Mieliśmy plan wyjechać na 4 dni z Ukochaną, ale pojawił się problem z jej urlopem, więc w zeszły czwartek odbyłem nietypową wycieczkę w góry z kolegą z pracy. Kolega po górach w zasadzie nie chodzi, ale chciał zobaczyć jak to jest i po co ja tam ciągle jeżdżę. Piękno przyrody raczej mniej go interesowało, bardziej kwestia sprawdzenia się i pomęczenia dla przyjemności.
Wymyśliłem standardową 30-km pętelkę z Żabnicy, przez Prusów, Boraczą, Rysiankę, Romankę, Abrahamów. Zaczęliśmy skoro świt i ruszyliśmy żwawo pod górę. Z tym, że kolega dużo bardziej żwawo niż ja, ledwie Tobi go mógł dogonić. Przeszła mi przez głowę myśl, że czeka mnie ciężki dzień
Kolega po górach nie chodzi, ale ze sportem ma dużo wspólnego. W kwiecie wieku (34-lata). W młodości ćwiczył na wysokim poziomie podnoszenie ciężarów. Obecnie biega regularnie w Runmagedonach, przygotowuje się do maratonu. Z postury wielki umięśniony chłop, czyli teoretycznie nie długodystansowiec.
Rzuconej rękawicy nie podjąłem od razu, szedłem swoim tempem, nie tak szybkim, ale mogłem go utrzymywać dowolnie długo. Po jakimś czasie się zrównaliśmy, a głośność jego oddechu zwiastowała, że jednak nie będzie tak źle. Pierwsze piwko strzeliliśmy sobie na Boraczej.
Pogoda piękna, jednak przejrzystość fatalna. Coś tam pokazywałem, opowiadałem o górach. Na płaskich i mniej stromych odcinkach, szliśmy bez wyścigów.
Pokazałem koledze szczyt Lipowskiego i Rysianki.
A potem zeszliśmy do schroniska na kolejne piwko, a nawet wyszło po dwa.
Widoki z Rysianki są najlepsze w Beskidach i chyba zaczynało mu się coś podobać.
Miałem taki plan, żeby na podejściu na Romankę trochę go zgubić. No cóż, ja też jestem samcem alfa
Ku mojemu lekkiemu zdziwieniu plan się nie udał. Na tym pierwszym stromym odcinku podejścia trzymał się cały czas za mną, później już odpuściłem.
Potem, jak to zawsze na Romance, było pięknie.
Drzewa, które uschły wiele lat temu, stały się jak kamień.
Na zejściu pokazywałem, przez jakie górki będziemy jeszcze iść. Po prawej Skała (946), szlak ją omija, kolega był zawiedziony, stwierdziłem, że chętnie możemy o nią wydłużyć, szczególnie, że jeszcze nigdy tam nie byłem.
Widok wstecz na Romankę, mój ulubiony - kawał góry.
Bezszlakowe podejście na Skałę idzie wzdłuż linii energetycznej, prosto pod górę. Nawet dość zaskakująco stromo i długo. Tym razem postarałem się lepiej. Może piwo już przestało na mnie działać, albo na koledze odbiły się trudy długości wędrówki, w każdym razie coraz słabiej słyszałem z tyłu jego dyszenie, więc dołożyłem jeszcze trochę od siebie i na górze jak się odwróciłem, to go nie było.
Góra Skała okazała się ładnym miejscem.
Kolega dotarł po chwili. Wypił duszkiem cały Oshee energy drink 750 ml i powiedział, że jest szczęśliwy.
Abtahamów i coś co chyba jest uprawą trawy, którą się potem wycina w kawałkach i przenosi w miejsce docelowe. A w tle Romanka i Rysianka.
Jak z pocztówki.
Zbliżamy się do końca. Jeszcze tylko małe wydłużenie do bunkrów, gdzie nigdy nie byłem.
Bunkier cieszy się sporym zainteresowaniem turystów, ale również alkoholików (puste butelki), seksoholików (zużyte prezerwatywy) i narkomanów (strzykawki).
Końcówka asfaltem z widokiem na Prusów.
Kolega bardzo zadowolony. Ja również.