Najlepszą pogodę z całego wyjazdu zapowiadają na sobotę, ślę więc sms-a do kolegi Bogdana, czy ma luz, czy pracuje na chlebuś, wyszło, że ma luz a chlebuś zje czerstwy
Bogdan przyjeżdża do Nowego Targu, gdzie pod Tecso zostawia samochód i moim mkniemy na Słowację. Samochód zostawiamy znów przy stacji elektriczki w Tatrzańskiej Polance. Pomimo, że jest 6 to przy drodze ruch jak na Krupówkach w środku dnia, no tak szerokie rzesze czekają na transport do Śląskiego Domu a potem na Gerlach, takich tłumów przed wejściem w Wielicki Żleb to jeszcze nie widziałem. Nawet nie sprawdzałem w jakim czasie dotarliśmy do Śląskiego Domu, zakodowałem tylko, że hotelowy Land Rover obrócił trzy razy na dół po klientów. Pogoda tego dnia maiła być zacna, zapowiadali 9h nasłonecznienia, tym czasem siedzimy sobie na ławeczce i obserwujemy jak w ekspresowym tempie chmury kotłują się nad Staroleśną i Wielickimi Granatami. Zagaduje nas para idąca na Małą Wysoką, która również ma obawy co do pogody, ale rozwiewamy ich wątpliwości stanowczo komunikując, że w tym roku mamy zawsze pogodę w górach i tym razem nie będzie odstępstwa od normy
Ruszamy niespiesznie w górę Wielickiej Doliny, Gerlach odsłonił swe oblicze, także robi się lampa
W Wielickim Ogrodzie odbijamy wyraźną ścieżką w stronę Kwietnikowego Żlebu i mozolnie pniemy się po trawkach i skałkach do góry.
Przed wejściem w żleb zakładamy plastik.
Kawałek żlebem po prawej stronie.
Pod progiem trzeba przewinąć się na drugą stronę żlebu.
Jak na podejście żlebem to sporo rąk trzeba używać
Będąc już po lewej stronie żlebu zauważam grupę czterech osób, która właśnie wkroczyła na zakazaną ścieżkę i żwawo podąża w naszym kierunku.
Docieramy do Kwietnikowego Kotła i trawersujemy go pod Kwietnikową Strażnicą.
Czytałem trochę opisów wejścia na Staroleśną, że to dość zagmatwany topograficznie rejon, ale wszystko sprowadza się do okrążenia Kwietnikowego Kotła prawą stroną i strawersowania Rogatej Turni pod jej ścianą, ślady deptania są, chociaż kopczyków nie widziałem.
Żleb wprowadzający na Zwodną Ławkę.
Widok na Pawłową i Kwietnikową Turnie.
Widok na Kwietnikową Strażnicę z góry.
Okrążamy kocioł, pierwsza możliwość wejścia na jakiś punkt widokowy pojawia się w miejscu gdzie dociera Granacka Ławka znad Wielickiego Stawu, potem jeszcze do góry i kolejny punkt, z którego można granią wejść na Rogatą Turnie i gdzie zaczyna się jej trawers w kierunku Staroleśnej. Podchodzimy trochę na zbocze Rogatej, ale nie wchodzimy na nią, zostawiając to sobie na inną okazję.
Robimy mały popas, grupa pościgowa jest już pod strażnicą, tempo mają niezłe, ja korzystam z okazji i wchodzę na Podufałą Turnie.
Zwijamy się i pakujemy w trawers, gdzie znów pojawia się odwieczne pytanie, Staroleśna to ta, czy tamta kupa kamieni ?
Klimkowe Wrótka już widać.
Jeszcze tylko na dół i do góry i ...
Docieramy do kominka, widać go już z daleka z ringiem u góry i zastanawiam się po co tam iść, do góry średnio a na drugą stronę też trzeba zejść i potem żlebem na Kwietnikową Przełęcz. Całość obchodzimy wygodnie po skałach Rogatej i schodzimy bezpośrednio na przełęcz.
Na Wrótka po piargach i jesteśmy.
Pierwsze wchodzimy na Klimkową Turnie.
Potem na Tajbrową Turnie.
W puszce szczytowej znajduje się papierowa breja, także wpisu nie ma. Pora na dwie kolejne turnie, Kwietnikową po lewej i Pawłową.
Kolega zostaje na Tajbrowej, więc mam fotki z Kwietnikowej.
Dwie najwyższe turnie i Sławkowski.
Kolega dociera na Kwietnikową i robimy dłuższy odpoczynek, ta turnia jest chyba najfajniejsza z tych czterech, od strony Wielickiej Doliny jest fajny balkon, na którym można się wygodnie wyłożyć z pięknym widokiem na Gerlach.
Pozostała jeszcze Pawłowa, na którą robię free solo
Na Małej wysokiej cały dzień tłumy i gąsienica z Polskiego Grzebienia. Na jednym ze zdjęć z Pawłowej widać dwie osoby schodzące na Zwodną Ławkę ze Zwalistej Turni, czekamy więc spokojnie na Kwietnikowej, aż wejdą do góry i podziela się opinią jak to wygląda. Schodząc z Tajbrowej na Kwietnikową rzuciłem tylko okiem do żlebu, nie wchodziłem by sobie nerwów nie szargać, ale żleb wąski, stromy, dużo kamieni a jak z Pawłowej zobaczyłem jak jest podcięty to już miałem dość. Przy zejściu z Pawłowej rzuca mi się w oczy wyraźny trawers pod turnią w stronę Zwodnej Ławki, nie mam jednak żadnej asekuracji a jest dużo luźnych kamieni pod nogami i lufa też niczego sobie, więc nie pcham się dalej. Wracam na Kwietnikową, ubieramy uprzęże i idziemy w stronę trawersu pod Pawłową, po drodze mijamy Słowaków schodzących z Pawłowej bo okazało się, że nie poszli żlebem a bezpośrednio na turnie, więc jak oni weszli to my zejdziemy. Zamieniamy kilka słów i gość mówi, że poniżej są dwa ringi do zjazdu. Schodzimy w dół na lotnej z przelotami, chociaż ciężko cokolwiek założyć, żadnych odstających kamieni na pętle, ani szczelin, ogólnie dość gładka skała i to jeszcze mchem porośnięta. Docieramy do niższego ringa, wzmacniamy go wiszącym z niego sznurkiem i zjeżdżamy prosto na przełęcz.
Ściana Pawłowej i lita ściana Klimkowej robią wrażenie.
Powoli wchodzimy na Zwalistą Turnie, pierwsze lekki trawers pod granią a potem łatwym kominkiem na grań.
Zejście ze Zwalistej też emocjonujące, ponoć jest tam I.
Coraz bliżej do Baniastej Turni.
Na Baniastej luzujemy szyki i przybieramy bardziej plażowy look
Tu jeszcze z carami.
Kierunek Mała Wysoka.
Na szczycie sporo ludzi i ciągle dochodzą nowi.
Drugi raz tutaj.
Ostatni rzut oka na Staroleśna Dolinę.
I na Staroleśną.
Jest po 15, więc powoli zwijamy się na dół, po drodze jeszcze mały korek na łańcuchach i ostatni rzut oka na trasę z zejścia do Wielickiego Ogrodu.
Przy samochodzie jesteśmy koło 18. Żegnamy słowacką ziemię, na którą powrócimy za trzy tygodnie, ponownie wchodząc na Polski Grzebień przez Wielicką Dolinę