kilerus napisał(a):
Tatry to nie melodramat. To nie "taterki", kwiatki w dolinkach, świstaczki i inne duperele. Przynajmniej nie dla mnie. To prawda, że to piękne góry, które urzekają nas swoją formą i kolorami ale przecież poza tym banalnym pięknem jest jeszcze coś. Posępne, mokre, brutalne i niedostepne. To jest ich prawdziwe piękno. To jest coś, co chcę poczuć i ujarzmić. Chcę je pokonać i pokonać siebie. Dlatego chciałbym żeby moje zdjęcia stawały się bardziej mroczne i ponure.
Ciekawe spostrzeżenia, ale myślę, że wszystko ma dwie strony i góry są piękne nie tylko wtedy gdy jest mrok i posępność. Bez tej drugiej - nazwijmy ją "słonecznej" - strony gór, twoja posępność i surowość nie ma racji bytu, tak jak ciemność nie ma racji bytu bez światłości i vice versa. Moim zdaniem piękno gór jest wtedy pełne kiedy odbierasz je w każdych barwach, tzn. zarówno wtedy kiedy jest słońce, jak i wtedy kiedy jest mgła i mrok, ale można powiedzieć, że dostrzeżenie go w tej drugiej sytuacji i cieszenie się nim jest cenniejsze, bo wymaga od nas pewnej inwencji twórczej, tzn. sami musimy coś wnieść do tego posępnego krajobrazu, żeby nadać mu piękno, a tym czymś jest walka i ujarzmianie siebie o którym piszesz. Więc żeby dać sie ponieść temu pięknu musimy dać coś od siebie, wtedy ono ma najwyższą wartość.
To tyle moich skromnych przemyśleń.