Trochę z innej beczki...
czyli II Konspiracja i jeden z bieszczadzkich żołnierzy wyklętych.
Antoni Żubryd - bieszczadzki "Ogień"
Kiedy mowa o niedawnej historii Bieszczad w pierwszym skojarzeniu myślimy o Ukraińskiej Powstańczej Armii istniejącej w tym regionie do 1947 r. W ten sposób umyka nam, że działała tam także polska partyzantka: najpierw w czasie wojny oddział AK OP-23, zaś w latach 1945 - 1946 zgrupowanie jednego z żołnierzy wyklętych - Antoniego Żubryda pseudonim Zuch.
Postać Żubryda do dziś jest odbierana przez pryzmat powieści Jana Gerharda "Łuny w Bieszczadach" i nakręconego na jej podstawie filmu "Ogniomistrz Kaleń". Antoni Żubryd został w nich przedstawiony jako niemal półanalfabeta, tępy antysemita, przywykły do koszarowego stylu kapral, z którego zawiłości historii zrobiły nieoczekiwanie dowódcę oddziału. Czy też raczej, jak dodał Stanisław Myśliński w "Strzałach pod Cisną" (Warszawa 1978), "bojówek spod znaku trupich czaszek".
Z Armii Krajowej do Urzędu Bezpieczeństwa
Prawdziwy życiorys Antoniego Żubryda był znacznie bardziej skomplikowany. Urodził się 4 września 1918 r. w Sanoku. Po ukończeniu szkoły podoficerskiej w Śremie pozostał w wojsku. We wrześniu 1939 r. plutonowy Żubryd jako zastępca dowódcy plutonu w swoim macierzystym 40. PP Dzieci Lwowskich brał udział w obronie Warszawy. Jesienią 1939 r. uciekł z niemieckiej niewoli i wrócił do Sanoka. Schwytany przy próbie przejścia granicy niemiecko-sowieckiej w 1940 r. podjął współpracę z sowieckim wywiadem. W 1941 r. z tego powodu został aresztowany przez gestapo i skazany na karę śmierci. Ponoć uciekł prowadzony na egzekucję i związał się z AK.
Zapewne właśnie kontakty z sowieckim wywiadem przesądziły, iż po wkroczeniu Armii Czerwonej zgłosił się do służby w sanockim UB. Jak czytamy w materiałach UB: "Rozbieżności w ocenie przydatności Żubryda do pracy w aparacie Urzędu Bezpieczeństwa oraz braki w bliższym rozeznaniu jego przeszłości z okresu okupacji stały się przyczyną większego zwrócenia uwagi na jego osobę i ściślejszą inwigilację jego poczynań".
W efekcie w czerwcu 1945 r. zapadła decyzja o zwolnieniu Żubryda z resortu. Nim jednak do tego doszło, ten 8 czerwca 1945 r. razem z niektórymi pracownikami urzędu uwolnił część aresztowanych i przeszedł do podziemia. Dość szybko Żubrydowi udało się podporządkować okoliczne poakowskie grupy partyzanckie i stworzyć ponad 100-osobowe zgrupowanie, które przybrało nazwę Samodzielny Batalion Operacyjny Narodowych Sił Zbrojnych. Jak przyznawali sami komuniści, w podległych sobie oddziałach "wprowadził rygor wojskowy i rządy twardej ręki, które zjednały mu wśród członków autorytet i uznanie".
Przeciw komunistom
15 czerwca ludzie Żubryda przeprowadzili jedną z pierwszych akcji zbrojnych, zabijając szefa PUBP w Sanoku ppor. Tadeusza Sieradzkiego na schodach zajmowanej przez niego kwatery. Za tą akcją poszły inne. Oddział "Zucha" dokonał licznych zasadzek na grupy operacyjne UB, MO i WP, napadów na posterunki milicji, urzędy gminne. Przykładowo 1 listopada 1945 r. w zasadzkę partyzantów wpadła grupa operacyjna próbująca osaczyć oddział. W starciu zginęło trzech funkcjonariuszy UB i trzech żołnierzy WP. 4 kwietnia 1946 r. żubrydowcy odbili trzech członków swojego oddziału przebywających w areszcie na posterunku milicji w Haczowie. 30 kwietnia 1946 r. zabili oficera do spraw polityczno-wychowawczych 34. PP - kapitana Romana Premingera.
Jedna z najbardziej brawurowych akcji miała miejsce 18 maja 1946 r. Tego dnia ludzie Żubryda najpierw rozbroili posterunek MO w Mrzygłodzie. Następnie, zdobycznym samochodem wyruszyliw rajd do Sanoka. W czasie przejażdżki po mieście Żubryd m.in. zwymyślał koło restauracji Jubileuszowa oficera WP za noszenie na czapce orzełka bez korony. Dopiero koło Fabryki Wagonów doszło do strzelaniny z milicjantami. Już wyjeżdżając z miasta, partyzanci natknęli się na jadący z Zagórza samochód z wojskowymi, który ostrzelali. Zginął w nim ppłk Teodor Rajewski, sowiecki oficer odkomenderowany do 8. Dywizji Piechoty, gdzie pełnił funkcję szefa sztabu. Był to jeden z najwyższych stopniem oficerów zabitych przez antykomunistyczne podziemie.
To oczywiście tylko nieliczne z akcji, które przeprowadził oddział Żubryda. Zdaniem gen. SB Władysława Pożogi oddział "na swoim koncie zapisał 57 zabójstw, 29 postrzeleń, 40 rozbrojeń, 85 napadów rabunkowych i 55 zamachów".
Nie ulega wątpliwości, że działalność zgrupowania Żubryda cieszyła się dużą sympatią znacznej części okolicznej polskiej ludności, w tym wielu mieszkańców Sanoka. Szczególnie niechętna nowej władzy była inteligencja tego miasta oraz młodzież miejscowego liceum. Wiadomo, że uczniowie rozprowadzali ulotki z hasłem "Wstępujcie w szeregi NSZ. Hasłem naszym Bóg i Ojczyzna". Ciekawe, iż z polskim podziemiem sympatyzowało także wielu żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego z oddziałów stacjonujących w Bieszczadach. Niektórzy z oficerów spotykali się z podkomendnymi Żubryda w Sanoku niemal oficjalnie na suto zaprawianych wspólnych kolacjach, przy okazji dostarczając partyzantom broń. 15 grudnia 1945 r. jeden z oficerów 34. PP ppor Popławski po pijanemu wszczął awanturę w sanockiej restauracji. Gdy interweniowała żandarmeria, zaczął krzyczeć pod adresem dowódcy patrolu: "Twoje życie jest krótkie. Żubryd wkrótce [się] z tobą załatwi" oraz "Ja jestem z AK i z komunistami damy sobie radę". W tej sytuacji, nic dziwnego, że w partyzantce rychło znaleźli się dezerterzy z WP.
Pętla się zaciska
Wszystko to wywoływało prawdziwą wściekłość aparatu władzy. W pościg za partyzantami nieustannie udawały się grupy operacyjne UB, KBW i WP. Przeszukiwano miejscowości podejrzewane o sympatyzowanie z podziemiem, aresztując niejednokrotnie przypadkowe osoby. Wiosną 1946 r. 34. Pułk Piechoty jako przeżarty przez wpływy podziemia skierowano w głąb Bieszczad do wysiedlania ukraińskiej ludności, wcześniej zmieniając jego dowództwo. Pojawiały się nawet pomysły, by wysiedlić niektóre polskie wioski. W jednym z dokumentów czytamy: "Ponieważ stwierdzono, że m. Niebieszczany są głównym schronieniem bandy Żubryda, gdzie ludność miejscowa udziela im całkowitego poparcia, będąc z nimi w ciągłym kontakcie, prosimy o pozwolenie wysiedlenia ludności m. Niebieszczany na zachód [skreślone - i spalenie zabudowań - przyp. G. M. Takie postępowanie z naszej strony byłoby przestrogą dla innych wsi". Paradoks historii polega na tym, że w tym samym czasie spalenie Niebieszczan planował jeden z dowódców UPA Stepen Stebelśki "Chrin".
Na przełomie maja i czerwca 1946 r. trzech schwytanych partyzantów Żubryda skazano w błyskawicznym procesie na karę śmierci, poczym stracono w dwóch publicznych egzekucjach na stadionie miejskim w Sanoku. Na stadion spędzono m.in. licealną młodzież. Wyrok wywołał powszechne oburzenie. Wiele osób zwracało uwagę, że "dotychczas nie widzieli żadnego publicznego wyroku i egzekucji na Ukraińcach, którzy często napadają, palą i mordują".
Śmierć Rajewskiego i zbliżający się termin zaplanowanego na 30 czerwca 1946 r. referendum skłoniły władze do zintensyfikowania wysiłków. W czerwcu Informacji Wojskowej udało się wprowadzić do zgrupowania Żubryda dwie grupy agentów udających dezerterów z wojska. Dzięki temu 22 i 23 czerwca 1946 r. 32. Pułk Piechoty przeprowadził aresztowania wśród partyzantów i ich współpracowników w rejonie Poraża, Pobiedna, Tarnawy Górnej i Niebieszczan. W efekcie dwóch partyzantów zginęło, a 21 zostało aresztowanych. Pod zarzutem współpracy z Żubrydem uwięziono m.in. komendanta posterunku MO w Wielopolu. W następnych dniach aresztowania kontynuowano. O ich skali świadczy fakt, że było nimi zaskoczone nawet ukraińskie podziemie. W sprawozdaniu OUN czytamy: "W miesiącu lipcu sanocki UBP aresztował wspólnie z MO około 300 Polaków i 40 Ukraińców. Aresztowania w sanockim powiecie doprowadziły do tego, że i polska ludność ze strachu przed UBP nie śpi po domach i ukrywa się. Aresztowanych częściowo puścili dobrowolnie, a częściowo za pieniądze".
Sam Żubryd pozostawał jednak nieuchwytny, ukrywając się razem z żoną i grupą najbliższych współpracowników. Znajomość terenu i ludzi zdawała się go chronić przed agenturą. Rozumieli to jednak także doskonale funkcjonariusze UB. Dlatego misję rozpracowania "Zucha" powierzono agentowi przysłanemu z Warszawy. 25 października 1946 r. w Krośnie nieznana osoba poprosiła o spotkanie z ppor. UB Rybczyńskim. W trakcie konspiracyjnego spotkania w restauracji "okazało się, że ów nieznany mężczyzna jest członkiem bandy Żubryda znanym pod pseudonimem Warszawiak, a nazwiskiem Vaulin Jerzy. Vaulin [...] oświadczył [...] że w dniu wczorajszym, to jest 24 X 1946 r. o godzinie 19 zastrzelił Żubryda oraz jego żonę w lesie około dwóch kilometrów od wsi Malinówka w powiecie brzozowskim. [...] PUBP Brzozów odnalazł trupy Żubryda i jego żony [...] Vaulin Jerzy oświadczył, że jest agentem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i pracował w bandzie na podstawie porozumienia z Min. Bezp. Publ.".
Śmierć Żubryda oznaczała kres działalności oddziału, choć polowanie na jego poszczególnych członków trwało jeszcze później. Z akt IPN wynika, iż funkcjonariuszom UB udało się zabić 23 i aresztować 115 partyzantów Żubryda. Schwytano również 38 współpracowników oddziału.
Nadal wyklęty?
Postać Żubryda także dziś wywołuje emocje i budzi pewne zakłopotanie, czego świadectwem jest pomijanie historii jego zgrupowania na różnych bieszczadoznawczych konferencjach. Wśród pojawiających się oskarżeń pod jego adresem jest m.in. sformułowany jeszcze przez Gerharda zarzut antysemityzmu. Najbardziej kontrowersyjną akcją oddziału było zabójstwo w czerwcu 1945 r. rodziny Propperów (ojca i córki). Choć nie możemy być całkowicie pewni, że zabicie Propperów było dziełem ludzi Żubryda, to niewątpliwie niechęć do Żydów i oskarżanie ich o współpracę z komunizmem było wśród nich silnie obecne. Zastępca Żubryda Mieczysław Kocyłowski w swoich wspomnieniach stwierdził, iż oddział prowadził walkę z "Sowietami ukrywającymi się pod polskimi mundurami i naszą rodzimą żydokomunistyczną, stalinowską bandą" (M. Kocyłowski "Byłem zastępcą Żubryda...", Sanok 1999). Tyle że podobne poglądy były obecne w wielu oddziałach partyzanckich działających w różnych regionach Polski. I pomimo to ich dzieje nie są pomijane milczeniem, lecz poddawane spokojnej analizie.
Być może niechęć do Żubryda u wielu osób wywołuje jego praca w sanockim UB. Zdaniem niektórych nawet jego ucieczka do podziemia była ubecką prowokacją. Jednak Żubryd nie był jedynym żołnierzem wyklętym, który przeszedł podobną drogę. Wystarczy tu przywołać działającego na Podhalu Józefa Kurasia "Ognia", przez krótki czas szefa UB w Nowym Targu, którego akcje partyzanckie budzą podobne kontrowersje. Pomimo to jego postać jest uznawana za symbol prowadzonej przez mieszkańców Podhala walki o wolność. Podobnie oddział Żubryda był najaktywniejszym polskim zgrupowaniem antykomunistycznej partyzantki w Bieszczadach i w Beskidzie Niskim. Z kolei poparcie mu udzielane przez miejscową ludność dobitnie pokazuje, po czyjej stronie stały wówczas sympatie bieszczadzkich Polaków.
Grzegorz Motyka