Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt gru 20, 2024 11:38 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt sie 17, 2010 7:35 pm 
Nowy
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 17, 2010 5:42 pm
Posty: 17
Lokalizacja: Kościerzyna
01.08.2010 niedziela
Przyjechaliśmy dwoma samochodami do Zakopanego o 6:40 rano.
Dwie osoby dojechały pociągiem.
Całą noc jechałem za kółkiem wspomagając się co 30 minut napojem energetycznym.
Wytrąbiłem go przez noc cały litr. Oj, jakie to niedobre :(
Zakwaterowanie mamy jak zwykle na Harendzie.
Po rozpakowaniu samochodów stwierdzam, że nie chce mi się spać.
Idziemy na mszę o 8:00 i ogłaszam, że chcę jak najszybciej wyruszyć na rozgrzewkę na Kościelec.
Kolega stwierdza, że musi się trochę zdrzemnąć. Umawiamy się, że około 11:00 ruszamy.
Ja niestety nie mogłem zasnąć, więc czekałem na dospanie kolegi.
Tak sobie myślałem, że jak wejdziemy wyżej i zejdziemy to będziemy się lepiej czuć po takiej aklimatyzacji.
Prognoza - deszcz - myślę sobie - pewnie skończymy na piwie w Murowańcu.
Okazało się, że około 12:30 dopiero zlądowaliśmy w Kuźnicach.
Idziemy szybkim tempem do Murowańca, ale nie wchodzimy do schroniska.
Przestało padać, widoków nie ma ale może chociaż się rozgrzejemy.
Pędzimy szlakiem na Mały Kościelec. Gdzieś w połowie drogi dopadł nas drobny kapuśniaczek.
Co tam - mamy ubrania - idziemy :)
I tak w lekkim deszczu doszliśmy przez Karb aż na szczyt Kościelca.
Kolega stwierdza - MASAKRA !!! ale fajnie :)
Nagle zrobiło się wesoło - deszcz znikł, chmury się rozeszły i naszym oczom na moment pojawiły się nawet Rysy.
Świnica i Orla jakby wisiały nad chmurami :)
Widmo Brokenu - niestety nie zdążyłem sfotografować – też na moment się pojawiło.
Na szczycie jakaś parka oprócz nas z misiem na plecaku podziwia widoki.
Zaglądam w przepaść za drugą częścią szczytu - tą za szlakiem. Ale fajny widok mówię. Podziwiając go stwierdzam, że aż tak groźnie nie wygląda jak to było na fotkach kolegów od strony Zadniego.
Niestety samemu nie odważyłbym się tam iść w taką pogodę. Kolega nazwał mnie wariatem jak zobaczył, że usiadłem dosłownie na krawędzi nad przepaścią z nogami skierowanymi w nią.
Po chwili rozmyślania nad tym jak by było iść dalej na Zadni wróciliśmy powrotem tą samą drogą do Zakopanego.
I tu ciekawostka – okazało się, że kolega z wejściem nie miał dużych problemów ale przy zejściu po śliskich skałach miał „pietra jak diabli”.
W dwóch miejscach musiałem mu podstawić stopę, żeby nabrał odwagi.
Zawzięcie uważał, że lepiej mu się chodzi przodem niż tyłem. Nie mogłem mu przemówić do rozumu, że idzie się tyłem bezpieczniej bo plecak nie zawadza. Idąc tyłem przyciska się biodra a nie kolana do przodu a głowę odchyla do tyłu w celu łatwiejszego szukania drogi.

02.08.2010 poniedziałek
W prognozie ładna pogoda idziemy na Rysy – powiedział kolega.
Dojechaliśmy o 07:55 na parking w Polanie Palenicy.
Kolega chciał wejść razem z całą rodziną więc postanowiliśmy, że do Morskiego Oka płacimy za wóz aby ich nie wykończyć.
Postanowiłem sprawdzić, czy da się wejść na sam szczyt omijając wszystkie łańcuchy.
O dziwo okazało się, że nawet w najtrudniejszych miejscach można wspinać się spokojnie nie dotykając żelastwa. Tylko w 2 miejscach trzeba było trzymać się blisko niego. Dzięki temu dotarliśmy na szczyt w całkiem niezłym czasie mimo ogromnego tłumu.
Ostatnie metry przed szczytem pokonałem z drugiej strony dzięki czemu pojawiłem się na nim dosłownie przy krzyżu na szczycie.
Nie zapomnę miny ludzi stojących ze strachu 2 metry od krzyża czekających w kolejce na zrobienie sobie fotki. Tyle było ludzi na szczycie, że nie szło się z normalnej strony do niego dostać. Patrzeli na mnie jakby zobaczyli ducha :) Koło krzyża był tak duży plac wolny, że można było tam dwie rodziny posadzić.
Szybkie fotki i poszliśmy na wierzchołek słowacki. Tam lepsze widoki i niewiele ludu. 4 metry więcej (2503) ale stal szczytowa skutecznie myliła turystów - woleli polski wierzchołek :)
Można było sobie zrobić spokojny punkt postojowy, troszkę się pożywić i popodziwiać widoki. Niestety chmur trochę więcej niż rok wcześniej.
Kolega z rodziną przeczytał, że istnieje łagodne zejście na Słowację i dał się sąsiedniemu turyście namówić na tą opcję.
Ja stwierdziłem, że nadarzyła się doskonała okazja sprawdzić kto pierwszy wróci na parking. Wraz z synem (10 lat) przez tłumy ludzi wróciliśmy bokiem łańcucha do morskiego Oka i na Polanę Palenica. Koło Morskiego Oka oznajmił, że go bolą nogi. Powiedziałem mu, że zapłacę i pojedzie wozem a ja idę z buta. Mama już czekała na parkingu (z racji choroby ścięgna Achillesa szła z młodszym synem tylko do Czarnego Stawu). Stwierdził, że skoro ja idę z buta to on też i koniec.
Nie minęły 3 minutki a on do mnie: tata, tata, przecież mówiłeś, że podczas biegu inaczej mięśnie pracują – schowaj kij i pobiegniemy troszkę. Aż mnie zatkała ta myśl ale po chwili stwierdziłem, że faktycznie – ma rację. Myślałem, że pobiegnie kilometr i spuchnie a tu niespodzianka – przebiegł ze mną ponad połowę drogi do parkingu. Śmiałem się, bo czas nam wyszedł niewiele dłuższy niż wozem w górę.
Okazało się, że byliśmy na parkingu ponad 3 godziny szybciej niż kolega :) Na koniec dnia kolega stwierdził, że Kościelec był zdecydowanie trudniejszy niż Rysy :)

03.08.2010 wtorek
Marne prognozy – burze na popołudnie – jedziemy na termy – mówi kolega.
Powiedziałem mu, że dłużej niż 3 godziny na basenie nie wytrzyma a co z resztą dnia. Zwinąłem się z rodziną rano i ruszyliśmy na Sarnią Skałę. Pomyślałem sobie, że pół dnia to akurat czas na wspólną rodzinną wycieczkę.
Wybrałem drogę z Doliny Strążyskiej. Nie wiem czy to nie był błąd – żonie w połowie szlaku zaczęło dokuczać ścięgno gdzieś 30 minut od szczytu.
Powiedziała mi, że wraca z dziećmi do doliny a ja mam iść na szczyt porobić im fotki tego co stracili.
Wszedłem na szczyt. Dopiero teraz zrozumiałem, że już tam byłem. Musiało to być jak za dziecka chodziłem z rodzicami po Tatrach bo to miejsce pamiętałem dokładnie.
Wchodzę na skałkę porobić fotki, zerkam w szczelinę a tam dwie puszki po piwie i butla plastikowa. Aż przykro mi się zrobiło jakimi świniami potrafią być turyści (z góry przepraszam świnie i za to, że nazwałem ich w ogóle turystami). Reszta dnia to termy w Bańskiej Niżnej – polecam – niskie ceny i żadnych kolejek, jedynie zjeżdżalni nie ma porządnych a ja nie po to tam byłem :)

04.08.2010 środa
Wieczorem dzień wcześniej kolega mówi, że chce iść ze mną na szlak bez rodzin. Morskie Oko – Szpiglas – 5 – Kozia Przełęcz – Murowaniec – Kuźnice – Zakopane. Patrzę na niego i uszom nie wierzę. Dotychczas jak słyszał słowo deszcz to miał termy w głowie a tu nagle taka propozycja przy beznadziejnych prognozach.
Mi oczywiście natychmiast pomysł przypadł do gustu i postanowiłem nie mówić mu na co się rzucił. W końcu za rok chce iść na GR20 to niech zrozumie co to góry :P
O godzinie 07:20 meldujemy się na parkingu i ruszamy na szlak. W założeniach mieliśmy skorzystać z usług przewoźników, żeby skrócić szlak ale patrzymy i ogólny śmiech. Nikt z turystów się nie zatrzymuje przy wozach a wszystkie stoją całkiem puste.
Idziemy z buta mówię – w taką pogodę i tak nikt pewnie nie wsiądzie – nie mamy na co czekać. Czeka nas długa droga – mówię – nie patrz na tempo turystów bo oni nie idą tyle co my. Spokojnie, nie za szybko do celu.
I tak dotarliśmy do Morskiego Oka. Żadna bryczka nas nie minęła (oj musieli górale kląć na pogodę tego dnia).
Nie wchodząc do schroniska natychmiast ruszyliśmy na szlak. Gdzieś 15 minut dalej ujrzeliśmy piękny widok schroniska pod chmurami, które były mniej więcej na poziomie Czarnego Stawu. Niestety był to ostatni piękny widok tego dnia. Rysy, Mięgusze i Mnich nie pozwoliły nam siebie zobaczyć. Chciałem przyjrzeć się Mnichowi od pleców i może pod niego podejść ale widoczność na to nie pozwoliła.
Niestety nagle weszliśmy w chmury gdzieś na wysokości 1600 mnpm i dalej już cały czas w nich szliśmy.
Nagle dogonił nas turysta idący z Morskiego Oka w kierunku na Wrota Chałubińskiego. Mimo moich próśb, żeby tego nie robił, kolega powiedział mu, że idziemy do Koziej Przełęczy. Turysta stanął w miejscu jak wryty – spojrzał na nas i powiedział, że chyba coś pomyliliśmy bo to nie droga na Kozią. Mówił, że albo zabłądziliśmy albo pomyliliśmy nazwy. Na szczęście kolega zrozumiał w końcu moje głupie miny na jego pytania i puścił turystę dalej.
Rzekłem tylko na koniec:
- wiem, że ta przełęcz jest za piątką. Ale ma z nas ubaw. Teraz idzie sobie i myśli, że trafił na debili co nie wiedzą, gdzie idą.
Wejście na Szpiglasowy Wierch z przełęczy darowaliośmy sobie, ponieważ chmury były gęste i wysokie. Kilka fotek pod drogowskazem i idziemy do piątki.
- O kurcze – tam idziemy ? Spytał kolega.
- Tak – są łańcuchy, mamy rękawiczki – damy radę - odpowiedziałem.
- Ale to jest śliskie jak diabli – odparł.
W końcu się przełamał i wszedł za mną trzymając łańcuch kurczliwie w dłoniach. Wyszliśmy w końcu ze stalowej drogi. Moim zdaniem nie było tam nic przerażającego. Widząc minę kolegi zaczynałem powątpiewać w nasze przejście przez Kozią Przełęcz. Ciągle chmury i chmury – miejscami szlak poprzerywany jakimiś żlebami ale idzie przejść. Nagle zrobiło się płasko. O chyba jesteśmy w dolinie 5 stawów. Kolega się śmieje – gdzie te stawy mówi. A tu widok dosłownie około 20m. Zerkam na wysokościomierz – tak mówię to dolina. Idziemy, idziemy, aż kolega zaczął wątpić.
- Dobrze idziesz? Toć tu jest jak na Kaszubach prawie – mówi.
Zaśmiałem się i uspokoiłem go, że tam nie da się za daleko zbłądzić. W krótkim czasie trafimy na niebieski szlak, na stawy, na góry albo na znaczne obniżenia terenu a my idziemy zaraz w górę :)
Nagle słyszę jęknięcie kolegi.
- O kurcze – co się stało - spytałem.
- Coś mi strzyknęło w kolanie i boli - stwierdził.
- Tu na płaskim ?
- Tak, na prostej drodze i to nie wiadomo czemu.
- Możesz iść ?
- Boli ale tak - idziemy.
W końcu natrafiliśmy na niebieski szlak a niebawem na zejście w kierunku Koziej Przełęczy.
- Jak tam kolano - pytam, boli jeszcze, czy nie?
- Możemy iść dalej - odparł.
Szlak wiódł długi czas po dużych odłamkach skalnych.
- Ale łatwizna – stwierdził kolega.
Nagle z boku zaczęliśmy widzieć strome zbocze Koziego Wierchu.
- Tam idziemy ? Spytał.
Zaśmiałem się i powiedziałem, że tak ale nie na górę tylko obok niej.
Nagle zobaczyliśmy łańcuchy. Szedłeś tam już? Spytał.
Odpowiedziałem, że nie pamiętam wszystkich szlaków z dzieciństwa ale być może nie. Szedłem Orlą i byłem też na pewno w Koziej Dolince ale to jest obok.
Początek łańcucha wyglądał dość groźnie. Szybko pokonałem pierwsze dwa przęsła.
- Nie jest tak źle – mówię – wskakuj. To przełęcz – pewnie nie będzie tego dużo.
Kolega na szczęście wcześniej widział na mapie, że przed przełęczą były tylko 2 kropki a za nią żadnej. Myślał, że będzie podobnie jak zejście ze Szpiglasowej. Z tą myślą dotarliśmy aż żółty szlak połączył się razem z czerwonym (głównym szlakiem graniowym Orlej Perci).
Zerkam na szlak – o kurcze mówię ale groźny widok. Wokół chmury, widoczność marna. Nad nami i pod nami pionowa ściana a tu miejsca na nogi nie widać. W końcu kiedyś przeszedłem to latem, na pewno gdzieś tam jest przejście. Idę – mówię. Chwytam za łańcuch, odchylam się do tyłu – o, jest gdzie iść - mówię z uśmiechem.
Przeszedłem 3 przęsła i mówię: wskakuj, jakoś idzie.
Kolega zawisł na łańcuchu. Zerkam na pozycję, którą przyjął i aż żal mi się go zrobiło. Uparcie wolał wisieć zamiast łapać oparcie na nogach. Kilka przęseł, chwila wytchnienia. Patrzę na kolegę – spocony ale wygląda dobrze. Mówi, że możemy iść dalej.
W pewnym momencie, spoglądając w górę na lewo dostrzegam przez moment drabinkę. O – to już przełęcz mówię. Kolega zerka w głąb żlebu, którym idziemy dalej. Tu według mapy nie miało być łańcuchów – a jednak. Nie dość, że były, to niektóre na powyginanych wspornikach wyglądały jakby niebawem miały się pozrywać. Na szczęście dało się iść nie wspomagając się nimi zbytnio.
W pewnym momencie pionowe zejście zmieniło się w trawersowanie stoku skośnymi płytami bez wyraźnych miejsc na nogi.
Jakoś idzie mówię. Patrzę a kolega zjeżdża po nich na dupie. Nagle dwóch turystów przebiega koło nas w dół po tych płytach jak kozice.
- Ale się wam śpieszy - mówię.
Jeden z nich skwitował moją wypowiedź, że to rutyna.
W sumie też mam niezłe tempo jak idę sam ale po tych mokrych płytach to nie bardzo wydawało mi się to mądre.
Wreszcie dotarliśmy na schodowe zejście.
- Zaraz niebieski szlak - mówię – teraz już tylko Czarny Staw i lekki trekking.
W tym momencie kolega powiedział mi, że kolano jednak go jeszcze boli tylko nie chciał mnie denerwować.
Pogratulowałem mu odwagi i wytrzymałości na ból.
Tak dotarliśmy do Kuźnic i autobusem do domku.
Wieczorem zadzwonił do mnie kolega, który ma ze mną iść na Gierlach.
- Jutro rano idziemy – mówi.
- No co ty, przecież marne prognozy przesuń to.
Po długiej dyskusji postanowiliśmy nie iść mimo zapewnień przewodnika, że może być dobra pogoda. W końcu jest jeszcze czas może innego dnia będzie lepsza. Z racji marnych prognoz na najbliższe dni przełożyliśmy termin wejścia na poniedziałek lub wtorek.

05.08.2010 czwartek
Beznadziejne prognozy na popołudnie zastanawiałem się gdzie iść.
Żona stwierdziła, że rano ruszamy na Wielki Kopieniec.
W zeszłym roku nie mogła wejść na szczyt tylko do polany pod nim z racji chorej nogi. W tym roku go pokonam – mówi. (Kolegi rodzina poszła na termy.)
Wszystko dobrze szło aż nagle – dosłownie parę metrów przed polaną – noga poślizgnęła się jej do tyłu i usłyszałem płacz. Okazało się, że coś jej w chorym ścięgnie strzeliło. Wracamy – mówię. Nie – odpowiedziała – pokonam go i koniec. W płaczu doszła do ławek, usiadła i mówi: idź z dziećmi do góry a ja zaraz dojdę. Na szczycie myśleliśmy, że nie wejdzie. Już chcieliśmy wracać – patrzymy a żona wlecze się w górę. Doszła aż na sam szczyt. To się nazywa upór – mówię. W drodze powrotnej przechodzień widząc jej jęki chciał TOPR wzywać. Dojdę – mówi żona i tak wróciliśmy do samochodu.
Cieszyłem się, że nie poszliśmy tego dnia na Gierlach. Tatry Wysokie były mocno zakryte chmurami.

06.08.2010 piątek
W prognozach z rana ładna pogoda, burze na wieczór. Wcześnie wstajemy – mówię, jedziemy do Polany Palenicy. Ja idę na Przełęcz pod Chłopkiem. Kolega stwierdził, że to podobno ciężki szlak, więc on idzie z rodziną na Giewont i Kasprowy.
O godzinie 8:00 wyruszam z rodziną z parkingu. Patrzę – o są chętni do wozów więc zaraz pojadą. Wieczorem mają być burze więc skusiłem się na te usługi aby przyspieszyć dotarcie do celu. Żona z dziećmi zdecydowała się na spacer po dolince. O 10:19 już jestem nad Czarnym Stawem a o 11:52 pod Chłopkiem. Dotarłem na miejsce tak szybko, że odczuwałem jakiś niedosyt. Widoki piękne choć od Słowacji leciała na nas ciemna chmura. Nie wyglądała na burzową.
Posiedzę z pół godziny na przełęczy, poczekam aż przejdzie i spróbuję podejść pod Czarny Mięguszowiecki. Podobno nie ma żadnych trudności a trasa to tylko 15 minut – pomyślałem.
Zdejmuję plecak i nagle słyszę dziwny dźwięk. Aparat upadł i zaczął się zsuwać w przepaść. W oka mgnieniu usiadłem na dupie i szybko wyprostowałem nogę w kierunku pod aparat. Zerkam – uff – wyhamowałem go :) Byłem w spodniach z nogawkami tuż poniżej kolan. Manewr ten zakończył się niegroźnym podrapaniem bocznej strony łydki.
Chmura przeszła – patrzę – jest długi prześwit – idę. Szybko znalazłem właściwą drogę. Kopca przy niej nie da się nie zauważyć a niewiele dalej małych kopczyków. Nagle droga zaczęła się robić trudniejsza do znalezienia. Żałowałem, że nie wziąłem ze sobą zdjęcia z narysowaną trasą. O jest żleb - już znalazłem właściwą drogę :) Obróciłem się, zerknąłem na niebo. O cholera - odwrót – wielka chmura z grzywką podążała w moją stronę. Miała być dopiero około 17:00 a to już ;( W tył zwrot i z powrotem na przełęcz. Mała sesja zdjęciowa z nowo poznanymi kolegami. Podzieliłem się z nimi moimi spostrzeżeniami i razem udaliśmy się w drogę powrotną. Tylko minęliśmy trawers szczytu a tu jak nie łupnęło.
- Wykrakałeś – powiedzieli koledzy do mnie.
Nie minęło kilka minut znowu łupnęło i zaczął padać deszcz, który stopniowo przekształcił się w deszcz z drobnym gradem. Szliśmy tak w deszczu ponad godzinę. Całe szczęście, że wszystko przed wyjściem pochowałem w worki foliowe. Patrzymy a tu ludzie w tej pogodzie porozbierani w klapkach pną się w górę. Nagle cisza i piękna pogoda. Przy schronisku około 14:30 rozstaliśmy się i dalej sam doszedłem do parkingu. Kolejka do wozów była tak ogromna, że nie chciało mi się na nie czekać. Pieszo doszedłem do parkingu.

07.08.2010 sobota
Znowu marne prognozy – powiedzieli, że poprawa dopiero we wtorek, może w poniedziałek. Nagle żona stwierdza: mówiłeś, że Nosal jest prosty. Ja chcę na niego wejść !!!
Pomyślałem sobie, że od strony Kuźnic jest całkiem łatwa droga dla niej więc czemu nie. I tak nawet w tak źle zapowiadający się dzień udało mi się spędzić go choć trochę w górach :)
Od teraz została w Zakopanem już tylko moja rodzina.
Pozostali stwierdzili, że nie będą czekać na poprawę i wyjechali do domu.
Ja nadal czekam na wejście na Gierlach.

08.08.2010 niedziela
Prognozy beznadziejne. Żona stwierdza, że to ma być dzień dla dzieci.
Rano mgły, cały dzień ma padać nikomu rano nie chce się z łóżka ruszać.
Idziemy na 11:00 do kościoła.
I to był niestety najnudniejszy dzień spędzony w Zakopanem.
W dodatku nazajutrz miałem iść na Gierlach a tu nagle sms. Dowiedziałem się, że kolega umówiony na Gierlach Martinovką musi przerwać urlop i nie pójdzie ze mną. Szybka myśl w głowie – spontan !!! Otwieram stronę licencjonowanych przewodników górskich. Trochę losowo wybrałem numer i dzwonię. W odpowiedzi słyszę: w czwartek ma być w miarę pogodnie. Idą dwiema grupami, w których mają 1 miejsce drogą: Wielicki Kocioł-Batyżowiecki Żleb. Problem polega na tym, że prowadzi przewodnik z asystentem a pozostała ekipa to 5 kobietek. Pierwsza myśl – o kurcze – będzie ciężko i mało widokowo. Następna myśl: w końcu to ostatni dzień, w którym mogę w tym roku iść na taką wyprawę. Szybka decyzja - idę :)

09.08.2010 poniedziałek
Znów prognozy beznadziejne. O nie – mówię. Dwa dni pod rząd zmarnować – nie ma mowy. Wsiedliśmy do samochodu i popędziliśmy przez Witów do Tatralandii. Jak tylko wyruszyliśmy wpadłem na myśl, że ciekawie byłoby objechać sobie Tatry dookoła. Tak też uczyniliśmy. Gierlach nie chciał pokazać nam swego oblicza, za to pozostałą część słowackich Tatr mieliśmy okazję poznać. Przeżycie burzy w Tatralandii było dla dzieci niezłym przeżyciem.

10.08.2010 wtorek
Prognoza: ma się zacząć rozpogadzać. Po tak długim odpoczynku stwierdziłem, że czas na coś konkretnego. Ruszam na Orlą Perć.
Tego dnia wyruszyłem o godzinie 6:48 z Harendy do Kuźnic. Tam chciałem wsiąść do kolejki i ruszyć w górę i dalej przez Świnicę.
Ledwo dojechałem do Kuźnic a tu wpada do drzwi jakiś gość, którego ciężko nazwać góralem i zaczyna wyciągać kasę za miejsca w pierwszym wagonie.
W tym momencie zniechęcił mnie na maksa. Patrzę na zegar i trochę błędnie stwierdziłem, że niecała godzina pozostała do odjazdu pierwszego wagonika. O nie – pomyślałem – idę na Zawrat z buta. I z tą myślą o godzinie 10:00 melduję się na Zawracie.
Patrzę – jest dobrze – jeszcze pustki :) Niestety zaczynają na Orlą nadciągać chmury. Pomyślałem sobie, że nie ma co już zbaczać na Zawratową Turnię.
Nie będę pisał co się działo na Orlej Perci bo tego nie da się w prosty sposób opisać.
Napiszę tylko, że przyszły wścibskie chmury na wysokości około 2100mnpm. Widoki jeśli były to tylko podczas zejść na dół. Rzadko kiedy pokazywało się coś więcej.
Postanowiłem sprawdzić jak bardzo potrzebne są łańcuchy na Orlej.
Droga na Koziej Przełęczy, którą wcześniej pokonywaliśmy z kolegą na mokro w marnej widoczności teraz przeszedłem bez dotknięcia łańcucha. Jedynie drabinka była przydatna :)
Przez całą Orlą 2 czy 3 przęsła łańcucha okazały się przydatne.
Na Granatach natomiast droga jest bardzo brzydka gdyż jest tam dużo miejsc sypkich. Przez to dosłownie jedzie się na butach a łańcuchów nie ma. Pewnie to te miejsca, gdzie ponoć w tym roku łańcuchy z jakimiś skałkami się pozrywały.
W między czasie przykry incydent – trzykrotnie słyszę warkot śmigłowca.
Za trzecim razem udało mi się zrobić mu fotkę. Jak się później okazało wiózł na linie martwą turystkę w średnim wieku, która prawdopodobnie nie wytrzymała trudności na Orlej :(
O godzinie 14:38 zameldowałem się na przełęczy Skrzyżne.
Dalej długie ale za to malownicze zejście do Murowańca i Doliną Jaworzynki. Moja wycieczka zakończyła się w kuźnicach o godzinie 18:05.

11.08.2010 środa
W ramach odpoczynku poszedłem z rodziną zwiedzić dolinę Małej Łąki.

12.08.2010 czwartek
4:15 – samochód z 3 osobami w środku podjeżdża po mnie pod dom na Harendę. Okazało się, że to przewodnik, jego asystent i narciarka alpejska z Zakopanego specjalizująca się w slalomie gigancie. Przewodnik i asystent okazali się ratownikami TOPR. O – mocna ekipa – pomyślałem i mina od razu mi się poprawiła.
5:17 – zostawiamy samochód w Tatranskiej Poliance. Dołączają do nas 4 dziewczyny z Gdańska, które akurat były na urlopie w Słowacji. Wsiadamy do busa i jazda. O 5:53 dojeżdżamy do Śląskiego domu. Okazało się, że droga dojazdowa jest w remoncie i możemy mieć problem z powrotem. Schronisko też jest w remoncie a jadłodajnia jest jeszcze nieczynna.
Kto za potrzebą – w kosówkę orzekł przewodnik. Po załatwieniu ważnych spraw około 6:00 wyruszyliśmy w kierunku Polskiego Grzebienia.
Niedaleko za Długim Stawem odbiliśmy w lewo w kierunku Wielickiej Próby.
O 6:48 mały posiłek, wciągamy uprzęże, zakładamy kaski i wiążemy się liną. Przewodnik ciągnąc w górę nie daje nam za bardzo odpocząć. Z jedną krótką przerwą bez większych problemów docieramy o 9:38 na szczyt króla Karpat. Przewodnik stwierdził tylko, że 3,5 godziny to niezły czas i że spodziewał się o wiele gorszego. Po drodze mieliśmy kilka pięknych widoków. Niestety jak wchodziliśmy na szczyt jakaś upierdliwa chmura chwyciła się Gierlacha i nie chciała go opuścić. Mała sesja zdjęciowa i posiłek. W między czasie jeszcze 3 ekipy dotarły na szczyt. Przewodnik jednej z nich wyciągnął butelkę śliwowicy i zaczął wszystkich zdobywców nią częstować. Niestety chmura nie odeszła zanim zaczęliśmy zejście.
Szliśmy w dół batyżowieckim żlebem i tu jak zwykle okazało się, że schodzenie jest gorsze od wchodzenia. Jedna z koleżanek miała ogromne problemy ze schodzeniem przodem do ekspozycji. Troszkę poniszczyła sobie nogi i spodnie ale w miarę cała i zdrowa dotarła wraz z nami do Batyżowieckiej Doliny i o 13:04 nad batyżowiecki Staw.
Tu ostatnie fotki a dziewczyny z Gdańska poszły swoją drogą dalej.
Ja wraz z przewodnikami i narciarką wróciłem Tatrzańską Magistralą do Śląskiego Domu. Tam chwilkę posiedzieliśmy. Okazało się, że droga w dół może być zablokowana. Po jakimś czasie usłyszałem: ryzykujemy. I cała ekipa zaczęła pakować się do busa. Okazało się, że mimo remontu jakoś dało się przejechać do Tatranskiej Polianki. Stamtąd samochodem wróciłem przed 16:00 na Harendę.
Byłem mocno zaskoczony, że cała wyprawa odbyła się tak szybko i tak sprawnie.
Trochę zawiedziony brakiem widoków ale za to szczęśliwy faktem zdobycia króla Karpat zakończyłem ten dzień czterema wieczornymi piwkami.
Stwierdziłem, że Gierlach to był „pikuś” w porównaniu do moich wcześniejszych wypraw :)

13.08.2010 piątek
Marne prognozy na najbliższe dni. Zwijamy walizki i wracamy do domu.

Fotki z wszystkich moich górskich wypraw od zeszłego lata tu:
http://picasaweb.google.com/100321996546525613665


Ostatnio edytowano Śr sie 18, 2010 10:54 am przez Kwiatkos, łącznie edytowano 2 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 17, 2010 7:39 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pt wrz 05, 2008 6:33 pm
Posty: 3835
Lokalizacja: Bukowina Tatrzańska
:thumright:

_________________
www.rafalraczynski.com.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 18, 2010 6:54 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
Fajnie się czytało, połaziłeś ambitnie mimo słabej pogody.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 18, 2010 7:23 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7575
Mimo średniej pogody, bardzo udany wyjazd!
Tylko jedno jakoś mi nie pasuje:
Kwiatkos napisał(a):
10.08.2010 wtorek
Tego dnia wyruszyłem o godzinie 6:48 z Harendy do Kuźnic. (...) Patrzę na zegar - niecała godzina do odjazdu pierwszego wagonika. O nie - pomyślałem - idę na Zawrat z buta. I z tą myślą o godzinie 10:00 melduję się na Zawracie.

Nie wyruszyłeś czasem z Harendy o 5:48?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 18, 2010 7:57 am 
Nowy
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 17, 2010 5:42 pm
Posty: 17
Lokalizacja: Kościerzyna
leppy napisał(a):
Nie wyruszyłeś czasem z Harendy o 5:48?

Z tego co mi wiadomo pierwszy wagon startuje o 8:00.
Z Harendy wyjechałem drugim autobusem bezpośrednim do Kuźnic (Linia 5).
Jeśli dobrze pamiętam był o 6:48 przy Mc Drive a około 7:15 w Kuźnicach.
Zawsze jak tylko się dawało starałem się unikać jeżdżenia przez centrum.
Dane sprawdziłem przed chwilą z godzinami fotek ;)
Tempo na Zawrat miałem dość duże.
Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym byłem około 8:43 a na Zawracie około 10:01.
Na Orlej gdzieś za Kozim spotkałem 2 turystów twierdzących, że jestem pierwszą osobą, która ich wyprzedza. Twierdzili, że szli tą samą drogą i ruszali o 4:00 z Kuźnic :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 18, 2010 8:11 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7575
Nie chodziło mi o tempo, ale o to, że pierwszy wagonik jedzie o 7:00 (a kilka minut wcześniej jest przejazd techniczny z pracownikami) - i to mi się nie zgadzało.


Ostatnio edytowano Śr sie 18, 2010 8:12 am przez leppy, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 18, 2010 8:11 am 
Nowy
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 17, 2010 5:42 pm
Posty: 17
Lokalizacja: Kościerzyna
Ups przepraszam - pierwsza kolejka rusza o 7:00 a nie o 8:00 jednak wdarł się chochlik.
Mówili mi, że na pierwszy wagon a to widocznie nie był już pierwszy ;)
Zdanie w relacji poprawiłem ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz sie 19, 2010 10:36 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 07, 2005 1:40 pm
Posty: 689
Lokalizacja: 604 km do Tatr
no proszę, jak sie chce to można :) zdjęć duzo, ale dosyć pogladowe :]
tempo niezłe :salut:

ciekawa bym była wypowiedzi w tym temacie http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... kondycj%EA


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz sie 19, 2010 10:48 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N paź 23, 2005 9:18 pm
Posty: 2116
Tempo masz naprawdę dobre - musiałeś chyba biec albo zasuwać jak Korzeniowski skoro rzekomo w 4 i 1/2 h przeszedłeś całą Orlą Perć ( chyba chłopie w ogóle nie odpoczywałeś ) i w 1 i 1/2 h wszedłeś na Mięguszowiecką Przełęcz od Czarnego Stawu pod Rysami. To raczej tempo na skręcenie karku, skoro ja sam bez przerw pokonałem li tylko odcinek Kazalnica Mięguszowiecka-Mięguszowiecka Przełęcz w czasie 1 godziny :wink: . Jedynie czas zw. z Gerlachem to wydaje się odzwierciedlać rzeczywistość w skalnym świecie Tatr no i Gerlach może i wypada blado w stosunku do wyżej wymienionych. A z twoją żoną to naprawdę przykra sprawa. Ostatnio znowu TOPR donosi o licznych kontuzjach ścięgna Achillesa u turystów w Tatrach. Nie wiem jaki to ból i w jakim wieku jest się najbardziej na to narażonym (?)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt sie 20, 2010 11:52 am 
Swój

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 1:33 pm
Posty: 61
Lokalizacja: kujawsko-pomorskie
Fajnie się czytało. Na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że końcówka lipca była jeszcze gorsza, jeśli chodzi o warunki pogodowe; praktycznie lało codziennie :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sie 22, 2010 1:25 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Wt paź 17, 2006 3:40 pm
Posty: 397
Lokalizacja: Kobiór
Jakub napisał(a):
Tempo masz naprawdę dobre - musiałeś chyba biec albo zasuwać jak Korzeniowski skoro rzekomo w 4 i 1/2 h przeszedłeś całą Orlą Perć ( chyba chłopie w ogóle nie odpoczywałeś ) i w 1 i 1/2 h wszedłeś na Mięguszowiecką Przełęcz od Czarnego Stawu pod Rysami. To raczej tempo na skręcenie karku, skoro ja sam bez przerw pokonałem li tylko odcinek Kazalnica Mięguszowiecka-Mięguszowiecka Przełęcz w czasie 1 godziny :wink: .


Na znaku przy Czarnym Stawie jest napisane bodajże 2h 10'' na "Chłopka", także wejście w granicach półtorej godziny jest jak najbardziej realne. Z Kazalnicy na Chłopka można się spokojnie zmieścić w 30 minutach i to bez zadyszki:)

_________________
"mój mózg,to mój drugi ulubiony organ"/W.Allen/

http://gorywysokie.blogspot.com/

http://pionowyswiat.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sie 22, 2010 6:10 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 04, 2009 5:33 pm
Posty: 1009
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Qrva że Ci się chciało tyle pisać :D

_________________
https://plus.google.com/105991526101585050980


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 30, 2010 10:21 pm 
Nowy
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 17, 2010 5:42 pm
Posty: 17
Lokalizacja: Kościerzyna
Dzięki za komplementy :)

Celem nie było tempo tylko sprawdzenie i wzmocnienie siebie.

W czerwcu lub wrześniu 2011 idziemy z kolegą na GR20 na Korsyce.
Być może zdobędziemy jakieś szczyty po drodze a Monte Cinto "na pewno" :)
Niedługo pewnie napiszę o tym tu na forum lub na http://www.goryszlaki.hekko.pl/.
Nie będziemy tam aż tak "biegać" ;)
Celem jest przyjemne spędzenie 2 lub 3 tygodni na Korsyce.
Wyprawę tą już planujemy jakieś pół roku a pewnie i tak coś nas zaskoczy ;)

Kolega porwał się na GR20 więc chciałem mu trochę przybliżyć w co się ładuje.
Wyszło na to, że jednak go nie zniechęciłem :)

Usłyszał jak przygotowuję się do takich wypraw i zaczął biegać systematycznie po kilka kilometrów dziennie kilka razy w tygodniu :)

Przydałby się nam jeszcze jeden lub dwóch chętnych posiadających prawo jazdy i chcący z nami zwiedzić Korsykę.
Jak już wspomniałem napiszę o tym niebawem.

PS. Na prośbę adhezja napisałem jak dbam o kondycję tu: http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... kondycj%EA


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL