No to ten... Nie będę się rozpisywał, czy przewracał forum do góry nogami. Kilka zdań, pare zdjęć, ja z polskiego zawsze byłem noga
Plan wyjazdu w Tatry zrodził się jakoś po obejrzeniu prognoz na weekend ( tych pogodowych oczywiście ). Słońce, ciepło i co najważniejsze - sucho! Chłopek kusił od jakiegoś czasu - za Waszą sprawą rzecz jasna. Jednak im więcej o nim czytałem, tym bardziej dochodziłem do wniosków, że to jeszcze nie dla mnie. W Tatrach Wysokich byłem w zasadzie tylko raz ( niby przez kilka dni, ale jednak ), doświadczenia nie ma, a papierosy rzuciłem dopiero rok temu. Zaplanowałem więc sobie Piątkę, Szpiglasy,Wrota Chałubińskiego i zejście do Palenicy. Miało byc lekko, przyjemnie i do bólu bezpiecznie.
Ekipa w liczbie dwóch ludziów: Ja i moja znajoma - Magda. Z Krakowa wyjeżdżamy jakoś przed 6, może po 5, nie pamiętam. Nie pamiętam, ponieważ mój organizm, w weekendy przed godziną 10, po prostu nie funkcjonuje. Palenica osiągnięta o 7, kończyliśmy juz trzeci rząd samochodów. Jest całkiem ciepło i przyjemnie - ruszamy. Rozmawiamy sobie o tym i tamtym, nagle pojawiają się Wodogrzmoty, chwila postoju i tak mnie jakoś ruszyło: "Pieprzyć to! Chodźmy na Chłopka! W tym roku okazji juz pewnie nie będzie, poza tym byłem na górze Żar, więc co może mnie spotkać gorszego?" Ok. Jest 7 z hakiem, Magda ma być w Krakowie najpóźniej o 20 i narzuca tempo. Dla mnie mordercze - o godzinie 9, meldujemy się nad Czarnym Stawem. Ja lżejszy o płuco, które gdzies wyplułem po drodze. Chwila przerwy, 4xMars, 1xTiger i rzut okiem na Oko, już mi lepiej.
Siły wróciły, możemy śmigać dalej. Na początek wygodne schodki wśród kosówki, później mniej wygodne głazy, ale źle nie jest i wciąż całkiem płasko. Kolejny rzut oka przed siebie:
Widoki coraz fajniejsze, ja coraz częściej zastanawiam się patrząc na Kazalnicę, którędy prowadzi szlak - przecie tam nie ma jak! Wszędzie stromo, ścieżki nie widać... Ale co tam, idziemy dalej. W zasadzie wciąż ładnie ułożoną ścieżką z kamieni, jednak robi się coraz bardziej stromo. Ja zapominam już o zadyszkach, miękkich nogach i nie mogę sie doczekać co będzie za kolejnym zakrętem, winklem itd Nagle ostry zakręt w prawo i pierwsze trzy klamry:
Co by była jasność dla tych co nie byli - zdjęcie zrobione po przejściu tego fragmentu. Jest przepaść, jest wąsko, jednak moim zdaniem, te klamry są ułozone w trochę dziwnym miejscu. Te dwie, zastąpiłbym jedną dłuższą i przesunął w stronę robiącego zdjęcie. Natomiast trzecia jest jak najbardziej ok i jej nie ruszać w ogóle - przydaje się ( Świetne zdjęcie tego punktu, jest w jeszcze świetniejszej relacji Vespy na Jej blogu. Swoją drogą ja bym tam tym kominkiem nie zszedł - nie znam "techniki szpagatowej"

) I w zasadzie od tego miejsca zaczyna się wspinaczka - bez rąk tam się nie da

Jest ostro w górę, trzeba uważać za co się łapie ( mówię o skałach i kamieniach - jakby juz cos komus do głowy innego przychodziło

), ale poza tym trudności nie ma. Jest gdzie postawić nogę, nie trzeba kombinować - praktycznie jak po sznurku
W pewnym momencie pojawia się klamra numer 4. W sumie nie wiem po co:
I ostatnie trzy z wszystkich ułatwień na szlaku ( tak, jest ich całe siedem i są w trzech miejscach ) Te akurat bardzo mi sie przydały z racji ułożenia kamieni.
I to w zasadzie tyle z " trudniejszych" momentów wspinaczki. Dalej idziemy sobie kamienną ścieżka w górę i wkrótce docieramy na Kazalnicę
Jest całkiem szeroko i bezpiecznie, no i te widoki na Oko, Czarny Staw i Rysy - bajka. Z Kazalnicy ruszamy znów pod górę. Ścieżka jest dość eksponowana, jednak tragedii nie ma
I po chwili docieramy na Przełęcz. Tutaj tłumy
Wyjście zajebiście mi sie podobało, szlak naprawdę rewelacyjny i przy takiej pogodzie, nie uważam żeby był trudny. Dojście z Palenicy zajęło nam 4h. Nie wyobrażam sobie za to pójścia tam w czasie deszczu, czy przy oblodzeniu - jest dokładnie tak jak mówiliście - bez sprzętu, najlepiej dzwonić do TOPRu. Jeszcze taka ciekawa sprawa, z którą spotkałem się poraz pierwszy - na przełeczy cholernie zaczęło mnie ciagnąć na jakieś zejście ze szlaku. Koprowy był tak blisko, a o Pośrednim to nawet nie wspomnę ( na jego szczycie kręcili się jacyś osobnicy ). Chyba dobrze, że mieliśmy mało czasu...
Aha, najgorszy moment całej wycieczki - zejście z Czarnego Stawu do Palenicy - takich tłumów jeszcze nie widziałem

i powrót do Krakowa, ale to chyba nic nowego, prawda?
Rafale, teraz Twoja kolej! Jeśli ja tam wlazłem, to każdy da radę
