Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://forum.turystyka-gorska.pl/

Marmolada: słodkie wspinanie na śniadanie
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=10178
Strona 5 z 6

Autor:  mpik [ Śr sie 25, 2010 10:43 pm ]
Tytuł: 

pomijając całkowicie sprawę rozwodów (bo to nie mój temat i nie mam tego celu górskiego w planach), jak również którąkolwiek ze ścian Marmolady (no, może poza południową, ale to też tylko w sferze marzeń), pozwolę sobie powrócić chwilowo do strony drugiej wątku...

piomic napisał(a):
Cytuj:
Faktycznie trudności są tam za II?
Jak będę miał z kim to sprawdzę i odpowiem.
A jak ostatnio mialem z kim to sniegiem sypnęło i doopa.


Jak będziesz miał wolne miejsce w autku, możesz dać znać. Antek ciągnie mnie już jakiś czas, i nawet raz się do niego przymierzałem, ale mi "deszcze niespokojne" nabruździły ;)

Autor:  Basia Z. [ Cz wrz 02, 2010 10:07 am ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
igi napisał(a):
...W sensie że mam dwójkę dzieci, czy że się rozwiodłem po piętnastu latach, bo nie wiem już o co chodzi? (pytam bez podtekstów)

W sensie że:
a) dla dzieci poświęciłbyś wszystko,
b) ale nikt nie będzie ci dyktował kiedy i z kim masz w góry jeździć, żona się przekonała i nie jest już żoną.
Ja dostrzegam pewną sprzeczność jednego z drugim.


Nadrabiam zaległości powyjazdowe, więc teraz dotarłam do tego tematu i się wetnę.

Grubyiłysy, kim Ty właściwie jesteś aby tak pryncypialnie oceniać czyjeś motywacje i to na podstawie dwóch napisanych zdań ?

Życie jest znacznie bardziej złożone niż się to niektórym wydaje.

Mój mąż też jest "z odzysku" a jednak zdecydował się po raz drugi na ten krok w przepaść (ze mną) i jesteśmy razem już ponad 30 lat (w tym po ślubie 26) a z pierwszą żoną był lat 6 (i też ma z nią dwóch świetnych synów, ze mną dwóch kolejnych).

Dlaczego im się za pierwszym razem nie powiodło, tego nie wiem.
Znam jego byłą żonę, fajna kobieta, tylko domatorka, i dom, jego wyposażenie jest dla niej zawsze najważniejsze.
Przypuszczam, ze obydwoje byli zbyt młodzi i niedojrzali (pobrali się bardzo wcześnie), a tym samym nie dojrzali wtedy do kompromisów.

No bo co jest ważniejsze - dywan czy sprzęt wspinaczkowy ?

Tutaj się z moim mężem zgadzam, że sprzęt (nie koniecznie wspinaczkowy, ale również buty, namiot i plecak).
Stąd jak już tutaj pisałam żaden z dywanów u mnie w domu nie ma mniej niż 30 lat ;-) za to plecaków mamy razem z 15.

To oczywiście tylko pewien symbol.

Wiadomo, że kłótnie i sprawy sporne są w każdym związku, kluczowa jest umiejętność dogadania się w sprawach najważniejszych, w pryncypiach.
Możliwość wyjazdów w góry (z pewnymi zastrzeżeniami) jest dla rąbniętych górołazów (jak my obydwoje z mężem) jedną ze spraw najważniejszych.
Oczywiście jasne jest że są pewne sprawy znacznie ważniejsze - nikt nie będzie jechał w góry kiedy druga osoba jest chora, kiedy trzeba zająć się dzieckiem, kiedy choruje ktoś inny z rodziny itd.

Ale postawienie sprawy "nie, bo nie" mnie samą wkurzyłoby do białości. Dlatego wymagam od drugiej osoby mniej więcej tyle co od siebie i oczekuję tego samego od niej. Jakoś się przez te 30 lat lepiej lub gorzej dogadujemy. W każdym razie na tyle aby ciągle nie mieć siebie dosyć i aby tęsknić za sobą, kiedy nie jesteśmy razem.
Z tym ze na ogól nie jeździmy razem, bo odpowiada nam inny rodzaj aktywności (mężowi wspinaczka, łażenie po lodowcach, mi turystyka, najbardziej w egzotycznych górach, ale nie trudniejszych technicznie niż Beskidy).
Ale nie wyobrażam sobie abym mogła swojemu mężowi "zabronić" wyjazdów, jak również on mi.
Kiedy dzieje się coś ważnego każdy po prostu sam wie, że tym razem trzeba odpuścić.

Jeżeli tego brakuje - cały związek jest do kitu i na prawdę lepiej się rozstać.

Pozdrowienia

Basia

Autor:  golanmac [ Cz wrz 02, 2010 10:58 am ]
Tytuł: 

Basia Z. napisał(a):
Znam jego byłą żonę, fajna kobieta

Pytam, z ciekawości, a jesteście psiapsiółkami ?

Autor:  Basia Z. [ Cz wrz 02, 2010 11:16 am ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Basia Z. napisał(a):
Znam jego byłą żonę, fajna kobieta

Pytam, z ciekawości, a jesteście psiapsiółkami ?


Nie, skąd, ale znamy się z imprez rodzinnych (dawniej kilka razy w roku, obecnie rzadziej) i normalnie rozmawiamy.
Jednak nie mamy żadnych wspólnych zainteresowań.

B.

Autor:  grubyilysy [ Cz wrz 02, 2010 11:38 am ]
Tytuł: 

Basia Z. napisał(a):
...

No strasznie się cieszę ze świętego oburzenia koleżanki, bo jak to mówią, "ten wątek ma potencjał" a jakoś tak przysychał.


Basia Z. napisał(a):
Grubyiłysy, kim Ty właściwie jesteś aby tak pryncypialnie oceniać czyjeś motywacje i to na podstawie dwóch napisanych zdań ?

Po pierwsze - kim jestem żeby oceniać? Nie powiem bo cię to przecież w tym kontekście wcale nie obchodzi. Na pewno "nikim". A oceniać będę bo muszę i nie wolno mi inaczej. Takie życie i takie niewdzięczne powołanie, Bóg uczynił Michała, Abaddona i Lucyfera, ale ci to chociaż jakiś splendor mają, a co do mnie - przyszło mi pisać posty na forum TG i przy okazji czasem walić ludziom prawdę prosto w twarz, robota niewdzięczna, przyznaję.

Po drugie - nie oceniam na podstawie dwóch zdań, tylko czynów właśnie, a oceniam konkretne słowa opisujące motywacje do czynów nie pasujące zupełnie.

Basia Z. napisał(a):
Życie jest znacznie bardziej złożone niż się to niektórym wydaje.

W ten sprytny sposób chciałaś jak rozumiem napisać "gówno wiesz o życiu"? Nie musisz mnie słuchać, masz prawo mnie nienawidzić a nawet na mnie pluć. Pamiętaj tylko że prawda wypowiedziana przez idiotę, plugawca i w ogóle gnoja, nie staje się przez to nieprawdą.

Ale w ramach wiadomej sympatii (która mi tylko przeszkadza wykonywać moją robotę) powtórzę.
Kolega Igi mówi "oddam wszystko" podkreślając wielkość swojej miłości, ale czynami dokonanymi temu w sposób oczywisty zaprzecza. Generalnie to normalne, typowe - i niestety - zgubne okłamywanie samego siebie. Nasza wspólna pasja, tak samo jak każda inna, jest w zasadzie czystym egoizmem. Dla tej pasji jedni poświęcają więcej, inni mniej. Kolega Igi poświęcił prawo dzieci do posiadania kochających się rodziców. Nieważne czy to dużo czy mało ale w każdym razie nie pasuje do "oddam wszystko" bo jednak jak widać swojej pasji oddać nie chciał. Czy ja kolegę Igiego za to potępiam? O nie! Do tego oczywiście prawa nie mam, mam jedynie prawo, a w moim wypadku to akurat obowiązek, nazwać rzecz po imieniu. Problemem mniejszym jest ten czy inny grzech, problemem prawdziwym jest tkwić w zakłamaniu względem samego siebie. Wszyscy zgrzeszyli i wszyscy potrzebują zbawienia, sęk w tym, że niektórzy do końca świata będą szukać usprawiedliwienia swoich czynów, święcie przekonani, że są "gotowi oddać wszystko".
A to - gówno prawda.


(O, generalnie to zdania bez składu dziś klecę, ale to ostatnie wyszło mi już tak jak powinno).

Autor:  Basia Z. [ Cz wrz 02, 2010 12:08 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
No strasznie się cieszę ze świętego oburzenia koleżanki, bo jak to mówią, "ten wątek ma potencjał" a jakoś tak przysychał.


Z tym świętym oburzeniem to znacznie przesadziłeś, ale też mam ochotę podyskutować.

grubyilysy napisał(a):
Po pierwsze - kim jestem żeby oceniać? Nie powiem bo cię to przecież w tym kontekście wcale nie obchodzi. Na pewno "nikim". A oceniać będę bo muszę i nie wolno mi inaczej. Takie życie i takie niewdzięczne powołanie, Bóg uczynił Michała, Abaddona i Lucyfera, ale ci to chociaż jakiś splendor mają, a co do mnie - przyszło mi pisać posty na forum TG i przy okazji czasem walić ludziom prawdę prosto w twarz, robota niewdzięczna, przyznaję.


Moim skromnym zdanie ocena czynów innych ludzi, to będzie jedna - na Sądzie Ostatecznym.
Ale podyskutować można.

grubyilysy napisał(a):
Po drugie - nie oceniam na podstawie dwóch zdań, tylko czynów właśnie, a oceniam konkretne słowa opisujące motywacje do czynów nie pasujące zupełnie.


Ale czyn jest skutkiem innych czynów, słów, sytuacji, a o tym nic nie wiesz.

grubyilysy napisał(a):
Basia Z. napisał(a):
Życie jest znacznie bardziej złożone niż się to niektórym wydaje.

W ten sprytny sposób chciałaś jak rozumiem napisać "gówno wiesz o życiu"?


No, coś w tym rodzaju ;-)

grubyilysy napisał(a):
Nie musisz mnie słuchać, masz prawo mnie nienawidzić a nawet na mnie pluć. Pamiętaj tylko że prawda wypowiedziana przez idiotę, plugawca i w ogóle gnoja, nie staje się przez to nieprawdą.


Z choinki się urwałeś ?
Nie mam najmniejszego zamiaru oceniać Ciebie ! (a tym bardziej nienawidzić i pluć)
Dyskutuję z poglądami a nie oceniam człowieka.

grubyilysy napisał(a):
Ale w ramach wiadomej sympatii (która mi tylko przeszkadza wykonywać moją robotę) powtórzę.
Kolega Igi mówi "oddam wszystko" podkreślając wielkość swojej miłości, ale czynami dokonanymi temu w sposób oczywisty zaprzecza. Generalnie to normalne, typowe - i niestety - zgubne okłamywanie samego siebie. Nasza wspólna pasja, tak samo jak każda inna, jest w zasadzie czystym egoizmem. Dla tej pasji jedni poświęcają więcej, inni mniej. Kolega Igi poświęcił prawo dzieci do posiadania kochających się rodziców.


No i tu właśnie się zasadniczo różnimy zdaniem.
Skąd wiesz, że "kochających" ?

O tym Igi nic nie napisał.
A może to "ona" była egoistką, bo chciała ten świat ułożyć tylko pod siebie ?

A może każde z nich było egoistami w pewnym stopniu i nie potrafili dojść do kompromisu ? (często się zdarza) - aż doszło do tego, że stali się sobie obcy ?

Można - na prawdę można (przy dobrej woli obu stron i przy gotowości do kompromisów) tak sobie ułożyć życie aby pasja nie stanowiła przeszkody w życiu rodzinnym i znam co najmniej kilkadziesiąt przykładów takich rodzin.
Wręcz znam wiele rodzin, które ta pasja scala i jednoczy (choćby i moja stuknięta rodzinka)

grubyilysy napisał(a):
Nieważne czy to dużo czy mało ale w każdym razie nie pasuje do "oddam wszystko" bo jednak jak widać swojej pasji oddać nie chciał.


Acha - więc przyczepiłeś się do tego "oddam wszystko".

To wobec tego pytanie - czy dla dzieci korzystniejsze jest aby rodzice tkwili w nieszczęśliwym i niezgadzającym się ze sobą małżeństwie "dla ich dobra", czy lepiej aby żyli osobno, każde po swojemu, ale się realizowali.

Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, po prostu może być różnie.
Każdy przypadek jest indywidualny i IMHO prawa do oceny nie masz.

grubyilysy napisał(a):
Czy ja kolegę Igiego za to potępiam? O nie! Do tego oczywiście prawa nie mam, mam jedynie prawo, a w moim wypadku to akurat obowiązek, nazwać rzecz po imieniu.


Tego "obowiązku" nie rozumiem.
Jaki w ogóle może być "obowiązek" pisania na forach internetowych ?

Poza tym - potępiać to go nie potępisz, ale go oceniasz ;-)

grubyilysy napisał(a):
Problemem mniejszym jest ten czy inny grzech, problemem prawdziwym jest tkwić w zakłamaniu względem samego siebie. Wszyscy zgrzeszyli i wszyscy potrzebują zbawienia, sęk w tym, że niektórzy do końca świata będą szukać usprawiedliwienia swoich czynów, święcie przekonani, że są "gotowi oddać wszystko".
A to - gówno prawda.


Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono.
Nie byłam w sytuacji ekstremalnej, nie wiem, czy w rzeczywistości "oddałabym wszystko" za swoje dzieci, ale w tej chwili tak uważam (mimo że to już dorosłe chłopy).

Czy też mnie za to ocenisz ?
Raz mi się zdarzyło, że pojechałam w góry, w czasie kiedy jeden z nich był trochę chory i potem wynikły z tego poważniejsze komplikacje (włączając w to szpital i obawę o życie). W zasadzie nie powinnam była wtedy jechać.
Ale skąd mogłam wiedzieć z góry ?

grubyilysy napisał(a):
(O, generalnie to zdania bez składu dziś klecę, ale to ostatnie wyszło mi już tak jak powinno).


;-)


B.

Autor:  piomic [ Cz wrz 02, 2010 12:45 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Takie życie i takie niewdzięczne powołanie

grubyilysy napisał(a):
w moim wypadku to akurat obowiązek

Wielebny Grubyiłysy?
:wink:

Autor:  grubyilysy [ Cz wrz 02, 2010 12:46 pm ]
Tytuł: 

Basia Z. napisał(a):
Moim skromnym zdanie ocena czynów innych ludzi, to będzie jedna - na Sądzie Ostatecznym.

Jak sama nazwa wskazuje - to będzie ocena ostateczna. Oceny pośrednie mogę się okazać przydatne, by uczeń wiedział, w czym się tu jeszcze do egzaminu podciągnąć.

Basia Z. napisał(a):
Ale czyn jest skutkiem innych czynów, słów, sytuacji, a o tym nic nie wiesz.

Ale kolega Igi je w miarę wystarczająco sam opisał. Jakie by nie były, to...
Basia Z. napisał(a):
Acha - więc przyczepiłeś się do tego "oddam wszystko".

Nazwijmy to "formalnie" czy może "nominalnie" - właśnie tak. Ale rzeczywiście ten "frazes" wskazuje mi na głębsze podłoże, mianowicie przywodzi wizerunek osoby zadowolonej z siebie, swoich minionych czynów i obecnych motywacji. Głównie to przyczepiam się do tego drugiego.

grubyilysy napisał(a):
Dyskutuję z poglądami a nie oceniam człowieka.

Jakimi znowu "poglądami"? Jakie ja znowu poglądy wyrażałem z którymi chcesz dyskutować?


Basia Z. napisał(a):
No i tu właśnie się zasadniczo różnimy zdaniem.
Skąd wiesz, że "kochających" ? O tym Igi nic nie napisał.

I zwracam uwagę twoją, że chcesz zupełnie innej dyskusji! Chcesz dyskusji o dopuszczalności rozwodów - zapraszam do wątku "Krzyż na Giewoncie". Mnie ona w zasadzie mniej interesuje.
Ja tylko zwracam uwagę na własną samoocenę wyrażoną zdaniem "oddam wszystko" i tę, rzeczywiście, potępiam. Nawet nie oceniam, potępiam. Samoocenę oczywiście, nie kol. Igiego, ja dostrzegam tu subtelną róznicę, nawet jeśli ta "samoocena" jest dziełem Igiego.


Basia Z. napisał(a):
To wobec tego pytanie - czy dla dzieci korzystniejsze jest aby rodzice tkwili w nieszczęśliwym i niezgadzającym się ze sobą małżeństwie "dla ich dobra", czy lepiej aby żyli osobno, każde po swojemu, ale się realizowali.
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, po prostu może być różnie.
Każdy przypadek jest indywidualny...

Ze względu na troskę o czystość idei wyrażonej przeze mnie w tym wątku nie pozwolę ci jej rozmydlić dyskusją na inny temat - przenieś pytanie do wątku "Giewont" i tam ci odpowiem.

Basia Z. napisał(a):
i IMHO prawa do oceny nie masz.... Tego "obowiązku" nie rozumiem. Jaki w ogóle może być "obowiązek" pisania na forach internetowych ? (...)ale go oceniasz...

A ty mnie oceniasz. Jakim prawem jeśli mogę wiedzieć?

Basia Z. napisał(a):
Czy też mnie za to ocenisz ?
Raz mi się zdarzyło, że pojechałam w góry, w czasie kiedy jeden z nich był trochę chory i potem wynikły z tego poważniejsze komplikacje (włączając w to szpital i obawę o życie). W zasadzie nie powinnam była wtedy jechać.
Ale skąd mogłam wiedzieć z góry ?

Serio prosisz mnie o ocenę?
Podstawowe pytanie - wróciłaś do domu i radośnie usiadłaś do opieki nad dzieckiem ze śpiewem na ustach: "oddam wszystko za moje dzieci"?

Serdeczności,
grubyilysy

Autor:  grubyilysy [ Cz wrz 02, 2010 12:47 pm ]
Tytuł: 

piomic napisał(a):
Wielebny Grubyiłysy?
:wink:

Nieee... :D Mniejsza o to. :pirat:

Autor:  marx [ Cz wrz 02, 2010 1:09 pm ]
Tytuł: 

ufff... przebrnąłem przez wątek, zrozumiałem pokątnie w czym rzecz.

Zacytuję odnośnie tego co zrozumiałem.

"Alpinizm jest sztuką bezsensownego cierpienia, gdyż zmusza do czynienia rzeczy znienawidzonych lub nieprzyjemnych, np. marznięcia, wczesnego wstawania, dźwigania ciężkich plecaków i rezygnowania z towarzystwa kobiet. To ostatnie dałoby się wprawdzie zorganizować, ale w praktyce skuteczne połączenie wspinaczki i baby jest niemożliwe, a zresztą nie jeździ się 8000 kilometrów po to, co można mieć w domu i to w dodatku bez potrzeby wydawania kupy pieniędzy. " Alek Lwow

Pozory mogą być, że może być inaczej, lecz jednak na dłuższą metę wydaje mi się ze powyższe jest niestety prawdą. Jest to moje zdanie.

Czy są znane z historii alpinizmu związki które razem się wspinały? Sam facet, sama kobieta, dwóch facetów to wszystko tak. Dwie kobiety lub kobieta i facet już nie słyszałem. W innych dziedzinach tak: Paryscy, Centkiewiczowie, Halik.

Ale profesje, w których chodzi o ekstremalną przygodę (niekoniecznie górską) to jednak samotnicy: Pałkiewicz, Cejrowski, Kamiński

grubyilysy, wybacz rozmydlanie dyskusji

Autorom i bohaterom relacji, współczuje... zawiedzione przyjaźnie, związki (czy o cokolwiek chodziło), a przecież w pasji, którą kochają (często ryzykownej i śmiertelnej) muszą boleć i powodować rozgoryczenie przecież.

Autor:  grubyilysy [ Cz wrz 02, 2010 1:20 pm ]
Tytuł: 

Marx, jak na moje oko, to akurat twój post wydaje mi sie jak najbardziej na temat, tylko jedna drobna uwaga, nie chce mi się teraz upewniać na 100%, ale tak na 90% to Paryscy się jak najbardziej czasem razem wspinali.

Autor:  marx [ Cz wrz 02, 2010 1:29 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Paryscy się jak najbardziej czasem razem wspinali.
Tego też nie wiem. Uściślę pisząc o Nich to myślałem bardziej o pasji wydawania książek o tematyce tatrzańskiej (choć poparta była ona pewnie solidna praktyką)

Autor:  Basia Z. [ Cz wrz 02, 2010 1:42 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Basia Z. napisał(a):
Moim skromnym zdanie ocena czynów innych ludzi, to będzie jedna - na Sądzie Ostatecznym.

Jak sama nazwa wskazuje - to będzie ocena ostateczna. Oceny pośrednie mogę się okazać przydatne, by uczeń wiedział, w czym się tu jeszcze do egzaminu podciągnąć.


No dobra, z tym się zgadzam.
Jednak znacznie przedwczesne wydaje mi się ocenianie człowieka po jednym zdaniu (dwóch słowach) napisanych w trakcie dyskusji internetowej.

Bardzo jesteś pryncypialny.

Właściwie powinnam to napisać pod innymi Twoimi cytatami ale już mi się nie chce komponować tych cytatów.

grubyilysy napisał(a):
Chcesz dyskusji o dopuszczalności rozwodów - zapraszam do wątku "Krzyż na Giewoncie". Mnie ona w zasadzie mniej interesuje.


Przez tamten wątek nie mam na razie siły przebrnąć, strasznie rozmydlony.
Nie było mnie 16 dni - to mam zaległości.

Ale może do tego jeszcze wrócę.

grubyilysy napisał(a):
Basia Z. napisał(a):
Czy też mnie za to ocenisz ?
Raz mi się zdarzyło, że pojechałam w góry, w czasie kiedy jeden z nich był trochę chory i potem wynikły z tego poważniejsze komplikacje (włączając w to szpital i obawę o życie). W zasadzie nie powinnam była wtedy jechać.
Ale skąd mogłam wiedzieć z góry ?

Serio prosisz mnie o ocenę?
Podstawowe pytanie - wróciłaś do domu i radośnie usiadłaś do opieki nad dzieckiem ze śpiewem na ustach: "oddam wszystko za moje dzieci"?



Nie zrozumiałeś.
Ja jechałam z nim w góry, bo nie chciałam rezygnować z wycieczki, mimo że był trochę chory i właściwie powinnam była z niej zrezygnować.
No i w tych górach rozchorował się poważniej. Skończyło się szpitalem.

Potem sama do siebie miałam okropne pretensje, że nie potrafiłam zrezygnować.

(a jednak też nadal uważam że "oddam wszystko")

B.

Autor:  keff79 [ Cz wrz 02, 2010 1:45 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Ledwo zdobyła pani w maju Everest, a w czerwcu po krótkim odpoczynku wraz z mężem Ralfem Dujmovitsem wyruszyła na K2. Wiele pani od siebie wymaga.

Gerlinde Kaltenbrunner:

Po Evereście miałam jeszcze siłę. Miałam świeżą głowę. Naprawdę cieszyłam się na K2.

...

Pani mąż, który zdobył wszystkie ośmiotysięczniki, zawrócił przed wejściem na tzw. ramię K2 na wysokości 7600 m. Dlaczego?

Spadające kamienie były dla niego zbyt niebezpieczne. Był już na K2. Nie musiał wchodzić jeszcze raz.

Czy dyskutowała pani z nim?

Nie. Już dawno temu ustaliliśmy, że w takiej sytuacji decyzja partnera zostanie uszanowana. Zapytałam tylko: "Wszystko dobrze? Dobrze się czujesz? Możesz zejść?". Powiedział, że wszystko u niego w porządku, że mu przykro. Pożegnaliśmy się. Dopiero wieczorem, kiedy usłyszałam przez radio, że dotarł szczęśliwie do obozu, odetchnęłam z ulgą.


Może to tylko wyjątek, potwierdzający regułę.

Wrzucałem już ten wywiad w temacie o K2

http://adrenalina.onet.pl/alpinizm/calk ... tykul.html

Autor:  grubyilysy [ Cz wrz 02, 2010 1:45 pm ]
Tytuł: 

Basiu, przepraszam, ale odpiszę wieczorkiem, nie mogę teraz.

grubiańskości,
Gruby

Autor:  zjerzony [ Cz wrz 02, 2010 6:06 pm ]
Tytuł: 

marx napisał(a):
kobieta i facet już nie słyszałem

Eliza Kubarska i Dawid Kaszlikowski.

Autor:  staszek [ Cz wrz 02, 2010 6:44 pm ]
Tytuł: 

A o co tutaj chodzi, starałem się czytać ze zrozumieniem :?:
I ni .. nie rozumiem.
O dżem czy majonez :?:

Autor:  gouter [ Cz wrz 02, 2010 7:30 pm ]
Tytuł: 

przeczołgałem się przez wątek, :faint:
Czy jest tu ktoś na forum nie po rozwodzie :?: :?: :?: :shock:
Idąc za filozofią Igiego powinienem być następny

Autor:  keff79 [ Cz wrz 02, 2010 7:58 pm ]
Tytuł: 

gouter napisał(a):
przeczołgałem się przez wątek, :faint:
Czy jest tu ktoś na forum nie po rozwodzie :?: :?: :?: :shock:
Idąc za filozofią Igiego powinienem być następny


Ja jakoś nie mam takich problemów. Po prostu od czasu do czasu tak siądę, spojrzę przez okno gdzieś daleko na świat i mówię tak:

"Babo, tza mi iść ku góze..."

po czym jem na śniadanie kolację i przed świtem wychodzę.

No ale my jesteśmy nowoczesnym małżeństwem opartym na wzajemnym szacunku i wyrozumiałości :D

Autor:  Rohu [ Cz wrz 02, 2010 8:10 pm ]
Tytuł: 

Dean Potter i Steph Davis

Autor:  Mooliczek [ Cz wrz 02, 2010 8:44 pm ]
Tytuł: 

Ja i Igi.

I chociaż wrzucamy sobie od huiuv, to dajemy radę. Pewnie zaraz podniosą się argumenty, żeśmy niedoświadczeni i gufno wiemy o życiu i wysokości - ale szczerze, to dick goes around me.

Autor:  golanmac [ Cz wrz 02, 2010 9:00 pm ]
Tytuł: 

Kilerus i Ja

Czasem też wrzucamy sobie od chu.jów, ale ogólnie sobie radzimy. Pewnie zaraz podniesie się krzyk, żeśmy tylko topograficzne ch.uje i w du.pie byliśmy, ale w smoczej, ale co mi tam.
my dick is long

P.S.
Nie wydaje się wam że ten śmiały wątek, posuwa się za daleko ?

Autor:  keff79 [ Cz wrz 02, 2010 9:06 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
.
my dick is long

P.S.
Nie wydaje się wam że ten śmiały wątek, posuwa się za daleko ?


"O jeden dick za daleko".

Autor:  Mooliczek [ Cz wrz 02, 2010 9:16 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
ten śmiały wątek

Wątek, powiadasz? Ja tu nie widzę "wątku", ino "wonty" - jak to w Hucie mawiają.
To - merytorycznie - przestało być wątkiem 3 strony temu.

Autor:  golanmac [ Cz wrz 02, 2010 9:21 pm ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
Ja tu nie widzę "wątku", ino "wonty"

Na usprawiedliwienie grubego, powiem że chłop z niego porządny, tylko marudzić lubi. Za to ten łysy ... to szkoda słów po prostu.

Autor:  leppy [ Cz wrz 02, 2010 9:35 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
chłop z niego porządny, tylko marudzić lubi

Ja tam wolę nieporządnych, którzy nie marudzą. ;)

Autor:  kilerus [ Cz wrz 02, 2010 9:55 pm ]
Tytuł: 

Ale daliście do pieca Panowie i Panie! MROK!!!

Autor:  grubyilysy [ Cz wrz 02, 2010 10:04 pm ]
Tytuł: 

Basia Z. napisał(a):
...Potem sama do siebie miałam okropne pretensje, że nie potrafiłam zrezygnować.
(a jednak też nadal uważam że "oddam wszystko")


Sytuacja normalna, zrozumiała, ja bym zrobił tak samo, a nawet robiłem tak nieraz. Oczywiście dokładnie świadczy ona o próbie godzenia sprzecznych tendencji, chciałaś egoistycznie dogodzić i sobie, i dziecku :D. Bo przecie jak by mu przeszło a nie pogorszyło się to by było cacy, wszyscy zadowoleni :-) . Tak wyszło, że nie wyszło.
I teraz nieco dziwne że miałaś jakieś pretensje do siebie, bo o co? Skoro "wszystko oddałaś" swemu kochanemu dziecku to mieć ich nie powinnaś. Chyba że z jednej strony czujesz że zawiniłaś, a z drugiej nie chcesz się pogodzić z takim postawieniem sprawy, że to twoja wina i nie "oddałaś wszystkiego".
Osobiście sądzę, że i ty i Igi chcecie powiedzieć "bardzo kocham moje dzieci". I tak by było OK i bym się pewnie nie czepiał. Jednak jak pisałem to nie jest tylko spór o słowa. W przeciwieństwie do Ciebie kolega Igi swoje postępowanie raczej uświęca i to mi się nie podoba. Ale to sprawa Igiego, ja tylko pisze co myślę.

Autor:  grubyilysy [ Cz wrz 02, 2010 10:08 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Na usprawiedliwienie grubego, powiem że chłop z niego porządny, tylko marudzić lubi.

Kwestia wieku, zobaczysz, jeszcze dwa trzy latka i Kiler zamiast "chcesz kanapeczkę"? będzie ci mówił już tylko "nie marudź stary".

Autor:  Rohu [ Cz wrz 02, 2010 11:29 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Kiler zamiast "chcesz kanapeczkę

Widzę grubyilysy, że kilera znasz jeszcze nieco za mało.
Oddałby koledze wszystko. Jakby trzeba było to nawet i ten jego aparat za wiele ciężko zarobionych tysięcy złotych, ale jego mrocznymi kanapkami by cię nie poczęstował nawet gdybyś z głodu umierał ;)

Strona 5 z 6 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/