13. Kuźnice - Jaworzynka - Murowaniec - Rówień Waksmundzka - Gęsia Szyja - Rusinowa Polana - Palenica - 10.9.
Nie.Nie można fałszować historii.
Po zapoznaniiu się z moimi archiwami pragnę sprostować niektóre fakty z relacji Michała.
Plan na ten dzień jest nie mniej ambitny jak wejście na Cubrynę. Umawiamy się z Anią Kamzik na OP od Skrajnego Granatu do Krzyżnego.
Zwłóczę moje obolałe członki o nieludzkiej godzinie 6.50 by pożegnać Hetmana Żywieckiego i przemiłą towarzyszkę wczorajszego wypadu( o tym że nie udzieliła mi pomocy po wypadku delikatnie przemilczę) Anię S.
Wtaczamy się z Modem na Dworzec PKS, a tam świetna informacja: a) Mikrobus nie jeżdzi od 1 września i b) Atamany bedą za 1,5 godziny bo muszą sie spakować. Rodzi się we mnie nadzieja, że wreszcie jak normalny turysta pojdę sobie z ciekawym towarzystwem do Jaworzynki(bar w Kuźnicach) albo wysokogórsko do Murowańca i tam spędzę dzień na wypoczynku z piwkiem w ręku.
Początkowo jest dobrze- Condor Żywiecki daje sie namówić na piwo( "Donuś jedno możemy, ale dalej bez szopek"). Do tego śniadanie.
Przychodzi Michał i Asia, pojawia się Ania która zaraz znika by biegać po tatrach. Następuje smutna chwila pożegnania Łukasza i Ani.
Łukasz ma minę człowieka spełnionego i kotłuje sie we mnie pytanie czy to ze względu na gorskie podboje, czy to że oparł się pozegnalnej wiśniówce.
Pozostając sami podejmujemy decyzję o tym że podejdziemy do Murowańca i tam podejmiemy decyzję co zrobić z tym dniem.
Robimy zaopatrzenie( w Murowańcu piwo jest drogie) i popieprzamy Jaworzynka do celu. Pogoda rewelacyjna, ale idzie mi się cieżko, nie mogę osiągnąć normalnej temperatury pracy, Michał mi ucieka, a nie mogę zgubić Moda z ogona. By odpocząć robię zdjęcia Jaworzynki, Która skąpana w słońcu wygląda rewelacyjnie.
Wreszcie Karczmisko z pięknym widokiem na Halę Gąsienicową i Zakopane.
Osiągnięty czas wejścia jest rewelacyjny. Po 3 minutach przychodzi modo i całą banda udajemy się do Murowańca po drodze robiąc parę zdjęć otoczeniu Hali Gąsienicowej
Dochodzimy do Murowańca, jestem szczęśliwy, realizuje się turystycznie.
Spożywamy przyniesione browce i dodatkowe z bufetu, odpoczywając w patrycjuszowskich pozach.
Niestety, zaczyna się dramat. Pomysł Michała by pójść na Psią Trawkę, po drodze przez Gęsią Szyję akceptuje Modo
.Michaś wesoło oznajmia ze wg. mapy jest to 3,5 godz , a my to zrobimy w 2 godz
.
I tu zawodzi mnie czujność
Nie sprawdzając mapy(straszny błąd) z ciężkim sercem zgadzam się na lekką przechadzke
Coś co mam być lekkie i przyjemne robi sie cięzkim przedzieraniem przez mokradła i siedmiomilowy las. Podążam za Michałem i wyjaśniam sobie szeptem kim jest Michał i Tomeki kim były ich matki( przepraszam za niecenzuralne odzywki), później szept zamienia się w krzyk. Ta droga jest kompletnie bez sensu - żadnych widoków- tylko las.
Skrócenie czasu też nie wychodzi- idziemy zgodnie z czasami z tabliczek.
Przypomina mi się powiedzenie jednej z moich koleżanek , że aby tu iść to trzeba mieć...
Na szczęście za wiarołomstwo jest kara i Michał spotyka swojego pogromcę
i jest tak zafascynowany tym pieskiem, że wprowadza mnie do jakiegoś wąwozu z którego nie ma wyjścia. Miotamy się kilkakrotnie w tą i z powrotem. I nie wiem czy nie skończyło by sie na interwencji TOPR-u, gdyby mój stary nos górski nie znalażł rozwiązania-delikatny skrót.
Po kilku( chyba) godzinach osiągamy Rówień.Niestety Psia poszła się paść bo niby nie zdążymy, a była tak blisko.
Przewodnicy po po spożyciu i długiej naradzie postanawiają, że by gawiedź którą wiodą ( ja i Asia) nie psioczyła to pokażą nam Gęsią Szyje.
No i po forsownym marszu i tylko sobie znanymi ścieżkami i skrotami doprowadzaja nas pod szczyt. I kolejny dramat. Szczyt zdobywa tylko Kierownik sportowy wyprawy Michał, ale robi to brawurowo w alpejskim stylu- bez asekuracji i tlenu.
Nam maluczkim pozostaje utrwalenie widoków
Niestety dramat się pogłebia - pada bateria w aparacie fotograficznym.
I tu niespodzianka udaje mi się zrobić jeszcze jedno zdjęcie. Spójrzcie sami na ten cynizm, pogardę, ironię w oczach, no i ten uśmieszek- mówiący sam za siebie, co przewodnicy myślą o klientach, gdy uda im się ich zrobic w balona.I tak to z przyjemnie zapowiadajacego się dnia, zrobiła się niezła wyrypa.
Po zejściu na Palenicę i zakończeniu misji przewodnickiej zarówno Michał jak i Tomek stali się normalnymi ludzmi. Czule sie pożegnaliśmy i do zobaczenia za rok( albo wcześniej).