Z tego co mi wiadomo w Polsce kurs na przewodnika sudeckiego trwa ponad 2 lata. Ciekawe czemu służy produkowanie doktorów przewodnictwa na całe Sudety? Komu są oni potrzebni, bo przecież nie uczestnikom typowych wycieczek w swoim regionie? W Republice Czeskiej kursy na przewodnika, np. na Sudety Wschodnie, są o wiele tańsze (vide plakat z ogłoszeniem). Są to krótkie i rzeczowe zajęcia trwające kilka dni wraz z wycieczkami szkoleniowymi, po których uczestnicy otrzymują m.in. certyfikaty i odznaki przewodnickie.
To, że są chętni nie usprawiedliwia faktu zrobienia przez organizatorów z PTTK, którzy w praktyce mają na te kursy monopol, z kursów na przewodników górskich czegoś w rodzaju zawodów z przeszkodami (np. aby zostać przyjętym na kurs trzeba zapisać się do PTTK i mieć zdobyty odpowiedni stopień GOT PTTK!).
Moim zdaniem obecny system jest archaiczny. Uprawnienia przewodnickie powinny przygotowywać metodycznie na wszystkie góry, bowiem przed prowadzeniem wycieczki na danym terenie i tak trzeba sobie doczytać, poszukać atrakcji, rozeznać się w bieżących zmianach w terenie i potem poprowadzić wycieczkę. To co wyczynia się z kursami obecnie, moim zdaniem, i nie tylko moim, jest bez sensu. Ktoś, kto mieszka dajmy na to pow. karkonoskim i zamierza zajmować się zawodowo przewodnictwem po swoim regionie, po co ma tak szczegółowo szkolić się że znajomości obszarów górskich, i nie tylko górskich (w zakres uprawnień przewodnika sudeckiego wchodzi m.in. Przedgórze Sudeckie, w tym Równina Świdnicka!), gdzie tam z wycieczkami w góry nie będzie chodził? Wiem jak to wygląda w praktyce. W końcu znam dobrze kilku przewodników z tego powiatu i w Sudetach Wschodnich - jak mi mówili - wędrowali po tamtych górach co najwyżej prywatnie z rodziną i znajomymi, bo na wycieczki komercyjne po bliskich okolicach mieli zleceń aż nadto..