Na szczycie są cztery osoby, jeden gość ostro nadaje przez krótkofalówkę, robimy sesjone, wpis do zeszytu, nigdzie się nie spieszymy.
Robię sobie spacerek granią na wschód.
Fajnie odbija się Żabia Lalka w Czarnym Stawie.
Termosy dwa.
Siedzimy z godzinkę, ale trzeba się zbierać. Jak wyszliśmy od razu na Wielkiego Mięgusza, to teraz idziemy na Pośredniego, Cubryna zostaje na następny raz, szkoda czasu i energii.
Jak weszliśmy, tak schodzimy, granią, żlebem w dół i Drogą po Głazach do żlebu spadającego z Mięguszowieckiej Wyżniej.
Żlebem podchodzimy dość wysoko, potem robimy trawers w kierunku wspomnianego wcześniej filara, po przewinięciu się przez niego widać już blok szczytowy Mięgusza Pośredniego.
W pięć minut jesteśmy na drodze w kierunku wierzchołka. Troszkę się pogoda zmieniła po naszej stronie Tatr, doliny zasnuły się mgłą a na słowackiej stronie lampa.
Czekamy chwilę bo chłopaki kończą zejście z Pośredniego, szli od Chłopka i trawersem pod szczytem wracają z powrotem na przełęcz, my wyciągamy szpej, bo wypadałoby go użyć jak się go przez całą drogę niosło
Tutaj kolejny raz zmieniamy plany, bo w planach nie było przejścia granią z Pośredniego na przełęcz, ale zrobimy sobie rekonesans bo w przyszłym roku chcemy przejść całą grań Chłopek - Hińczowa.
Idziemy na lotnej, w sumie to jedno miejsce tylko utkwiło mi w pamięci, gdzie trzeba było zejść wąskim kominkiem.
Grań jest fajna, jest co robić i przede wszystkim jest lita, żadnego parchu.
Ostatni rzut oka na Moko.
I grań wyraźnie zaczyna opadać.
Docieramy na przełęcz, w sumie to na Czarnego Mięgusza nie mamy już ani ochoty, ani siły, ten szczyt można zaliczyć przy okazji. Na przełęczy grupka szykuje się do noclegu, ale nie zazdroszczę im bo wieje jak cholera, za bardzo nie ma się gdzie schować by trochę osłonić się od wiatru. Zaczynamy schodzić wyraźną ścieżką do doliny.
Jak dotarliśmy już do satwu to teraz wiadomo jest, w którym miejscu trzeba odbić w górę i jak się kierować by wyjść z Hińczowej na Chłopka, nie łatwo jest z dołu się wstrzelić w ścieżkę, bo ostatni fragment jest po dużych głazach. Przy zejściu jeszcze parę fotek i ciśniemy do Popradzkiego.
Świetny dzień na konkretnym przejściu, dobrze że nie zrealizowaliśmy pierwotnego planu bo byśmy się wypśtykali na cacy z sił a jutro kolejna wyrypa się szykuje.