Jeszcze podczas urodzinowego obiadu w knajpie Ukochana zapytała "gdzie idziemy jutro?"
Wykorzystałem jej chęci i namówiłem do kolejnego wczesnego wstawania

Pojechaliśmy za granicę. Na słowacką Orawę, a dokładnie na Skoruszynę z Brezovicy.
Zaparkowaliśmy pod kościołem i ruszyliśmy na szlak mijając sporo miejscowych idących na mszę. Wszyscy mówili nam "dobryden", nawet ksiądz, który też podążał.
Szybko wyszliśmy za miejscowość. Poranek był rześki: 10 stopni, ale tego dnia miały być rekordowe upały w tym roku i były...

Ograniczona przejrzystość. W powietrzu jakby coś wisiało. Magurka w Magurze Orawskiej, Pilsko, Babia.

Przerażone kozy, które zobaczyły Tobiego bez smyczy. Zaraz potem pobiegły w stronę Tatr, żeby się rzucić w przepaść.

Porzuciliśmy żółty szlak, aby zdobyć Ostrý vrch (942 m).

Fajna chatka z trawiastym dachem. W słoneczku wypijamy piwko, bo już zaczyna mocno grzać.

Przed nami kolejna góra Javorinky (1122 m).

Wracamy do szlaku i uwagę zwraca dziwna skrzynia... co to jest?

W środku małe conieco. Spędzamy tu resztę dnia zjadając i wypijając wszystko.
Żartuję... wzięliśmy tylko 1 piwko (wspólne), przeterminowane chrupki (dla mnie) i "piernik pardbubicki z borówkowym napluciem" (dla Ukochanej). Na piwku było napisane "zdarmo", czyli za free, przeterminowane chrupki to też wiadomo za free, a piernik to prezent dla Ukochanej, czyli też free.
Żartuję... chcielismy zapłacić, ale nie było cennika, tylko napis, żeby wrzucić drobne do skarbonki, a nie mieliśmy drobnych, więc ostatecznie wyszło za free.
Żartuję, tzn. nie mieliśmy drobnych tylko same grube, więc wrzuciliśmy papierka.
Co ciekawe można nawet płacić jakimś QR-kodem.
Czemu u nas nie ma takich miejsc?


Jest tam jeszcze huśtaweczka. Tobi był przerażony.

Idziemy dalej. Szlak jest przyjemny.

Po dojściu do grzbietu głównego już nie jest tak przyjemnie. A podejście na Skoruszynę jest długie i monotonne.

Skoruszyna (1314 m). Widoki z wieży.

Wieża jest wysoka i w pewnym sensie trudna, bo prowadzi na nią jedna długa drabina.

Dlatego Tobi był bardzo rozczarowany, że nie mógł zdobyć...

Na szczycie jest jeszcze fajna nowa chatka. Chyba do wynajęcia przez booking, bo przy wejściu są skrzyneczki na szyfr.

Rozpoczynamy zejście, całkowicie bezszlakowe. Od razu ładniejsza droga.

Wychodzimy na łąki leśne. Cudne są, aż sobie robimy przerwę na leżenie.

Rozległe...

Romantyczne...

Bardzo ładne...

Pod lasami miejsce kultu religijnego.


A potem łąki pola i pastwiska.


Przed nami miejscowość Liesek.

Potem w planach było przejście dołem do Brezovicy. Jednak z drogą jest problem. Znika, jest pozagradzana ogrodzonymi pastwiskami. Do tego jest 30 stopni i Ukochana zaczyna się przegrzewać.

Wiec sobie wędrujemy. Ładnie jest, tylko porażenie elektrycznym ogrodzeniem nie należy do najprzyjemniejszych.

Nie każda łączka jest wykoszona. trzeba omijać.

W końcu widać domy na obrzeżach Brezovicy. Już prawie sukces.

Jeszcze tylko mały ciek wodny, wystarczy zrobić skok na 50 cm. Niestety przegrzana, osłabiona i pokopana prądem Ukochana była w stanie zrobić skok na 45 cm i prawie zginęła.

A na wszystko patrzyła z oddali Babia.

Taka to była wycieczka w nieznanej okolicy. Super są te słowackie łąki!
