Poprzednie lato i jesień spędziliśmy w Tatrach, natomiast zimą sprawdzaliśmy warunki śnieżne w polskich Beskidach. Skoro przełom kwietnia i maja anno domini 2013 pozwalał na przedłużenie weekendu do 9 dni, bierzemy z K. urlop na koniec kwietnia by udać się, mamy nadzieje w niezbyt zatłoczone jeszcze góry. Skoro Tatry po długiej zimie wciąż jeszcze w śniegu, wybieramy nieco inną destynację, oddaloną o 178 km na południowy - zachód słowacką miejscowość Terchova, a przede wszystkim piętrzącą się nad nią Małą Fatrę. Jest to pierwszy nasz wyjazd w tym kierunku, nie wiemy więc czego tak naprawdę możemy się spodziewać. Nasza wiedza ogranicza się jedynie do naprędce przeczytanych informacji w necie oraz reklamy przewodnika "Krywańska Mała Fatra" autorstwa Moniki Nyczanki w przewodniku "Tatry Słowackie" Józefa Nyki. Wyjeżdząjąc z Krakowa wybieramy drogę nr 7 do Chyżnego, następnie drogą 77 do Dolnego Kubina, po czym drogą 70, aż do skrzyżowania z drogą nr 583, aż do Terchowej. Pogoda jest piękna, a będąc na drodze 583 naszym oczom pokazują się pierwsze wapienne formacje skalne. Dojeżdżamy do Terchovej, znanej z urodzenia Janosika, gdzie w centrum miejscowości skręcamy w lewo i kierujemy się boczną drogą w stronę Chaty Vratnej, z wyciągiem narciarskim o tej samej nazwie. W drodze po prawej towarzyszy nam strumyk, oraz malownicze formacje skalne po obu stronach drogi. Droga na większości swej długości prowadzi wąwozem. Następnie teren nieco się rozszerza, my mijamy kilka przydrożnych parkingów, jednak jedziemy aż pod samą stację narciarską. Tu widzimy jeszcze ośnieżone stoki Małej Fatry. Wygląda to podobnie do mojego pierwszego kontaktu wiosennego z Babią lata temu. "Penia" parkujemy na parkingu pod Chatą Vratną. Parking mamy za darmo, nie ma nikogo komu moglibyśmy uiścić opłatę parkingową. Później dowiedzieliśmy się, że w sezonie całodzienny parking to koszt 2 euro. Bogatsi o taka kwote, zastanawiamy się czy nie skorzystać z kolejki gondolowej na Snilovskie Sedlo (ew. Chleba), jednak widzimy, że kolejka nie kursuje, toteż wybieramy zielony szlak w stronę Snilovskiego Sedla i zakolami powoli pniemy się w górę. Po może pięciu minutach słyszymy, że kolejka jednak ruszyła. W tym momencie krótka wymiana mysli, wracamy czy idziemy dalej. Jako ludzie z natury leniwi, którzy już przeszli te kilkaset metrów, nie chce nam się wracać i kontynujemy marsz. okazuje się, że był to słuszny wybór, o czym później. Pniemy się w górę dalej zielonym szlakiem najpierw wygodną drogą poprowadzoną zakosami przez las,przechodząc kilka razy pod sunącymi nad naszymi głowami wagonikami kolejki, później zaś już wąską ścieżką wytyczoną na trasie zjazdowej. Z tego miejsca pierwsze lepsze widoki na zostawiona za plecami Terchovą Dolinę i jej otoczenie.
Po ok. 20 - 30 minutach dochodzimy do górnej stacji kolejki, a nastepnie do Snilovskiego Sedla, gdzie wiatr nas prawie zdmuchuje. Dotąd szliśmy w koszulkach z krótkimi rekawami, tu musimy ubrać nietylko polar ale i kurtę. Pomimo mocnego wiatru i chmur przewalających się przez grań, pogoda mimo wszystko zadowalajaca, widocznośc tez całkiem niezła.
Stąd mamy 40 minut na kulminację całego pasma tj. Wielki Krywań. Stajemy nań po ok. 30 minutach, cały czas idąc w niezwykle porywistym wietrze, tak że musimy mówić do siebie głośno chcąc sie usłyszeć. Ze szczytu piękne widoki na wszystkie strony, od Tatr, niżnych Tatr, Wielkiej Fatry, Niżnych Tatr i grupę Chocza, aż po Babią i Wielka Raczę.
Z Wielkiego Krywania dobrze widzimy dalszy fragment naszej trasy, aż po Małego Krywania. Po zejściu z Krywania idziemy wciąż granią, nieustannie w porywistym wietrze, który nieco słabnie dopiero w okolicach Sedla Bublen. Góry wygladają tu jak wyższe Bieszczady bądź niższe Czerwone Wierchy. Towarzyszą nam takie widoki:
[URL=http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/f1285470f37bfe29.html
[/URL]
Przy podejściu na Małego Krywania mijamy pierwszych tego dnia ludzi na szlaku. Po kilkuminutowym odpoczynku na szczycie udajemy się w drogę powrotną tym samym szlakiem przez Bublen, Piekielnik, przechodzimy pod szczytem Wielkiego Krywania, gdzie spotykamy kolejne 6 osób i podążamy w kierunku Chleba i dalej granią (piękne widoki na zamknięty jeszcze Wielki Rozsutec), aż na Poludnovy Grun, skąd zielonym szlakiem schodzimy zboczem narciarskim do Chaty na Gruni. Tu zastajemy piękną ukwieconą i trawiastą polankę o sporych rozmiarach. Z tego miejsca już tylko godzina niebieskim szlakiem do parkingu. Tam od napotkanych w górze między Chlebem a Poludnovym Grunem turystów, iż im udało się zjechać spod Chleba kolejką za darmo. Okazało się, że tego dnia miał miejsce przegląd techniczny linovki. W pozostałych terminach cena za przejazd powyżej 10 euro.
Podsumowując, Mała Fatra bardzo przypadła nam do gustu i już wkrótce planujemy wyjazd na Stoha oraz Małego i Wielkiego Rozsutca.