Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://forum.turystyka-gorska.pl/

Wyrwani ciemnej stronie mocy...
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=12467
Strona 1 z 2

Autor:  Yanoosh [ So paź 22, 2011 9:45 am ]
Tytuł:  Wyrwani ciemnej stronie mocy...

Jak w temacie. Każdy kto znalazł się choćby raz w dramatycznym położeniu i widział kostuchę nawet z daleka wie, że uczucie to z przyjemnością nie ma nic wspólego, aczkolwiek dla osób postronnych na pewno jest ciekawe. W głowie takiej osoby pojawiają się różne obrazy, myśli, a nawet spotkania jesli był moment śmierci klinicznej.

Niektórzy mieli takie sytuacje równiez w górach, może opisali to w swoich relacjach i mogliby przekleić kuliminacyjny fragment akcji w ten temat, żeby zebrać te momenty w jednym miejscu.

Na TG mamy kilku seniorów więc temat dedukuje właśnie Im :twisted:

Jeśli dla kogoś wspominanie takich chwil jest zbyt bolesne, niech po prostu pozostanie bierny w temacie.

Ps. Dotyczy ankiety. Jesli miałeś takich zdarzeń kilka, wybierz to, które w Twoim odczuciu było mocniejsze.

EDIT: Pierwotnia ankieta miała dotyczyc tylko i wyłącznie zdarzeń w górach, ale wyszło jak wyszło, bo mnie naszło, więc jeśli ojcowie dyrektorzy uznają dział za niestosowny to proszę o przeniesienie do OT.

EDIT2: Zapomniałem dodać wśród odpowiedzi opcji o narkotykach i inych dopalaczach, ale zakładam, że wszyscy jesteśmy grzecz(sz)ni.

Autor:  PrT [ So paź 22, 2011 6:36 pm ]
Tytuł: 

Ciekawe skąd pomysł na temat... ja powiem szczerze, że nie pamiętam prawie nic... Nie pamiętam żadnego bólu, zbliżającej się kostuchy, ani innych retrospekcji... Uważam, że bardziej ode mnie cierpiały przez to wszystko inni... ja nie... Gdybym zmarł po tym locie to nie poczułbym nawet odrobiny bólu... a gdybym leżał pod tym progiem i konał... no cóż... tego nie wiem... może zacząłbym czuć ból... szczególnie, że byłem przytomny... Moja świadomość kończy się 21.08 po wyrwaniu ściany, a wraca 22.08 w szpitalu...
Ogólnie cieszę się, żyję i że będzie mi dane jeszcze coś załoić...:)
Ostatnio znalazłem nawet taki albumik na picasie, w którym jest kilka fot z tej akcji... nie widać tam prawie nic, ale są dwa zdjęcia, które mnie poruszają... jedno na którym widać jak ktoś mi ściąga kask... przynajmniej tak mi się wydaje... i drugie jak ratownik wjeżdża z noszami do śmigła...
Zdjęcia w albumie zaczynają się od tego momentu:
https://picasaweb.google.com/1154961290 ... 5077109858
Zdjęcie gdzie ściąga mi kask jeden z ratowników... na tym piarżysku najniżej:
https://picasaweb.google.com/1154961290 ... 0293671186
Wjeżdżamy do śmigła (ten ratownik mógł mieć tylko jednego klienta):
https://picasaweb.google.com/1154961290 ... 4097648146

Autor:  prof.Kiełbasa [ N paź 23, 2011 10:41 am ]
Tytuł: 

ja jechałem autobusem pełnym kibiców Legii przed meczem w Warszawie,mając pod kurtką szal Wisły :lol: wszyscy wy rozpinani ,bo zrobiło się ciepło ,a ja zapięty pod szyję :lol:

Analogiczne sytuacje miałem też w Zabrzu ,Katowicach ,Bytomiu i przed derbami :lol: ale wtedy człowiek był piękny młody i nieśmiertelny :twisted:

Autor:  PrT [ N paź 23, 2011 10:45 am ]
Tytuł: 

! napisał(a):
ale wtedy człowiek był piękny młody i nieśmiertelny

Nazywajmy rzeczy po imieniu... głupi... :mrgreen:

Autor:  prof.Kiełbasa [ N paź 23, 2011 10:49 am ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
! napisał(a):
ale wtedy człowiek był piękny młody i nieśmiertelny

Nazywajmy rzeczy po imieniu... głupi... :mrgreen:

szukający przygód jak Indiana Jones :lol: zawsze zrywaliśmy się z kordonu by zwiedzać miasto na własną rękę :lol: historii dzięki temu powstało sporo.
W poznaniu taksówkarz wiózł mnie na stadion i wysadził pod młynem Lecha, choć z rozmowy naszej nie wynikało że jestem przyjezdnym bo nie skłamałem :lol:
taksówkarz- to co wygrają dziś z motyla noga?
ja- no muszą
:lol:

Autor:  PrT [ N paź 23, 2011 10:55 am ]
Tytuł: 

! napisał(a):
taksówkarz- to co wygrają dziś z motyla noga?
ja- no muszą

:mrgreen: Piękne... i takie życiowe...
! napisał(a):
szukający przygód jak Indiana Jones

Ostatni szukający przygód jakiego znam odleciał śmigłem do szpitala... :wink:
! napisał(a):
zawsze zrywaliśmy się z kordonu by zwiedzać miasto na własną rękę

Aż cud, że nie masz jeszcze obitej głowy jak słynny polski bokser Andrzej :mrgreen:
Ale faktycznie rozmowa ze złotówą rządzi... :mrgreen:

Autor:  Basia Z. [ N paź 23, 2011 11:05 am ]
Tytuł: 

Raz w górach Rumunii idąc sama nocą przez bardzo dziki las wpadłam do głębokiego na około 2 m ziemnego dołu. Było to na tyle daleko od siedzib ludzkich, że mogłam wołać i wrzeszczeć do tzw. "usranej śmierci" i nikt by mnie nie słyszał. Ponadto nikt nie wiedział którędy właściwie szłam.
Był to dół po wywróconym drzewie. Krawędź dołu miałam jakieś 30 cm ponad głową, zwisały tam jakieś korzenie.

Nie przebiegały mi przed oczami żadne obrazy, ani tym podobne sytuacje nie miały miejsca
Pomodliłam się o pomoc Bożą i całą energię skoncentrowałam na tym aby z tamtej dziury wyleźć. No i po kilku nieudanych próbach wreszcie udało się.

Czy się otarłam o śmierć - nie wiem. Nie odebrałam tego w ten sposób, ale to zdarzenie dało mi do myślenia.

Od tego zdarzenia bardzo nie lubię kiedy ktoś z mojej rodziny, lub ktoś z kolegów chodzi po dzikich górach samotnie.
Oczywiście nie mam na myśli Beskidów, ale takie np. Gorgany - już tak.

B.

Autor:  Yanoosh [ N paź 23, 2011 1:47 pm ]
Tytuł: 

Strach przed śmiercią i obawą o życie innej osoby po raz pierwszy przeżyłem jako dziecko.

Kiedy miałem lat 5 i pół wracałem z mamą i mamą chrzestną autobusem od wujostwa z okolic Skokowej do Milicza podczas strasznej burzy. Jechaliśmy przez las. Prawie pełny autobus zatrzymał sie, bo dojechał do dębowego zawalidrogi. Kierowca poprosił wtedy wszystkich mężczyzn żeby razem z nim wysiedli i spróbowali chociaż trochę go przesunąc. Pamiętam że jako chłopiec wystraszyłem się, że też musze wyjść, a na dworze szalała wichura... Kiedy panowie wyszli, na autobus przewróciła się wielka sosna, wgniatając sie do środka, po chwili następna. Było mnóstwo kobiecego wrzasku, panika, zaczęliśmy wybiegać z auta, ale na szczęście nikomu nic sie chyba nie stało. Autosan miał las tylko z lewej strony i to właśnie tam drzewa łamały sie jak zapałki. W powietrzu latały gałęzie i inne habzie. Z drugiej strony było karczowisko. Nie mam pojęcia, jak to sie stało, że moja mama sama, lasem poszła do jakieś miejscowości sprowadzić pomoc, podczas gdy faceci zastanawiali się co robić. Muszę ja o to zapytać... Pamiętam, że siedząc na pieńku, u cioci pod płaszczem strasznie sie o mamę bałem i był to strach tak przeogromny, że nawet nie ryczałem, tylko dostałem jakiś drgawek i dusiłem się własną śliną. Po około 10 latach kiedy podczas burzy opowiadałem kumplom o tym zdarzeniu u mnie w domu na ganku, słysząc to mama zapytała: - A pamiętasz Janusz, że po tej burzy przez 2 miesiące do nikogo słowa nie powiedziałeś i mysleliśmy, że już nigdy do nas się nie odezwiesz ? Tego nie pamietałem :shock: , ale kojarzę, że miałem bardzo cichy okres w szkole...

Ps. Mama sprowadziła OSP i po kilku godzinach czekania na karczowisku zabrał nas autobus zastępczy :)

Autor:  anninred [ N paź 23, 2011 7:10 pm ]
Tytuł: 

Yanoosh - ale historia...

Ja wiodę bardzo spokojne życie. Jedyne niebezpieczne sytuacje to barany na drodze, które stwarzają zagrożenie , a ja akurat jadę samochodem (u mnie dużo małolatów po wsiach szarżuje starymi bmw).

Jeden wyjazd samochodem dał mi do myślenia:
byłam z koleżanką we Wrocławiu, wyjazd służbowy moim prywatnym samochodem. Listopad, w dzień śnieżek, potem się roztopił a potem przyszedł mróz. Jechałam przez Oławę i Brzeg. Szklanka na drodze taka, że modliłam się żeby nikt mi na drogę nie wjechał, bo nie wiem, czy dałabym radę się zatrzymać... a jak bym się zatrzymała, to nie wiem, na czym (lampa? przystanek? płot? do domu wrócić musiałam, do dzieci).
Dojechałyśmy bezpiecznie.

Drogę którą zazwyczaj jadę niecałą godzinę jechałam ponad 3 godziny.
W życiu się tak nie wymodliłam... :)

Autor:  piomic [ N paź 23, 2011 8:31 pm ]
Tytuł: 

Yanoosh napisał(a):
9. Nie przeżyłem takiego zdarzenia.

I piszę z zaświatów.

U nas wystarczy przejechać się busem, żeby się otrzeć.

Autor:  Basia Z. [ N paź 23, 2011 10:00 pm ]
Tytuł: 

piomic napisał(a):

U nas wystarczy przejechać się busem, żeby się otrzeć.


"U nas" to znaczy - gdzie ?

Rok temu jechałam w burzy i silnym deszczu busem z Krakowa do Tymbarku.
Nie powiem, nie wiem czy sie "ocierałam" ale miałam pełne gacie strachu.
Na dodatek miejsce miałam tylko "stojąco-półwiszące".

B.

Autor:  chief [ N paź 23, 2011 10:17 pm ]
Tytuł: 

Ja zawsze czuję się, że ocieram się o śmierć, widząc, że samochód prowadzi...kobieta :mrgreen:

Autor:  Endrju [ N paź 23, 2011 10:28 pm ]
Tytuł: 

Ali7 napisał(a):
, ale raczej nie ryzykownie


Ale czasem właśnie ten brak zdecydowania powoduje zwiększenie ryzyka na drodze.

Autor:  Yanoosh [ Pn paź 24, 2011 12:43 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Yanoosh napisał:
9. Nie przeżyłem takiego zdarzenia.

I piszę z zaświatów.


Czyli, że mamy już sześcioro userów nadających z pod ziemi...?

Ja oprócz opisanej jazdy autobusem gdy byłem dzieckiem, pełne portki miałem również podczas pierwszego omamu hipnagogicznego, który może później opiszę, a także pod koniec czerwca tego roku zchodząc ze Świnicy na Zawrat podczas śnieżycy i notorycznego gradobicia, grzmotów i piorunów kiedy zsunał się na mnie kamol wielkości szkolnego plecaka, co z resztą opisałem...


Obrazek

Na górze jest jedna para. Postanawiają schodzić przez Zawrat. Po chwili dochodzi jeszcze chłopak z dwiema dziewczynami. Widoków nie ma, a warunki odbierają radość z wejścia. Czaro robi kilka fotek z pluszowym Kermitem, który zawsze i wszędzie mu towarzyszy. Ja nie wyciągam nawet aparatu. Nic mi się nie chce i mam już dość takiej pogody. No ale zejść jakoś trzeba. Też postanawiamy iśc na Zawrat. Szybko tego pożałowałem.

ObrazekObrazek

Zaraz za pierwszymi łancuchami prawie poleciałem z kamolem wielkości plecaka. Wydawał się być idealnym chwytem... Pod śniegiem i gradem nie bylo jednak widać czy ów chwyt był scalony z górą czy nie i wyleciał pod moim ciężarem. Na szczęście obsunął się tylko ok metra z cała tą glajdą i zatrzymał się między moimi nogami. 2m pode mną był Czaro, a zaraz pod nim Adam i mieliśmy sporo szczęścia że tak to się skończyło. Przez jakąś minutę na jakimś małym stopniu trzymałem to badziewie. Szok . Trząsłem się jak galareta, a kolejne atrakcje były jeszcze przede mną. Czekam na idącą za mną, by przestrzec przed głazem i ruszam dalej. Dalej jest już tylko gorzej, łańcuchy wydają sie nie mieć końca, a moje dłonie nie chcą sie już na nich zaciskać co powoduje niekontrolowanie odwrócenie się mojej osoby twarzą do lufy przy rękach zgiętych w łokciach. Wtedy trzymałem się tego żelastwa chyba już tylko siłą woli i właśnie wtedy na kilka sekund rozstąpiły sie chmury co uświadomiło mi że lufa jest o wiele większa niż myślałem. Na domiar złego zaczyna się błyskać i grzmieć, a ja wiszę z dupą i plecami w topiącym sie szybko śniegu. Dziwne że nie puściłem tego ścierwa gdy zagrzmiało po raz pierwszy bo hukneło konkretnie. Pani Panika była blisko i wierzcie, że nie wiele brakowało by w okolicach Zawratu dała mi buziaka i bym dotarł na dół drogą powietrzną. Kilka dni później dowiadujemy się, że właśnie wtedy na Giewoncie porażonych zostało trzech turystów.
ObrazekObrazek
Obrazek
W duszy przeklinam cały wypity ostatnio alko, łańcuchy, pogodę, wmawiam sobie, że przecież kto jak kto ale ja tu nie zostanę i powoli jakoś lezę za chłopakami na dół. Powyżej ostatnich łańcuchów dochodzimy do czworga turystów (Kronika TOPR. Patrz na sobotę 25.06), którzy są przemoczeni, leżą pod jakimiś karimatami i śpiworami, jest im zimno i nie dadzą rady ze względu na trudność szlaku o własnych siłach zejść na dół. O pomoc poprosili już TOPR więc zostawiamy ich i coraz szybciej schodzimy na Halę, do Murowańca, mijając po drodze najpierw jednego, potem kolejnych 4 ratowników. W drodze powrotnej dłonie w samoczynnych skurczach otwierały się by po sekundzie samodzielnie się zacisnąć i tak przez jakiś czas. W schronisku czekają już dziewczyny. Ciesząc się, że żyję pochłaniam żurek i nie przejmuje sie zupełnie tym, że jestem cały przepocony, przemoczony i najpewniej śmierdzący.

Autor:  rogerus72 [ Pn paź 24, 2011 7:35 am ]
Tytuł: 

ja tylko raz miałem przypadek, który mógł się zakończyć tragicznie.
jechałem w nocy trasą z Kurowa do Puław. przede mną jakieś 200 m jechał maluch, za nim w połowie odległości polonez. maluch stanął przy osi, ażeby skręcić w lewo. polonez minął go z prawej, pobocze było szerokie, więc i ja postanowiłem tak zrobić. zbliżyłem się do malucha, zaczynam zbaczać na prawo, by go minąć. widzę przez szyby fiacika, że z naprzeciwka jedzie jakieś auto. a tu maluch nagle zaczął skręcać. koleś z naprzeciwka nie dałby rady. przydzwoniłby w fiacika. dlatego skręcił ostro w lewo wprost na mnie. a ja rzuciwszy głośną, soczystą panienkę, odbiłem na prawo i prawie po rowie przeleciałem. minąłem się z autem z naprzeciwka o jakieś 30 cm... facet z tego Kangoo chyba też miał pełne portki. zatrzymał się na poboczu na awaryjnych w celu uspokojenia... dodam tylko, że jechało nas cztery osoby, z czego tylko ja miałem zapięte pasy. strach pomyśleć, coby było, gdyby refleks mnie zawiódł. na blacie miałem jakieś 120 km/h... do tej pory nie wiem, jak wtedy udało nam się uniknąć czołowego...

Autor:  Jimmyk [ Pn paź 24, 2011 8:39 am ]
Tytuł: 

Ja miałem kilka wypadków samochodowych ale o dziwo wychodziłem z nich cały i zdrowy. Najmocniejszy miał miejsce gdy na drodze wylotowej z Kalwarii Zebrzydowskiej w stronę Krakowa jakaś pani nieopatrznie wyjechała mi z podporządkowanej przed maskę mojego dostawczego samochodu (pracowałem w firmie kurierskiej). Pamiętam, że wbiłem się w jej autko dosyć konkretnie, po czym odbiło mnie na lewy (!) pas, minąłem "na lusterka" samochód nadjeżdżający z przeciwka i wbiłem się obok latarni w nasyp ziemny... to było ułamki sekund w związku z czym nie zdążyłem nawet poczuć retrospekcji mojego dotychczasowego życia :P Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że jak już wyskoczyłem w lekkim szoku z samochodu, zobaczyłem bodajże Citroena Berlingo, który przypominał raczej Seicento, na tylnym siedzeniu był dziecięcy fotelik i słychać było płacz, a raczej wrzask małego człowieczka i nie powiem wtedy to mi się nogi ugięły... Blokada drogi, wyciąganie pani kierowiec i jej jak się okazało synka poszła bardzo sprawnie i szybko. Szczęśliwie praktycznie nic się nikomu nie stało i skończyło się tylko na strachu...

Druga mocno stresująca sytuacja miała miejsce w Zakopanem poprzedniej zimy. Śniegu było całkiem sporo, droga raczej pusta, bardzo późny wieczór i my wracający po całodniowej wycieczce (na Zawracie my byli :)) do Krakowa. Jadę sobie spokojnie, bardzo długa prosta, widzę w oddali, że Konik ciągnący sanie podjechał do głównej i stoi, ja się zbliżam, a tu nagle woźnica dawaj do przodu... Hamulec w podłogę, a samochód nic, jedzie lub raczej ślizga się prosto w ich stronę, facet mnie "nagle" zobaczył i widzę jak szarpie cugle, koń szarpie sanie ale to za mało... Skręciłem lekko kierownicą, pokombinowałem gazem i udało się zaryć w zaspę śnieżną tuż obok nich... Oj nie szczędziłem wulgaryzmów!!! W tej sytuacji miałem całkiem dużo czasu na myślenie co się zaraz może stać i najgorszą była myśl, że zrobię krzywdę zwierzęciu, które w niczym nie zawiniło... ech...

:)

Autor:  rafi86 [ Pn paź 24, 2011 8:45 am ]
Tytuł: 

razu pewnego prawie zagryzł mnie pies, zjeżdżając z górki na rowerze przy prędkości ok 50 km/h zepsuły mi się hamulce, samochodem zaś prawie wpadłem pod tira, który na trzeciego wyprzedzał, ale jakoś cudem żyję :) ale brakowało niewiele...

Autor:  anninred [ Pn paź 24, 2011 9:14 am ]
Tytuł: 

chief napisał(a):
Ja zawsze czuję się, że ocieram się o śmierć, widząc, że samochód prowadzi...kobieta :mrgreen:


foch! :obrazony:

:lol:

Autor:  kilerus [ Pn paź 24, 2011 9:32 am ]
Tytuł: 

Miałem operację serca w wieku 5 lat. Gdybym jej nie miał byłbym już pod ziemią. Co wtedy czułem? Hm... tęskniłem za mamą. ;)

Autor:  piomic [ Pn paź 24, 2011 9:42 am ]
Tytuł: 

Jimmyk napisał(a):
miałem kilka wypadków samochodowych


Jimmyk napisał(a):
w firmie kurierskiej


Hmm... Z jednej strony dużo jeżdżą, z drugiej zwykle się spieszą, z trzeciej samochód nie swój.
Wy też tak macie, że włącza się tryb emergency na widok niewielkich dostawczych w barwach firmowych?

Autor:  Jimmyk [ Pn paź 24, 2011 10:14 am ]
Tytuł: 

Tak szczerze to żaden wypadek nie był z mojej winy... Tryb emergency włącza mi się gdy widzę kogoś kto jedzie nie pewnie, np. hamuje tam gdzie inni tego nie robią etc. Wtedy jestem ostrożny bardziej niż zwykle bo zakładam, że może się stać coś kompletnie nieprzewidywalnego. Wydaje mi się, że już bardziej "szkodliwi" są przedstawiciele handlowi w małych samochodach osobowych, a nie dostawcze choć wiadomo, że to tylko takie moje odczucia nie poparte żadnymi statystykami.
Taka jeszcze złota zasada: Zawsze (!) włączam się w tryb ograniczonego zaufania jak jeżdżę samochodem... bez względu na to kto i jak dookoła jeździ...

Autor:  piomic [ Pn paź 24, 2011 10:22 am ]
Tytuł: 

Jimmyk napisał(a):
przedstawiciele handlowi w małych samochodach osobowych
Seicento van to nie osobowy. :mrgreen:
A to głównie oni rzucają mi się w oczy.

Autor:  Jimmyk [ Pn paź 24, 2011 10:36 am ]
Tytuł: 

No tak, muszę Ci przyznać rację... to jest samochód dostawczy :D Zresztą w tej samej kategorii co np. Renault Master - bo oba są dostawczymi do 3,5T.

Autor:  Czasoprzestrzen [ Pn paź 24, 2011 2:20 pm ]
Tytuł: 

Ja miałam kilka sytuacji, w których otarłam się o śmierć. Kilka razy leżałam w szpitalu, pod róznymi aparatami a lekaże nie dawali większych szns na przeżycie. Raz jadąc po zaśnieżonej drodze, wpadłam w straszny poślizg. Droga była wąska, z jednej strony urwisko a z drugiej skała. slizgałam się przez długi odcinek nie wiedząc gdzie lepiej wylądować, bo jedno i drugie sprowadzało się do strasznego wypadku. Nie wiem jak udało mi się wyjść cało z tej sytuacji ale uświadomiłam sobie, że to nie był mój czas na śmierć. Kiedyś po podobnym zdarzeniu weszłam na stronę http://smierc.org i teraz wiem, że jeszcze dużo czasu przede mną.

Autor:  Krabul [ Pn paź 24, 2011 2:27 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Kiedyś po podobnym zdarzeniu weszłam na stronę http://smierc.org
A odwiedzałaś może kiedyś
http://..org

Autor:  piomic [ Pn paź 24, 2011 3:08 pm ]
Tytuł: 

Krabul napisał(a):
A odwiedzałaś może kiedyś

Wiesz, klikłem. :mrgreen:
Cytuj:
媚薬の注意点
投稿日:2011年9月8日
媚薬とは性欲を盛り上げる薬で恋愛感情を起こさせるような薬というのが一般概念のようです。
どちらかというと男性が女性にSEXしたい気分にさせるために飲ませる薬として有名な気がしますが、広い意味では精力剤やバイアグラのような勃起機能改善薬などもこの中に含まれるようです。
また、最近では合法ドラッグなどが人気で、ここでも男女ともに媚薬効果(興奮剤?)がある飲み物が販売されており、愛好者が増えているとの事です。
確かに通常のセックスで飽き足らない人は、違法ではないこのようなサプリメントを使用すれば安心して楽しめるようになるわけですね。
しかし、このような飲み物は違法性はなくても中毒性はあるように思います。
だんだんとエスカレートしないような注意が自制と注意が必要なように思います。
気がついたらドラッグに走っていたなんて事がないようにしましょう。

カテゴリー: 媚薬
po polsku napisał(a):
Uwagi afrodyzjak
Wysłany:08 września 2011
Afrodyzjak , jak i ogólnej koncepcji jest to, że leku w miłości jak narkotyk spowodować podniecenie seksualne.
Ale czują się znany lek do picia, aby można poczuć się jak SEX dla kobiet i mężczyzn, a, w najszerszym znaczeniu jest to w tej, jak również poprawę erekcji narkotyków, takich jak Viagra i narkotyków energii .
Ponadto, ostatnie i popularnych prawnych narkotyków, działanie pobudzające na mężczyzn i kobiety ponownie (środek pobudzający?) I napoje sprzedawane są tam, i to rośnie i entuzjastów.
Nieistotne osób zmęczonych zwykle płci Oczywiście, można więc cieszyć się z pewnością, że nie można używać tego rodzaju nielegalnych dodatków.
Jednak te napoje są uzależniające nielegalne wydaje się jakby niektórzy nie.
Myślę, że wymaga uwagi i samokontroli, by nie eskalować coraz więcej uwagi.
Nie pozwól, jeden z nich pobiegł do przeciągania zauważysz.

Kategoria: afrodyzjak

Autor:  Krabul [ Pn paź 24, 2011 3:12 pm ]
Tytuł: 

piomic napisał(a):
Wiesz, klikłem. Mr. Green
No ja też właśnie po napisaniu posta sam spróbowałem. :mrgreen:

Autor:  piomic [ Pn paź 24, 2011 3:26 pm ]
Tytuł: 

Spróbowałeś afrodyzjak takich jak Viagra i narkotyków energii?

Autor:  PrT [ Pn paź 24, 2011 4:20 pm ]
Tytuł: 

To może niech będzie:
http://..pl/

Autor:  kefir [ Pn paź 24, 2011 4:43 pm ]
Tytuł: 

! napisał(a):
ja jechałem autobusem pełnym kibiców Legii przed meczem w Warszawie,mając pod kurtką szal Wisły :lol: wszyscy wy rozpinani ,bo zrobiło się ciepło ,a ja zapięty pod szyję :lol:

Analogiczne sytuacje miałem też w Zabrzu ,Katowicach ,Bytomiu i przed derbami :lol: ale wtedy człowiek był piękny młody i nieśmiertelny :twisted:


Do tego dochodzi jeszcze os. Oświecenia z flagą, jedna noc w Rząsce i pewnie kilka razy po meczach zgodowych jak umierałeś :lol: :lol:

U mnie w sumie poza Małą Wysoką i nocą pod Brestową to wszystko z kibicowaniem się wiąże... strzelaniny to prawdziwa loteria kto dostanie w oko, a kto w nogę :?

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/