Witam ...
Każdy się "czymś dzieli" to i ja się podzielę ... Jak co roku już od lat paru czas urlopowy przeznaczony w znacznym stopniu na górskie "zmagania" (choć nie wiem czy to dobre określenie) - myślę, że każdy wie o co mi chodzi…
Relacje zaczynam troszkę od środka Naszego pobytu (mojego i mojej drogiej Połówki) tj. Od wejścia na
Ostry Rohacz (2088 m.n.p.m). Docelowo miał jeszcze paść
Płaczliwy (2125 m.n.p.m) ale:
po pierwsze: zmęczenie wzięło górę
po drugie : czasowo moglibyśmy nie zdążyć przy zejściu na jakże błogosławione rowerki w Chochołowskiej
Tak więc zaczęło się około 7:00 "na dole" u wejściu/wyjściu dol.
Chochołowskiej na
Siwej Polanie. Na dzień dobry zdecydowaliśmy aby nadgonić troszkę czasu weźmiemy bicykle ale co ... nieczynne choć nie wiem czy powinienem być zdziwiony w tym miejscu o tej godzinie 22 września ;/ NIEWAŻNE.
Lekki niesmak na starcie - przeliczenie "hipotetycznego" czasu przejścia tam i z powrotem (Tolkien
) (powrót bez bicyklów około 14h
) no to trzeba zasuwać żeby chociaż zjechać
... No to w drogę ...
Cisza, spokój, tylko szmer wody gdzie nie gdzie ... -1 st.C. więc rześko. Lecimy. Pod schroniskiem szybka herbatka i dalej. Im wyżej tym słoneczko bardziej na Nas zaglądało. Potem nawet żałowaliśmy, że tak się na Nas uwzięło
... Na przełęczy pod Wołowcem tuż przed 10:00. Znów chwilka przerwy kilka fotek ... i coś takiego wyszło
W oddali widać już cel. Pogoda zaczyna być coraz piękniejsza. Mały postój i na
Wołowiec (2064m.n.p.m.) niebieskim szlakiem.
Znów mała przerwa i dalej w stronę
Rohaczy…
I widoczek spod szczytu. Tutaj stwierdzamy wspólnie, że już Nam wystarczy. Trochę zmęczenie wzięło górę. Na płaczliwy stąd jeszcze około 1:00 i tyle samo powrotu a tu na zegarkach około 12:00. No i perspektywa rowerków ...
Poza tym jak to mówią ... zawsze będzie po co wrócić
...
Kilka widoczków ze szczytu i na masyw
Ostrego Rohacza (2064 m.n.p.m)
.....................
Widok spod szczytu
Masyw Ostrego
Mała Lufka
"ja tu jeszcze wrócę..."
Czas wracać. Jak widać na zdjęciu - lekko zaczęło się chmurzyć. Momentami szczyt był niewidoczny, a chmurki wyglądały groźnie. Na szczęście my już byliśmy na dole (tzn. na
Jamnickej Przełęczy). Powrót do przełęczy pod Wołowcem nie przez Wołowiec tylko bokiem takim trawersem wzdłuż szczytu. Na nim kilka "płatków śniegu" na szczęście nie groźnych. Z przełęczy
Wyżnią Chochołowską Doliną do
Polany Chochołowskiej i do wyjścia (z uwzględnieniem rowerków oczywiście).
To pierwsza relacja więc może nie każdemu spodoba się mój styl pisania ale co tam - zaryzykuję. Pytania śmiało - choć nie wiem o co możecie pytać skoro na forum jest gro informacji...
Przepraszam za błędy i za wielkość panoram, ale w miarę korzystnie wyglądają w takiej rozdzielczości...
Następne relacje niebawem ...
pozdrawiam
matiq@wp.pl