Uzupełniłem ostatnią część albumu:
http://dabo.net.pl/gallery/?twg_album=2 ... ry_Ankogel --> 4 albumy na końcu
Od Niskich Taurów, które były właściwym celem całej wycieczki, dzieliła mnie w zasadzie tylko jedna góra: Weinschnabel. Problemem mogła być tylko pogoda, która według prognoz właśnie tego dnia miała się gwałtownie załamać. Rzeczywiście od rana napływały chmury, a na przełęczy musiałem się czołgać, aby popatrzyć na drugą stronę grzbietu. Na szczęście ścieżka prowadziła cały czas osłoniętymi od wiatru zboczami, chmury w większości zostały w dole, a na samym szczycie było znacznie spokojniej niż na przełęczy. Ostra wspinaczka po zamarzniętych skałkach na szczyt i zjazd w głębokim, nawianym puchu po drugiej stronie sprawiały, że bardzo cieszyłem się, że nie będę już musiał tamtędy wracać. Nie wiedziałem, że dalsza droga jest jeszcze ciekawsza. Trawers stu metrów zajął mi godzinę. Następny odcinek poszedł już znacznie szybciej: w godzinę pokonałem ze 300 metrów. Dotarłem w bezpieczne miejsce kosztem tylko kilku paznokci i śnieżnej ślepoty przez kilka kolejnych dni.
Śnieg zaczął padać dopiero w nocy, za to rano, nisko, w zielonej dzień wcześniej dolinie było go po pas. Jego ilość raczej podważała sens kontynuowania wycieczki, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło -zdążyłem wrócić do Polski akurat tak, aby jeszcze wystartować w rajdzie przygodowym.