Morales napisał(a):
Tak jak ktoś wcześniej pisał jest to klika ekonomiczna, która uzurpowała sobie pewien przywilej - czytaj przewodnictwo. To łatwo zmienić. Żłóż Lechu pozew zamiast pierdzieć w stołek jeżeli aż tak Cię bulwersuje ten fakt. Bo, że tak jest nie wątpie - spłodziłeś już setki megabajtów postów... z których nie ma żadnego pożytku.
Idąc tropem uregulowań prawnych dotyczących przewodnictwa trzeba by było przeprowadzać egzamin państwowy "domorosłym dziennikarzom", a stosowne władze by musiały wydawać koncesje na tytuły prasowe.
I tu co niektórzy powinni wiedzieć, że żadna państwowa komisja nie egzaminuje i nie sprawdza czy ktoś posiada umiejętność wykonywania zawodu dziennikarza. Dlaczego? Bo jest wolność pozyskiwania i przekazywania informacji, a koncesjonowanie prasy jest konstytucyjnie zabronione. Ta sama Konstytucja w swej istocie dotyczy również przewodnictwa turystycznego.
Na szczęście mamy teraz w kraju bardzo dobry klimat do demaskowania i likwidowania tego typu ustawodawczych bubli. Trzeba sprawą zainteresować media. Wśród dziennikarzy możemy znaleźć świetnych sprzymierzeńców. W tym zawodzie większość aktywnych dziś ludzi zrobiło kariery po 1989 r. Jakakolwiek próba powrotu do komunistycznych regulacji tego wolnego zawodu nie miałaby najmniejszych szans.
Wyobrażacie sobie np. Adama Michnika zdającego egzamin dziennikarski przed jakimś podrzędnym redaktorkiem z "Trybuny" ? Paranoja!! Właśnie w takiej upokarzającej sytuacji zostało postawionych przed kilku laty mnóstwo osób, którzy po 1989 r. zaczęli swoją nowoczesną wiedzą i zaangażowaniem budować polski biznes turystyczny na zdrowych zasadach.
Słuchając i czytając od lat różne wypowiedzi, przeraża mnie poziom niewiedzy i ignorancji, oraz samoprzekonania, że to normalne, że w innych krajach przepisy są podobne, itd. itp. Napiszę krótko - bzdura !
Unijny Trybynał Sprawiedliwości w swym orzeczeniu już dawno potrafił zmusić m.in. rząd Francji do wprowadzenia przepisów ograniczających obowiązek oprowadzania wycieczek przez uprawnione osoby tylko do wizyt w muzeach i obiektach zabytkowych. Polskę to - prędzej czy później - też czeka!!!
W naszych Polskich warunkach mieliśmy tylko jeden krótki okres normalności - lata 1990 - 1997. Pytanie: komu to przeszkadzało? Oczywiście rzeszom dawnych działaczy wydających pozwolenia dla pilotów wycieczek, których główną kwalifikacją była deklaracja współpracy z SB, a którzy zostali nagle odstawieni od koryta. Kiedy konsultowano projekt ustawy turystycznej były głosy ze strony ekspertów zagranicznych: zabezpieczenia finansowe biur jak najbardziej, ale zawód pilota czy przewodnika jest w większości krajów UE wolnym zawodem i nie ma czegoś takiego jak państwowe uprawnienia!
Ale oczywiście nikt tego nie słuchał, bo na nieszczęście turystyka w tym kraju jest kompletnie marginalną gałęzią gospodarki i mało kto się na tym zna. Dlatego, za cenę (zapewnę niższą niż 17,5 tys USD

Sejm SLD-PSL-oswski klepnął ustawę w ostatnich dniach urzędowania. No i mamy dzisiaj - ach jak pięknie - dziesiątki dodatkowych państwowych, etatów drogie kursy i całą z tym związaną korupcyjną otoczkę.
Projekty ustaw podsuwają nowobogaccy biznesmeni, którzy starają się w ten sposób zapewnić sobie jak najwięcej swobody działania. Jedyną "weryfikację" tych projektów stanowi sejm, który nie zna problemu i zupełnie nie panuje nad urzędnikami.
Każdy przepis - niezależnie od rangi - powinien podawać definicje tego, czego dotyczy. Tylko nieliczne przepisy są tak skonstruowane. Zupełnym nieporozumieniem są przepisy, które załatwiają kawałek jakiegoś problemu, a resztą - zamiast sejmu - zajmują się jakieś tajemne pozaziemskie istoty. W latach osiemdziesiątych miała być wydana ustawa o turystyce, zamiast tego ukazała się jakaś niewydarzona ustawa o usługach turystycznych. Po rozwiązaniu GKKFiT powstała luka prawna, która tłumi ducha przedsiębiorczości i krępuje swobodny rozwój turystyki.
Jak to jest możliwe, że np. PTTK, które jest właścicielem większości schronisk górskich, nie może z nich w pełni legalnie korzystać, bo dla grupy zmierzającej do takiego schroniska trzeba wynająć przewodnika? A może by tak oddać sprawę do Strasburga lub jakiejś innej instytucji międzynarodowej?
I wszystko rozumiem - tylko błagam - nie dajcie sobie wmówić że "tak jest bo tak być musi, bo tak jest normalnie" - bzdura!