Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://forum.turystyka-gorska.pl/

Na zachodzie bez zmian
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=10651
Strona 1 z 1

Autor:  Carcass [ Wt lis 16, 2010 1:10 am ]
Tytuł:  Na zachodzie bez zmian

Pobudka o 5:45 po wieczorze spędzonym w Karczmie u Daniela nie była igraszką. Owszem można odwrócić się na drugi bok i wyłączyć budzik, ale wiem, że potem bym żałował. Zatem zwlekamy się z wyrka i szybko pakujemy plecaki. Do Zakopanego dotarliśmy dzień wcześniej, udając się na słynącą z licznych trudności i niebezpieczeństw Krupowa Grań. Jednak udało się przeżyć.
Włączam na chwile 14 calowy TV i obserwujemy zmagania siatkarek. Chinki przegrywają już 2:0 w setach. Nie można było tak kilka dni temu ??? Z drugiej strony lepiej późno niż wcale. Zawsze lepiej być w dziesiątce niż poza nią. Wybiegamy na busa, buty sznurując na przystanku. Poruszanie językiem przychodzi mi z pewnym trudem. Tyle razy sobie obiecywałem, że nie będę chodził w góry na kacu, ale tak to jest jak się spotka w knajpie starych znajomych (Robert pozdrawiamy).
W kuźnicach jesteśmy kilka minut po 7. Ostatecznie się zbroimy i ruszamy z żona Patrycją na Halę Kondratową. Z "ciężkim sercem" mijamy zamkniętą budkę poborców gotówki. Szlak jest chyba powszechnie znany, wiec nie będę się nad nim szczególnie rozwodził.

Obrazek

Na Hali Kondratowej Patrycja inwestuje w herbatę z cytryną a ja w skrywane do tej pory w plecaku piwo. Tego mi było trzeba, choć wiem, że potem będzie mi trudniej. Ale cieszmy się chwilą. Po kilkunastu minutach do schronu zbliżają się 2 znane forumowe mordy Łukasz i Ali. Spotkanie nie jest dla nas zaskoczeniem, bo znaliśmy swoje plany od poprzedniego dnia. Relacja Łukasza T. już gości na forum, więc wiecie, że oni wybierali się przez przełęcz Kondracką na Giewont, a my na Kopę Kondracką przez Przełęcz pod Kopą Kondracką. Żegnamy się, żywiąc nadzieje (płonne jak się okazało) na kolejne spotkanie na przełęczy. Szlak na Przełęcz pod Kopą Kondracką jest niczym otwarta księga. Od początku wiadomo którędy mamy iść i gdzie mamy dotrzeć.

Obrazek

Śniegu w tym rejonie było jak na lekarstwo, ale nieszczęśliwie zalegał on właśnie w zakosach, którymi poprowadzony jest szlak. Spowodowało to, że trzeba tu było uważać, gdyż śnieg ten był twardy i miejscami zlodowaciały.

Obrazek

Po drodze ciekawy widok na Giewont, który to z każdej strony wygląda zupełnie inaczej.

Obrazek Obrazek

Na przełęczy wieje okrutnie, co w połączeniu z kacem powoduje spory dyskomfort. Po raz pierwszy dzisiaj trzeba było założyć kurtkę, bo polar nie stanowił skutecznej zapory dla wiatru. Dalszy odcinek szlaku przypomina trochę przerośnięte Bieszczady. Wszędzie pełno suchych traw i gdzieniegdzie trochę kamieni. Przejrzystość powietrza jest doskonała. Czerwcowo – lipcowe problemy z zamgleniami nie występują.

Obrazek Obrazek

Krokiem dostojnym dochodzimy na Kopę Kondracką (2000 m. n.p.m. pokonane). O dziwo na samym wierzchołku wiatr zelżał. Widać naprawdę sporo.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Udajemy się w stronę Kondrackiej Przełęczy na której wreszcie spożywamy pierwszy poważniejszy posiłek tego dnia. Godzina jest na tyle „młoda”, że decyduję się jeszcze wejść na Giewont. Wszak stąd to jakieś 20 – 30 minut w górę. Patrycja schodzi z powrotem na Kondratową a ja podążam śladami Łukasza i Alego. o Giewoncie wiadomo wszem i wobec wszystko więc napiszę tylko, że za każdym razem jak tam jestem mam wrażenie, że kamienie są coraz bardziej wyślizgane. Jeździ się jak na lodowisku, co moim zdaniem sprawia, że zdobycie tego szczytu aż tak banalne nie jest jak by się mogło wydawać. Dodatkowo tuz przed szczytem atakuje mnie druga fala kaca, co powoduje, że przestaje to być przyjemne.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Jak na Giewont to liczba ludzi na szczycie jest całkiem akceptowalna – nie więcej jak 10 osób. Spędzam tam kilkanaście minut i schodzę na Kondracką Przełęcz, a następnie do schroniska na H.K. Stamtąd już razem z Patrycją przyjemnym szlaczkiem. W Kuźnicach po raz kolejny nie mogę zrozumieć dlaczego można dojechać busem z Olczy do Kuźnic ale w odwrotnym kierunku już nie. Ostatecznie wybieramy transport nożny. Nasza miła Pani Gospodyni pozwoliła nam się jeszcze wykąpać. Do Krakowa wyjechaliśmy tuż przed 19, co okazało się świetnym posunięciem (żadnych korków). Mieliśmy dużo szczęścia jeśli chodzi o pogodę. Od dobrych kilku lat nie pamiętam takiego listopada w Tatrach.

Autor:  Łukasz T [ Wt lis 16, 2010 11:45 am ]
Tytuł: 

Carcass napisał(a):
Od dobrych kilku lat nie pamiętam takiego listopada w Tatrach.

W 2008 roku był podobny. Choć bardziej mroczny.

Kaca rozumiem. Byłem w Tatrach tak z 3 / 4 razy na kacu.

Autor:  Carcass [ Wt lis 16, 2010 11:59 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Kaca rozumiem. Byłem w Tatrach tak z 3 / 4 razy na kacu.


Już nie to zdrowie ... :(, choć n lat temu na Pilsku tez umierałem, ale wtedy upał był. Koszmar.

A tak właściwie to Wy o której dotarliście na Giewont ?

Autor:  Łukasz T [ Wt lis 16, 2010 12:16 pm ]
Tytuł: 

O 10.48. Zaczeliśmy schodzić o 10.50.

Autor:  Carcass [ Wt lis 16, 2010 12:28 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
O 10.48. Zaczeliśmy schodzić o 10.50.


Sprawnie poszło. Zatem nie było większych szans na spotkanie na przełęczy.

Autor:  prof.Kiełbasa [ Śr lis 17, 2010 10:41 am ]
Tytuł: 

jakoś zawsze Twoje relacje przypadają mi do gustu 8)

Autor:  Carcass [ Śr lis 17, 2010 11:24 am ]
Tytuł: 

! napisał(a):
jakoś zawsze Twoje relacje przypadają mi do gustu Cool


Niezmiernie dziękuję. Zwłaszcza, że to samo mogę powiedzieć o Twoich wynurzeniach i choć nie zawsze je komentuję to czytam z dużą przyjemnością.

Autor:  keff79 [ Śr lis 17, 2010 12:19 pm ]
Tytuł: 

Ło, jak pięknie przedmuchało. Jeszcze 11-go w okolicach Kopy było lodowisko.

Autor:  Carcass [ Śr lis 17, 2010 9:40 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Ło, jak pięknie przedmuchało. Jeszcze 11-go w okolicach Kopy było lodowisko.


Przy halnym biały się kurczył z każdą godziną.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/