grubyilysy napisał(a):
No strasznie się cieszę ze świętego oburzenia koleżanki, bo jak to mówią, "ten wątek ma potencjał" a jakoś tak przysychał.
Z tym świętym oburzeniem to znacznie przesadziłeś, ale też mam ochotę podyskutować.
grubyilysy napisał(a):
Po pierwsze - kim jestem żeby oceniać? Nie powiem bo cię to przecież w tym kontekście wcale nie obchodzi. Na pewno "nikim". A oceniać będę bo muszę i nie wolno mi inaczej. Takie życie i takie niewdzięczne powołanie, Bóg uczynił Michała, Abaddona i Lucyfera, ale ci to chociaż jakiś splendor mają, a co do mnie - przyszło mi pisać posty na forum TG i przy okazji czasem walić ludziom prawdę prosto w twarz, robota niewdzięczna, przyznaję.
Moim skromnym zdanie ocena czynów innych ludzi, to będzie jedna - na Sądzie Ostatecznym.
Ale podyskutować można.
grubyilysy napisał(a):
Po drugie - nie oceniam na podstawie dwóch zdań, tylko czynów właśnie, a oceniam konkretne słowa opisujące motywacje do czynów nie pasujące zupełnie.
Ale czyn jest skutkiem innych czynów, słów, sytuacji, a o tym nic nie wiesz.
grubyilysy napisał(a):
Basia Z. napisał(a):
Życie jest znacznie bardziej złożone niż się to niektórym wydaje.
W ten sprytny sposób chciałaś jak rozumiem napisać "gówno wiesz o życiu"?
No, coś w tym rodzaju
grubyilysy napisał(a):
Nie musisz mnie słuchać, masz prawo mnie nienawidzić a nawet na mnie pluć. Pamiętaj tylko że prawda wypowiedziana przez idiotę, plugawca i w ogóle gnoja, nie staje się przez to nieprawdą.
Z choinki się urwałeś ?
Nie mam najmniejszego zamiaru oceniać Ciebie ! (a tym bardziej nienawidzić i pluć)
Dyskutuję z poglądami a nie oceniam człowieka.
grubyilysy napisał(a):
Ale w ramach wiadomej sympatii (która mi tylko przeszkadza wykonywać moją robotę) powtórzę.
Kolega Igi mówi "oddam wszystko" podkreślając wielkość swojej miłości, ale czynami dokonanymi temu w sposób oczywisty zaprzecza. Generalnie to normalne, typowe - i niestety - zgubne okłamywanie samego siebie. Nasza wspólna pasja, tak samo jak każda inna, jest w zasadzie czystym egoizmem. Dla tej pasji jedni poświęcają więcej, inni mniej. Kolega Igi poświęcił prawo dzieci do posiadania kochających się rodziców.
No i tu właśnie się zasadniczo różnimy zdaniem.
Skąd wiesz, że "kochających" ?
O tym Igi nic nie napisał.
A może to "ona" była egoistką, bo chciała ten świat ułożyć tylko pod siebie ?
A może każde z nich było egoistami w pewnym stopniu i nie potrafili dojść do kompromisu ? (często się zdarza) - aż doszło do tego, że stali się sobie obcy ?
Można - na prawdę można (przy dobrej woli
obu stron i przy gotowości do kompromisów) tak sobie ułożyć życie aby pasja nie stanowiła przeszkody w życiu rodzinnym i znam co najmniej kilkadziesiąt przykładów takich rodzin.
Wręcz znam wiele rodzin, które ta pasja scala i jednoczy (choćby i moja stuknięta rodzinka)
grubyilysy napisał(a):
Nieważne czy to dużo czy mało ale w każdym razie nie pasuje do "oddam wszystko" bo jednak jak widać swojej pasji oddać nie chciał.
Acha - więc przyczepiłeś się do tego "oddam wszystko".
To wobec tego pytanie - czy dla dzieci korzystniejsze jest aby rodzice tkwili w nieszczęśliwym i niezgadzającym się ze sobą małżeństwie "dla ich dobra", czy lepiej aby żyli osobno, każde po swojemu, ale się realizowali.
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, po prostu może być różnie.
Każdy przypadek jest indywidualny i IMHO prawa do oceny nie masz.
grubyilysy napisał(a):
Czy ja kolegę Igiego za to potępiam? O nie! Do tego oczywiście prawa nie mam, mam jedynie prawo, a w moim wypadku to akurat obowiązek, nazwać rzecz po imieniu.
Tego "obowiązku" nie rozumiem.
Jaki w ogóle może być "obowiązek" pisania na forach internetowych ?
Poza tym - potępiać to go nie potępisz, ale go oceniasz
grubyilysy napisał(a):
Problemem mniejszym jest ten czy inny grzech, problemem prawdziwym jest tkwić w zakłamaniu względem samego siebie. Wszyscy zgrzeszyli i wszyscy potrzebują zbawienia, sęk w tym, że niektórzy do końca świata będą szukać usprawiedliwienia swoich czynów, święcie przekonani, że są "gotowi oddać wszystko".
A to - gówno prawda.
Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono.
Nie byłam w sytuacji ekstremalnej, nie wiem, czy w rzeczywistości "oddałabym wszystko" za swoje dzieci, ale w tej chwili tak uważam (mimo że to już dorosłe chłopy).
Czy też mnie za to ocenisz ?
Raz mi się zdarzyło, że pojechałam w góry, w czasie kiedy jeden z nich był trochę chory i potem wynikły z tego poważniejsze komplikacje (włączając w to szpital i obawę o życie). W zasadzie nie powinnam była wtedy jechać.
Ale skąd mogłam wiedzieć z góry ?
grubyilysy napisał(a):
(O, generalnie to zdania bez składu dziś klecę, ale to ostatnie wyszło mi już tak jak powinno).
B.