Postanowiłem samotnie zrobić jakąś zimową trasę w Beskidach. Odpocząć od ludzi, obcować sam na sam z przyrodą. Padło na Beskid Żywiecki. Skuszony relacją kilerusa (dot. Rysianki) wskoczyłem w samochód i w drogę na Żywiec. Skręciłem na Żabnicę – powiało chłodem, a drogi zrobiły się białe. W końcu parking w Żabnicy Skałce. Postanowiłem przejść czarnym na Halę Boraczą, a potem żółtym na Rysiankę. Cóż pomysł dobry – warunki nieco gorsze. Najpierw szlak prowadzi drogą dojazdową do osiedla Milówka.
Potem droga skręca, a szlak tnie prosto. Od tej pory zaczęły się schody: szlak nie przetarty, a śniegu niemało – ok. 40-50cm.
Pierwsze kilkaset metrów poszło – przeczucie mi jednak podpowiadało, że Rysianka będzie musiała poczekać. Wraz z wysokością pokrywa śniegowa gwałtownie wzrastała. Nogi grzęzły, a śniegu wciąż przybywało Po około 2 km szlaku śniegu było po mój pas.
Każdy metr przetartego szlaku był drogą przez mękę. Drzewa trzeszczały pod naporem puchu, a ja sam na sam ze szlakiem. A czas uciekał...
Wreszcie las zaczął się przerzedzać, a śnieg robił się coraz twardszy. Dotarłem i przetarłem... Hala Boracza.
Postanowiłem odwiedzić Schronisko PTTK. Takich zabytków jest już coraz miej w naszych Beskidach. Przywitał mnie właściciel (wczorajszy, przedwczorajszy i przed-przedwczorajszy): „Napijesz się piwa” – wybełkotał. Jego świeży wyziew położył mnie, a poczucie czasu wdeptało w glebę. Cóż – pomyślałem – długo tutaj nie zabawię, no chyba, że...
Teraz już wiedziałem, że Hala Rysianki, następnym razem. Pozostało mi wdrapać się na coś w okolicy Hali (była już godz. 11:00). Postanowiłem wejść na szczyt (998 m n.p.m.) bez nazwy i szlaku (jeszcze) niedaleko Hali Niżne.
Niedaleko przy takich warunkach nie znaczy szybko. Na strome podejście poświęciłem 1,5h. Nawiany śnieg, na w połowie zalesionym stoku tworzył zaspy do 1m!!! Od dzisiaj szlak jest, a nazwa: Przecier? Jeszcze kilka fotek na stoku
i w drogę powrotną. Teraz szło się już lepiej...