Jakiś czas temu wymyśliłem sobie, że skoro Pieniny mam w większości schodzone to fajnie było by ,,machnąć'' je w całości... Kierunek mógł być tylko jeden: ze wschodu na zachód, od Jaworek do Czorsztyna...
Pogoda zamówiona, urlop wzięty, a więc start! 6.20 meldujemy się w Krościenku i łapiemy busa do Szczawnicy. Na miejscu okazuje się, że połączenie do Jaworek mamy za około godzinę, więc chórem stwierdzamy, że szkoda czasu i dołożymy 5 kilosów do całości, by w konsekwencji skończyć na prawie 40...
Ale co tam pogoda ,,jak złoto'', a do wieczora daleko...
Po rozgrzewce wchodzimy w Białą Wodę i pędzimy (w towarzystwie owieczek i pięknych widoków) na Przełęcz Rozdziela (803 m), która oddziela Beskid Sądecki ze Szczobem (920 m) od Wierchliczki (960 m) należącej do Małych Pienin, gdzie spotykamy dwóch chłopaków z łodzkiego robiących KGP z którymi razem idziemy na najwyższą w Pieninach Wysoką (1052 m) (nie pomijając co ciekawszych brakujących szczytów) i wspólnie jemy przemiłe śniadanko (serdecznie Was pozdrawiam jeśli to czytacie, dajcie znać jak poszło z Lackową i Radziejową).
Oby człowiek zawsze jadł śniadania w takich miejscach to by wszystko smakowało...
Żegnamy się i mimo wspaniałych widoków lecimy dalej w stronę Durbaszki, zahaczamy o schronisko i ,,spacerkiem'' dalej na zachód przez Wysoki Wierch (899 m) i Rabsztyn (847 m)...
Polecam szczególnie ten pierwszy, jest świetny widokowo w każdą stronę świata. Świetnie sprawdzają się tu słowa św JPII, który kiedyś powiedział: Czy podziękowałeś Bogu, że masz oczy?
Tuż po południu meldujemy się w Schronisku PTTK Orlica i szykujemy się do przepłynięcia Dunajca. Wiemy że połowa planu wykonana. Małe Pieniny za nami, czas na Pieniny Właściwe. Flisak z którym się przeprawialiśmy stwierdził, że gdyby więcej było takich harpaganów co dwu dniowe trasy robią w jeden dzień to nic by nie zarobili... Może i racja, więc od teraz radzę by robić ją na dwa dni...
Po 30 minutach meldujemy się na Sokolicy (747 m) i grzejemy się w słoneczku, focimy, podziwiamy i (lubię to słowo) kontemplujemy
całość, wspaniały nastrój psuje wycieczka tzw. ,,zielona szkoła'' wyją jak im ciężko, i klną na wszystko że już chcą schodzić i kto pierwszy będzie się kąpał... Myślę sobie: trzeba było nad morze jechać... Co gorsza oni kiedyś będą nas leczyć, nami rządzić itp aż strach pomyśleć... :/ Po przejściu Sokolej Perci meldujemy się na Trzech Koronach (982 m), a tam jeszcze lepsza ekipa, tym razem słowacka. Na słupku cały przegląd alkoholi słowackich i ich rozbawione chodź już nieco podpite buźki...
Bez komentarza...
Słońce coraz niżej każe rozpocząć ostatni odcinek z Przełęczy Szopka (779 m) do Czorsztyna. Po godzinie meldujemy się przy drodze Krośnica- Nidzica i wchodzimy na Hale Majerz, którą tryumfalnie z mega widoczkami na Taterki i Gorce dochodzimy już do Czorsztyna na 18.20. Równe 12 godzin i około 40 kilosów... Było warto jak zawsze w górach...
PS. Chciałem podrzucić garść informacji o Pieninach, legendy i inne ciekawe kąski które można wyczytać w necie, lub przewodnikach, nie mam jednak na to czasu... tak więc po więcej tam właśnie odsyłam...
Pozdrawiam serdecznie
Felek