grubyilysy napisał(a):
proponuję objaw chorobowy.
Zgadzam się, ale proponuję aby dla pełnej jasności ową definicję pogłębić. A zatem - co to jest choroba - ano odchylenie na minus stanu organizmu powszechnie uznanemu za stan dobrego zdrowia. Choroba w zależności od stanu jej nasilenia może powodować krótko terminowe pogorszenie stanu zdrowia połączone z dużą możliwością do stanu poprzedniego, oczywiście przy zastoswaniu metod leczniczych, z których najważniejszą jest chyba wyeliminowanie przyczyn choroby, ale bywają takie choroby, które powodują nieodwracalne stany pogorszenia zdrowia, w krytycznych przypadkach prowadzące do śmierci i to grubo przed czasem okresu normalnego zużywania się organizmu.
Jeśli akceptujemy powyższy wywód i jednocześnie skłaniamy się do uznania za słuszną teorii grubegoiłysego to logicznym następstwem będzie uznanie wszelkich form działalności niegospodarczej człowieka w górach, poczynając od eksploracji nietrudnych gór niskich i kończąc na ekstremalnej wspinaczce oraz działalności w górach najwyższych. Różnica polega jedynie na stopniu szkodliwości.
Dlaczego aż tak bardzo rozszerzam ten zakres objawu chorobowego? Powołam się tutaj na kryterium racjonalności. Kiedy działamy nieracjonalnie? Moim zdaniem wtedy gdy nie przynosi nam to wymiernych korzyści o charakterze ekonomicznym czyli mierzalnych w jednostkach pieniężnych a w dodatku jeszcze powoduje ich zbędne dla stanu przetrwania organizmu wydatki. W tym miejscu może się pojawić sprzeciw - eksploracja gór (staram się unikać powszechnie stosowanego terminu - turystyka - ma dobroczynny wpływ na stan zdrowia, bo to pobyt na świeżym powietrzu, wysiłek fizyczny powodujący wzrost tężyzny fizycznej i stąd poprawa stanu zdrowia lub przecidziałanie procesowi normalnego zużycia organizmu itp Święta racja, ale chyba się zgodzimy, że tylko w dolnym przedziale tej eksploracji i to raczej tylko w okresie letnim, bowiem eksploracja w okresie zimowym, nawet przy całej dobroci obecnie produkowanych butów i rękawic dość łatwo może doprowadzić do odmrożen i wynikających z nich mniejszych lub większych amputacji a to już jest bardzo poważne umniejszenie stanu zdrowia.
Podobnie jest w uprawianiu sportu (wyłączając szachy i bridge sportowy) - większość sportowców wyczynowych jest stałymi klientami lekarzy rozmaitych specjalności a i proces starzenia się przebiega bardzo często w sposób przyspieszony w porównaniu z osobnikami "normalnymi"
Powyższy wywód nie dotyczy zresztą tylko osób prowadzących eksploracje gór ale również i żeglarzy, nurków, miłośników raftingu, myśliwych etc etc etc - jest tego sporo.
Skoro tak jest a mimo to procent ludzi świadomie wpędzających się w stan choroby jest tak znaczny, to należałoby sobie zadać pytanie, jakimi pobudkami się oni kierują. Częsta odpowiedź na to brzmi - bo to pozwala żyć pełniej, czerpać z życia więcej satysfakcji, nie gnuśnieć, przedłużać młodość itd itd
Przekonanych o tym nie trzeba przekonywać bo to zbyteczne, Nieprzekonanych lub wręcz wrogich tymbardziej nie należy przekonywać bo i tak nie zrosumieją a co gorsza nawet nie będą chcieli zrozumieć.
Często słyszy się głosy o potrzebie zachowania tzw, zdrowego rozsądku. Bardzo słusznie, rzecz tylko w jego formie. Wymiar skrajny to całkowite zaniechanie. Ale są i pośrednie - jedno tak jak BasiaZ, która jak wyżej stwierdza - od czasu gdy ma dzieci to poniechała działalności zimowej w górach takich jak Tatry i wyższych, inni kupując plecak ABS - czyli rozpiętość może być bardzo znaczna.
W innym wątku zawzięcie o tym dyskutowano z racji ostatneiego wypadku lawinowego w Goryczkowej. Niektórzy użytkownicy oburzając się na opinie formułowane na portalach typu Onet i podobnych wdawali się nawet w karkołomne rozważania ideologiczne jak się mają one w stosunku do wyznawanej lub niewyznawanej religii. Moim zdaniem to strata czasu i nerwów, już dawno przestałem do takich dyskusji zaglądać. Najbardziej przekonał mnie do tego taki trójgłos:
użytkownik A - po cholerę oni się tam pchają jak wiedzą, że narażają życie i w dodatku tracą na to kupę pieniędzy.
Użytkownik B - w dodatku za nasze wspólne pieniądze bo ratownicy ich muszą ratować, kosztuje leczenie a jak zdechną to trzeba dzieciom wypłacać renty.
Użytkownik C - przestańcie pieprzyć głupoty, ja już dziesięć razy trypra złapałem a nadal chodzę na baby.
Użytkownik C chyba to określił najbardziej słusznie i lapidarnie, można powiedzieć - mistrz albo mędrzec i uchylić kapelusza.