"Byle do przodu!"
Planów na ten rok było wiele i chociaż sporo ich nie wyszło, to jak mógłbym być z tego roku niezadowolony?
Tym razem nie miałem żadnego konkretnego celu, takiego jak w
roku wcześniejszym. Dzięki temu pomysły mnożyły się w głowie niczym króliki na Mazowszu.
Od początku tego roku do
K.E.G. dołączył nowy członek
GoAway i zamiast łazić po szlakach, jak normalny człowiek, starał się z nami jakoś wytrzymać. Z drugiej znowu strony sam założyciel
Luka3350 zniknął ze sceny. Na szczęście miesiąc temu pojawił się w górach wraz z oryginalnym składem i wierzę, że będzie to powrót, a nie tylko jednorazowy wyjazd.
Początek zimy nie należał do udanych. Ciągłe opady śniegu, duże zagrożenie lawinowe i zmienna pogoda dawała nam ciągle w dupę. Masa wycofów i wycieczek na popierdółki. Cóż zrobić?
Mimo wszystko walczyliśmy jak tylko mogliśmy.
Na szczęście czasami słabe warunki śniegowe rekompensowały świetne warunki fotograficzne.
Nawet udało mi się pojechać z dziewczyną w Tatry i zaznajomić ją z czekanem i rakami.
Mimo wszystko końcówka zimy okazała się dość fajna. Beton i niezła pogoda pozwoliły nam na zrealizowanie kilku ciekawych planów.
Nie brakowało też w tym roku sielankowych wycieczek. Trochę czasu spędziłem w Pieninach, trochę pojeździłem na Podhalu na rowerze. Grunt to żeby było ciekawie.
Najważniejszy jednak w tym roku był znowu sezon letni i zdobywanie doświadczenia w posługiwaniu się liną w górach i innym przydatnym ustrojstwem. Staliśmy się z
Golanmacem całkiem zgranym zespołem.
Napiszę szczerze, że teraz by mi się po prostu nie chciało jechać latem na wycieczkę 0+, a i po każdej wycieczce na której nie ruszymy liny czuję lekkie zawiedzenie.
Moja fotografia trochę ewoluowała. Znalazłem swój styl i zacząłem podchodzić do niej bardziej poważnie i jeszcze bardziej krytycznie. Wiem, ze jeszcze dużo przede mną nauki i wiem, że jest to coś co mi się nigdy nie znudzi. Z drugiej zaś strony uzmysłowiłem sobie, że nie jest to tak wielka moja pasja, jak góry, bo góry bez fotografii sobie wyobrażam, a odwrotnie nie bardzo. Doszedłem do wniosku, że lepiej czuję się w akcji z aparatem niż na plenerze ze statywem. Bardziej też to sobie cenię.
To niesamowite stanąć na szczycie, popatrzeć w dół i pomyśleć, ze dwa lata wcześniej nawet się o tym nie marzyło. To niesamowite pomyśleć, że za dwa lata może być podobnie.
Teraz znowu zaczęła się zima i pewnie będziemy próbowali podnieść poprzeczkę. Czy nam się to uda? Zobaczymy!
Na razie zaczynamy spokojnie, bo zima już pokazała nam gdzie jest nasze miejsce w szeregu.
Dziękuję wszystkim, z którymi łaziłem po górach, a w szczególności
Maćkowi, bo dzięki niemu wiele się nauczyłem i uzmysłowiłem, ale także wielkie dzięki dla
Roha i
Krzyśka za noszenie liny i wyciąganie mnie czasami z tarapatów. Dziekuje też swojej dziewczynie
Oldze za cierpliwość i chęć dzielenia ze mną tego co tak bardzo lubię.
Jak zwykle wierzę, że kolejny rok znowu pozamiata!