Ano długo oczekiwany i wciąż przekładany wyjazd w Tary w końcu doczekał się na datę 13-17 października. Do samego końca nie wiedzieliśmy w która partię gór się wybierzemy ze względu na wahające sie warunki w górach czy w Wysokie a może Zachodnie też pięknie powinno być... i stało się.
W drodze do Zakopca w ciągu 9 h mieliśmy wiele czasu na studiowanie mapy i postanowiliśmy że zrobimy 50 / 50
Dojeżdżając do celu ze względu na boską pogodę, bezchmurne niebo zaczęliśmy od Wysokich, rozpoczynając nasz start od D5S skąd udaliśmy się na Szpiglasa. Zero ludzi po drodze cały szlak nasz można było rzec
Po drodze minimalnie oblodzony szlak ale bez większego problemu weszliśmy na szczyt, panorama wiadomo powalająca, na wierzchołku spotykamy jakiegoś dziadzia, który czeka z aparatem na coś aż sie coś wydarzy - tak rzekł, ciekawe! Szybkie focenie, robiąc 360 stopnia i jazda do przełęczy i dalej w stronę Moka bo przeca chcemy jeszcze dziś być w Dolinie Chochołowskiej.. No ale niestety sie nie udało, czas okazał sie za krótki, nie zdążylibyśmy z zejściem do Palenicy na ostatniego busa.. pomijając to że ścieżka zamknięta.. Nic w Moku nie chcemy spać bo, ceny hotelowe, zatem jazda do Roztoki.
Ha w ostatniej chwili coś mnie tknęło żeby tam przedzwonić, i co sie okazało ? że schronisko zamknięte, no rzesz krowa nać... Nic to trzeba było zostać na noc w Moku.. Okazało się jeszcze ze późnym wieczorem mieliśmy ochroniarza, Misia cieszącego się z przydrożnego śmietnika ;D
Z rana zeszliśmy sobie na dól autostradą, ładnie uśmiechając sie i mówiąc dzień dobry do Panów robotników skąd udaliśmy sie do Chochoła.. I dobrze zrobiliśmy bo pogoda nie była już taka zacna...
Już wychodząc ze schroniska padała mżawka i tak do samego Trzydniowiańskeigo.. po drodze widoki mocno jesienne, do tego ten traktor, nie można było na niego nie wejść;D W oddali szczyty lekko przykryte chmurami ale nie ma odwrotu przecież chcemy do Ornaka sie dostać... I sie zaczęło ! Na trzydniowiańskim juz zacnie pada a w drodze na Kończysty Wierch sieka grad po mordzie jakby z armatki do tego huraganowy wiatr, ale trzeba iść.. Dalej leje, ściana deszczu z prawej strony uderza na nas, ślicznie ściekając po spodniach prosto do butów.. Starorobociańskeigo oczywiście nie widać, robi sie droga mleczna a w butch po centymetrze wody, już nie przelewki myśle sobie, potwornie zimno, palce prawie sztywne, dobrze że mieliśmy po jednym kijku, to przynajmniej raz po raz rozgrzewała sie dłoń. Jest już Starorobociański, niestety zdjęcia nawet nie mogłem zrobić, bo dłoń nie władała jak powinna, szybki strzał po kubku herbaty po połówce czekolady i jazda na dół.. Myślałem że na zielonym już będzie spokój chociaż by od tego porywistego wiatru, ale gdzie tam wiało nadal po maxie, chociaż grad już zamienił sie w deszcz, to już lepiej myślę sobie
Zmęczeni tymi zmaganiami z naturą, jak na złość wyrasta jeszcze Ornak centralnie na szlaku na którym podobnie zawirowania wiatru, kolejna czekolada wtrąbiona w przeciągu 30 sek i w trzęsawce jak w ruskim pociągu dalej jazda w stronę Iwaniackiej przełęczy... Tam już sielanka, mimo tego że przemoczeni do suchej nitki - brak wiatru, tego nam brakowało ;D
Ha, po przyjściu do schroniska kolejna niespodzianka, w plecakach wszystko mokre a ze śpiworów mogliśmy wyżymać wodę na herbatę, ale mimo tego dobra przygoda, której było warto
Dla zainteresowanych większa porcja zdjęć na: http://picasaweb.google.com/p.szymancza ... ODNIE2008#[/b]