochodzimy do kolejnego uskoku. Ma to być najtrudniejsze miejsce na naszej drodze. Warianty są dwa: ostrzem na wprost (IV) lub trawersując w lewo wąziutką półeczką i w górę na grań (III).
Szczerz mówiąc to nie jesteśmy pewni jaki wariant wybraliśmy. Staraliśmy się iść ostrzem grani, ale fragmentu IV to tam raczej nie było.
Albo wybraliśmy jeszcze inny wariancik, albo przeszliśmy III nie zauważając wyraźnego trawersu. W każdym razie było to dosyć łatwe.
Po chwili znaleźliśmy się na trawkach, po których już łatwo do jedynkowej rynny wyprowadzającej na szczyt.

W między czasie Słowacy minęli nas jakimś wariantem obchodzącym trudności po trawkach lewą stroną i znaleźli się na szczycie tuż przed nami.

Z wierzchołka rozpościera się fenomenalny widok na Chatę Terryego i całe otoczenie Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Niestety częściowo zasłaniały ją chmury. Łomnicy, Durnego i Baranich Rogów nie widzieliśmy w ogóle.

Ponieważ pogoda wydawała się nieco poprawić postanowiliśmy jeszcze podejść na Żółty Szczyt. Według słowackiego przewodnika lać miało od 13, więc jeszcze trochę czasu nam do deszczu zostało.

Słowacy schodzą do Chaty Terry'ego, a my dalej do góry.
Najpierw dosyć wąską lecz łatwą i przyjemną grańką do Ławki Dubk'ego:
Obrazek

Obrazek


Potem samą Ławką w stronę przełęczy. Tutaj teren okazuje się być bardzo nieprzyjemny.
Nie dość, że na Ławce jest jeszcze kilka stromych płatów śniegu, to wszystko jest niesamowicie kruche i co chwilę z łomotem wylatuje nam spod nóg.

W połowie drogi słyszymy pierwsze grzmoty gdzieś z okolic Jaworowego Szczytu.
Cholera, trzeba się spieszyć i zejść stąd jak najszybciej.
Chcemy zobaczyć jak wygląda zejście żlebem z Pośredniej Przełęczy do Staroleśnej Doliny.
Być może będzie to lepszym rozwiązaniem niż powrót kruchą i częściowo zaśnieżoną Ławką Dubk'ego.
Ja znowu zostaję w tyle, bo zmęczenie robi już swoje.
Kiler biegnie do Przełęczy, żeby obadać dalszą drogę.
Dochodzę z 10 minut po nim.
Zostawił plecak i poszedł na Żółty Szczyt (stąd to tylko 10 minut).
Ja, żeby już nie tracić czasu i uciec jak najszybciej przed burzą postanawiam tam nie wchodzić i obejrzeć drogę do Staroleśnej.
W Chmielowskim i Świerzu jest napisane: "Droga - o ile żlebu śnieg nie zalega - bez żadnych trudności."
Problem jest taki, że śnieg w żlebie ciągnie się od samej przełęczy dokąd tylko wzrok sięga.
Mimo wszystko wydaje nam się to lepszą opcją niż Ławka i postanawiamy próbować szczęścia.

Jak się dosyć szybko okazuje kruszyzna jest tu jednak jeszcze większa niż po drugiej stronie.
Ale cholera, przecież miało być łatwo, więc ładujemy się w to gówno.
Zachodzące chmury przesłaniają nam dalszą część żlebu, więc schodzimy momentami nie wiedząc co nas czeka dalej.
Większość drogi przeszliśmy trawkami po prawej stronie żlebu. Nieco za połową musieliśmy w końcu przekroczyć stromy jęzor śnieżny, bo po prawej stronie było na tyle stromo, że nie dało się już iść.

Zejście tym gównianym żlebem do szlaku zajęło nam chyba ponad 3 godziny. Sypało się wszystko, poza tym było ślisko, a perspektywa wpadnięcia do zaśnieżonego żlebu i zjechania nim kilkaset metrów w dół była przerażająca.

Całą grań Żółtej Ściany o wycenie III przy tym "zejściu bez trudności" to pikuś i bułka z masłem.
Myśleliśmy nawet o jakichś zjazdach na linie, ale nie znalazł się ani jeden pewny blok skalny na który można by założyć jakąś pętle.
Spod nóg wyjeżdżały nawet głazy o wielkości małych fiatów. Na jednym takim udało mi się przejechać spory kawałek i na szczęście przekręcić się i spaść za niego. Gdybym nie złapał równowagi i poleciał do przodu to prawdopodobnie dzisiaj nie miałbym już nóg.

W innym momencie na nogę zaczął obsuwać mi się głaz tak ciężki, że sam go nie dałem rady przesunąć. Trzymałem go prawą łydką i dwoma rękami. Gdybym puścił to przygniótłby mi stopę. Na szczęście kiler był w pobliżu i razem go podtrzymaliśmy, a ja wyciągnąłem nogę.

Zejście tym żlebem w takich warunkach to była jedna wielka masakra. Poza tym cały czas straszyła nas burza. W pewnym momencie było już widać błyski nad Sławkowskim i sypnęło nawet trochę gradem. Psychicznie byłem wymęczony.
Kiedy więc zobaczyliśmy wreszcie wylot żlebu na piargi w dolinie to niemal skakaliśmy ze szczęścia.

Do Smokovca doszliśmy gdzieś po 16. Pogoda na szczęście wytrzymała. Deszcz było widać gdzieś nad Popradem i bardziej na południe. Nam udało się na szczęście uciec przed burzą.
W Krakowie byliśmy wyjątkowo wcześnie, bo gdzieś koło 19.

Te 3 zdjęcia w relacji są oczywiście autorstwa kilerusa.

Autor:  Kasia86 [ Pn cze 06, 2011 12:12 am ]
Tytuł: 

Wszyscy w Tatrach a ja na bilet nie miałam....

Zdjęcia lux, tylko czemu tak mało? :wink:
Btw czy Wy macie chociaż jedną relację, gdzie się Wam nic nie dzieje? :)

Autor:  Rohu [ Pn cze 06, 2011 12:21 am ]
Tytuł: 

Kasia86 napisał(a):
czy Wy macie chociaż jedną relację, gdzie się Wam nic nie dzieje?

Nie. Zawsze musi być jakiś dramat :lol:

Autor:  sch [ Pn cze 06, 2011 5:48 am ]
Tytuł: 

Wychodzi na to ze ominęła mnie niezła przygoda , wczoraj tez próbowałem schodzić tym syfiastym zlebem do Starolesnej ale odpuścilem po ok. 30 metrach i zszedłem zlebem Stilla .

Autor:  'Krzysiek' [ Pn cze 06, 2011 6:14 am ]
Tytuł: 

Fajna relacja.
Coraz częściej okazuje się, że problem stanowi nie wejście a zejście.

Autor:  raffi79. [ Pn cze 06, 2011 7:26 am ]
Tytuł: 

Oj bardzo ciekawie :mrgreen:

Pogoda w week dała totalnie popalić. My w sobotę chodziliśmy 5h w ulewnym deszczu. Niedziela trochę lepsza ale też kilka razy porządnie przelało. :|

Autor:  Krabul [ Pn cze 06, 2011 7:39 am ]
Tytuł: 

Rohu napisał(a):
Trzymałem go prawą łydką i dwoma rękami. Gdybym puścił to przygniótłby mi stopę. Na szczęście kiler był w pobliżu i razem go podtrzymaliśmy, a ja wyciągnąłem nogę
Mrok.

Autor:  PrT [ Pn cze 06, 2011 8:01 am ]
Tytuł: 

Jest moc :mrgreen: Dobra akcja i jeszcze lepsze foty tylko dlaczego jest ich tak mało?:D

Autor:  Rohu [ Pn cze 06, 2011 8:23 am ]
Tytuł: 

raffi79. napisał(a):
My w sobotę chodziliśmy 5h w ulewnym deszczu.

Cały czas się zastanawialiśmy jak jest w innych częściach Tatr.
Gdzie byliście i w jakich godzinach? Durny - Łomnica? Tam chmursko było najczarniejsze.


'Krzysiek' napisał(a):
Coraz częściej okazuje się, że problem stanowi nie wejście a zejście.

Zwłaszcza jak jest to krucha i śliska turystyczna droga o trudnościach od 0 do I ;)


PrT napisał(a):
i jeszcze lepsze foty tylko dlaczego jest ich tak mało?

Bo zdjęcia robi kiler. A on już tak ma, że z 1538 zdjęć wywoła 3 :mrgreen:

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pn cze 06, 2011 8:48 am ]
Tytuł: 

nie złe 8)
a ten kwadrat na mapie tatr słowackich to mój ulubiony :D

Autor:  hail [ Pn cze 06, 2011 11:41 am ]
Tytuł: 

Fajny rejon, świetnie napisane, szkoda że pogoda tak średnio bo otoczenie i teren skalny ciekawy. Zejście rzeczywiście brakuje jakiś spadolotni :D walka była szczególnie w dół taki paradoks :) a pogoda kolejny weekend w sumie można śmiało rzec do D to już powoli wchodzi w nawyk niestety. Gdzie te czasy kiedy V/czerwiec był najbardziej stabilnym miesiącem.

Dobra akcja

Autor:  grubyilysy [ Pn cze 06, 2011 12:04 pm ]
Tytuł: 

hail napisał(a):
...Gdzie te czasy kiedy V/czerwiec był najbardziej stabilnym miesiącem...

Podejrzewam wulkany na Islandii.

Autor:  'Krzysiek' [ Pn cze 06, 2011 12:31 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Podejrzewam wulkany na Islandii.


Albo jakiś formułowy szaman

Autor:  LigeiRO [ Pn cze 06, 2011 12:33 pm ]
Tytuł: 

Rohu, to po to potrzebowałeś XVII, po opisie dało się coś tam wywnioskować? Właśnie się z żona zastanawiamy którą znów doline i jej otoczenie zbadać.

Autor:  Rohu [ Pn cze 06, 2011 12:45 pm ]
Tytuł: 

LigeiRO napisał(a):
Rohu, to po to potrzebowałeś XVII

Tak, plany były takie, żeby w razie dobrej pogody skoczyć z Pośredniej Przełęczy granią na Pośrednią (to był plan "maksimum").
Plan minimum zakładał wyjście na Żółtą Ścianę wschodnią granią i zejście Hunsdorferem.
Nam się udało zrobić coś dokładnie pośrodku.
Pośrednia w burzy mogłaby być masakrą, więc chcieliśmy stamtąd jak najszybciej i najłatwiej zejść. Stąd właśnie pomysł na ten "żleb bez trudności".
Okazało się jednak, że to zejście do Staroleśnej nie było najlepszym rozwiązaniem :lol:

Autor:  LigeiRO [ Pn cze 06, 2011 12:50 pm ]
Tytuł: 

Nam najbardziej gania po głowie rejon Szatana i Solisk. W zeszłym roku bawiliśmy w sąsiedniej dolinie, zamieszkując Zbójnickie.

Autor:  Rohu [ Pn cze 06, 2011 12:57 pm ]
Tytuł: 

Grań Solisk jest w tegorocznych planach. Szatana póki co nie planujemy.
Ale co się uda zrobić to życie zweryfikuje.

Autor:  LigeiRO [ Pn cze 06, 2011 12:59 pm ]
Tytuł: 

To Kolego zmailujemy się albo zdzwonimy. My planujemy w jednej dolinie siedzieć z tydzień ;)

Autor:  Rohu [ Pn cze 06, 2011 1:01 pm ]
Tytuł: 

My to zdecydowanie preferujemy jednoniówki.
Ale jak będziecie na Soliska się wybierać, to dajcie znać.
W kupie zawsze raźniej ;)

Autor:  LigeiRO [ Pn cze 06, 2011 1:05 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
W kupie zawsze raźniej Wink


Tak mówią żuki gnojarze.
Damy znać.

Autor:  ania-kamzik [ Pn cze 06, 2011 2:49 pm ]
Tytuł: 

Kasia86 napisał(a):
Zdjęcia lux, tylko czemu tak mało? Wink


no właśnie, jak znajdziecie chwilkę to zapodajcie więcej fotek!
Bardzo fajny wyjazd i super, ze umknęliście burzy :)

Autor:  golanmac [ Pn cze 06, 2011 2:51 pm ]
Tytuł: 

ania-kamzik napisał(a):
jak znajdziecie chwilkę to zapodajcie więcej fotek!

Jak znam życie, to więcej nie ma.

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pn cze 06, 2011 3:22 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
ania-kamzik napisał(a):
jak znajdziecie chwilkę to zapodajcie więcej fotek!

Jak znam życie, to więcej nie ma.

:lol:

Autor:  Ivona [ Pn cze 06, 2011 4:06 pm ]
Tytuł: 

Fot mało ale soczyste,jak zwykle :D I jest dramat :D chyba nie ma nic bardziej schizującego niż kruszyzna albo mokre trawki. Czyli wygląda na to,że jednak ten żleb do Staroleśnej jest lepszy na zimę..?

Rohu napisał(a):
Do Smokovca doszliśmy gdzieś po 16. Pogoda na szczęście wytrzymała. Deszcz było widać gdzieś nad Popradem i bardziej na południe. Nam udało się na szczęście uciec przed burzą.


I tak juz wytrzymało do końca,tą burze mijałyśmy w okolicy Małych Pienin słowackich.W Smokovcu byłyśmy o 17 w sobote i nie spadła ani kropla do wieczora,tylko niebo było granatowe.Skorzystałyśmy z fajnych "zlav" w sportowych sklepach :)

raffi79. napisał(a):
Niedziela trochę lepsza ale też kilka razy porządnie przelało

no ta prognoza to jakieś jajo było. W każdej części Tatr inna.Zaplanowałysmy króciutką drogę z szybkim podejściem,bo niby w niedziele też coś miało polać .O 13 schodzimy już grzecznie do schroniska przy Popradzkim Plesie,ciemne chmury nad Szatanem,coś mrukło...i tyle z tej burzy było.Trza było resztę dnia opalać się na tarasie :wink:

Autor:  Chariot [ Pn cze 06, 2011 5:01 pm ]
Tytuł: 

Rohu napisał(a):
W Chmielowskim i Świerzu jest napisane: "Droga - o ile żlebu śnieg nie zalega - bez żadnych trudności."
Problem jest taki, że śnieg w żlebie ciągnie się od samej przełęczy dokąd tylko wzrok sięga.
Zejście tym gównianym żlebem do szlaku zajęło nam chyba ponad 3 godziny. Sypało się wszystko, poza tym było ślisko, a perspektywa wpadnięcia do zaśnieżonego żlebu i zjechania nim kilkaset metrów w dół była przerażająca.

kolejna relacja przemawiajaca za zabieraniem ze soba rakow i czekana 'na wszelki wypadek' wczesnym latem w Wysokich Tatrach
z zelaziwem pewnie by zeszlo niewiele mniej niz 3 godziny, ale za to na relaksie
fajna relacja, duzo sie dzialo, to jest to, co misie lubia najbardziej :D

Autor:  Mooliczek [ Pn cze 06, 2011 7:12 pm ]
Tytuł: 

No i spapraliście taką fajną zimową drogę ... :roll:

:mrgreen:

Forma wraca?

Autor:  Rohu [ Pn cze 06, 2011 8:10 pm ]
Tytuł: 

Chariot napisał(a):
z zelaziwem pewnie by zeszlo niewiele mniej niz 3 godziny, ale za to na relaksie

Z rakami i czekanem, to pewnie dałoby radę zejść w niewiele ponad godzinę. Śnieg był bardzo twardy, zaczynał się tuż poniżej przełęczy i biegł niemal do samego wylotu żlebu.
Jednak raki i czekan to dodatkowy ciężar. Zdecydowanie wolałbym już tego uniknąć.

Jeżeli ktoś teraz wybiera się na Pośrednią, to polecam ten żleb właśnie w celu bardzo dogodnego podejścia. Tylko niestety trzeba mieć ze sobą sprzęt zimowy.
I trzeba uważać na jamy śnieżne przy dużych głazach. W jednym miejscu dziura pod śniegiem miała szerokość ok. 6-8 metrów. Dna niestety nie widziałem, bo było w niej ciemno, ale oceniam na minimum 10 metrów. Płynęła tam oczywiście woda.

Autor:  Chariot [ Pn cze 06, 2011 9:22 pm ]
Tytuł: 

Rohu napisał(a):
Chariot napisał(a):
z zelaziwem pewnie by zeszlo niewiele mniej niz 3 godziny, ale za to na relaksie

Z rakami i czekanem, to pewnie dałoby radę zejść w niewiele ponad godzinę
oh, ja bym ze 3 schodzil, mi zawsze duzo zajmuje podziwianie widokow :D
Rohu napisał(a):
Jednak raki i czekan to dodatkowy ciężar. Zdecydowanie wolałbym już tego uniknąć.
Kilerus bedzie nosil dla Ciebie i dla siebie-mocny to zawodnik z tego co piszesz :D

Autor:  Rohu [ Pn cze 06, 2011 9:27 pm ]
Tytuł: 

Chariot napisał(a):
Kilerus bedzie nosil dla Ciebie i dla siebie-mocny to zawodnik z tego co piszesz

Może i mocny, ale niestety nie głupi i naiwny ;)

Autor:  Chariot [ Pn cze 06, 2011 9:32 pm ]
Tytuł: 

zapytac go nie zaszkodzi :D

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/