Warto wiedzieć, że turystyka górska Polaków zrodziła się nie w Karpatach, a właśnie w Sudetach. Nie bez powodu piewsze polskie przewodniki górskie były właśnie przewodnikami sudeckimi. Przewodniki górskie po Karpatach nie mogły pojawić się wcześniej, zbyt bowiem nikły był stopień rozwoju polskiej turystyki górskiej na przełomie XVIII i XIX wieku, zwłaszcza po Tatrach i Beskidach, bowiem trwało jeszcze tych gór turystyczne odkrywanie...
Pozwolę sobie w tym miejscu zamieścić artykuł - szkic do wzajemnych związków Wielkopolski i Wielkoplan z Sudetami.
Motto:
Jeśliś kochał, walczył, wierzył,
Poznał prawdę, gonił chmury.
Przebrnął morze, świat przemierzył,
Poznaj jeszcze śląskie góry.
(nie Wincenty Pol)
- zapis Gracjana Kościńskiego z Wrocławia i Wacława Grodzkiego z Poznania w księdze pamiątkowej schroniska "Nad Śnieżnymi Kotłami" 20 grudnia 1912 r.
Wzajemne związki Wielkopolski z Sudetami wydają się być odwiecznymi. Z całą pewnością sięgają one początków państwowości polskiej. Górskie przełęcze Sudetów musieli pokonać przybywający z Czech do kraju Polan (Wielkopolski) pierwsi chrześcijańscy misjonarze, w tym Wojciech, biskup Pragi spokrewniony ze znakomitym czeskim królewskim rodem Przemyślidów. Wcześniej zapewne przemierzali te góry wysłannicy polskiego księcia do Czech. Niewątpliwie tą samą, najbliższą drogą wiodącą przez Sudety, zwane Górami Czeskimi (Montes Bohemiae), dociera do Poznania ze swą świtą czeska księżniczka Dobrawa, żona księcia Mieszka I.
W 1038 r. przez Sudety przechodzi czeski książę Brzetysław I ze swoimi wojskami na wyprawę wojenną do Polski. Ludność zamieszkującą okolice grodu Giecz koło Gniezna, który poddał się nie mogąc wytrzymać siły natarcia jego wojsk, książę zabiera z sobą w powrotną drogę do Czech i osiedla koło Domažlic, gdzie od Giedczan pochodzi miejscowość Hědčany (o tym fakcie wzmiankował czeski kronikarz Kosmas). Cała ta ludność musiała pokonać daleką drogę wiodącą z pewnością przez Sudety. W 1110 r. przekroczył Sudety Bolesław Krzywousty zaskakując nie spodziewających się jego ataku z tej strony Czechów.
Z kolei w XV w. wędrują przez Sudety do Wielkopolski poszukujący schronienia przed prześladowaniami czescy husyci, a później bracia czescy. Ze wsi Bílá Voda, leżącej u podnóża Karkonoszy, wyrusza w drogę do wielkopolskiego Leszna w roku 1628 znakomity czeski pedagog Jan Amos Komensky. Długo by tu można wymieniać kolejne przykłady emigracji ludności i wędrówek przez Sudety między Czechami a Wielkopolską.
Jak dowodzą źródła pisane, przede wszystkim listy i pamiętniki, Wielkopolanie począwszy od XVIII w. zaczęli coraz liczniej przyjeżdżać w Sudety, jako kuracjusze uzdrowisk. Tutaj leczyli się, udzielali się w życiu towarzyskim, ale także zwiedzali okolice, poznawali sposoby gospodarowania ówczesnych właścicieli tych ziem, niejednokrotnie ze zdumieniem dowiadywali się o ich polskim piastowskim rodowodzie.
Osobną grupę, z cała pewnością mniej liczną, stanowili, przybywający na Dolny Śląsk z obowiązku wielkopolscy rękodzielnicy, podwyższający swoje kwalifikacje przez tzw. wędrówki czeladnicze (w 1832 r. pruskim przepisem zniesione). Tradycja tych wędrówek dotrwała prawie do I wojny światowej. Jako przykład mogą tu posłużyć wojaże po Europie, zakończone pobytem w... Kłodzku, poznańskiego introligatora Stanisława Haremzy, opisane w książce "Poznańskie wspominki. Starzy poznaniacy opowiadają" (Poznań, 1960).
Do dziś zachowały się, wprawdzie nieliczne, zabytki związane z pobytem niektórych Wielkopolan w Sudetach, jak np. cokół pomnika św. Jana Nepomucena w Cieplicach Śl., ufundowany w 1758 r. przez Rafała Gurowskiego, kasztelana poznańskiego i starostę Wschowy. Jednym z takich znakomitych zabytków, potwierdzających związki Wielkopolan ze śląskimi górami, jest także pomnik Wincentego Priessnitza w Poznaniu.
Barokowy pomnik św. Jana Nepomucena w Cieplicach Śl.
ustawiony na cokole ufundowanym przez Rafała Gurowskiego
- kasztelana poznańskiego i starostę wschowskiego
Niezbitym dowodem pobytu i wędrówek Wielkopolan po Sudetach, pozostały wpisy w księgach pamiątkowych schronisk, m.in. Śnieżki. To właśnie z tych, często lakonicznych zapisków, wiemy dziś, że w Górach Ryfeyskich (bo tak kiedyś nazywano Sudety) gościli ludzie tej miary co: Józef Wybicki (1747-1822) - generał w legionach Dąbrowskiego, wojewoda i senator, twórca naszego hymnu narodowego; Teofil Wolicki (1767-1829) - arcybiskup poznański, obrońca narodowego charakteru kościoła polskiego, inicjator budowy Złotej Kaplicy w katedrze poznańskiej - miejsca spoczynku doczesnego naszych pierwszych władców z linii piastowskiej: księcia Mieszka I i króla Bolesława Chrobrego; hrabia Edward Raczyński (1786-1845) z podpoznańskiego Rogalina, inicjator budowy wspomnianej Złotej Kaplicy, fundator pierwszej publicznej biblioteki w Wielkopolsce nazwanej imieniem jego rodu; Hipolit Cegielski (1813-1868) - profesor języka polskiego, łaciny i greki w słynnym poznańskim Gimnazjum Św. Marii Magdaleny, ceniony współpracownik i redaktor znaczących pism poznańskich, kupiec i pionier przemysłu wielkopolskiego, wiceprezes Towarzystwa Naukowej Pomocy oraz Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu, oraz wielu innych bardziej lub mniej znaczących Wielkopolan.
Wzniosłe przeżycia estetyczne w górach, przywoływały im nierzadko na myśl dawną świetność Rzeczypospolitej, prowokowały do rozważań o sprawach ogólnoludzkich i wyrażania uczuć patriotycznych, w tym żalu nad rozdartą rozbiorami Ojczyzną. Niemałe wrażenie na księciu Antonim Radziwille (1775-1833) - Namiestniku Wielkiego Księstwa Poznańskiego i kompozytorze, musiały wywołać Karkonosze oglądane od strony Jeleniej Góry i niewysokie, lecz malownicze Wzgórza Łomnickie rozłożone wzdłuż Kotliny Jeleniogórskiej, skoro w 1824 r. nabył on od rodziny pruskiego namiestnika Śląska von Hoyma posiadłość Ciszyca (wówczas Ruhberg) w pobliżu Kowar - mały folwark z empirowym pałacykiem z początku XIX w. oraz pozostałości zameczku myśliwskiego w typie romantycznej pseudoruiny, wzniesionego około 1790 roku na szczycie wzgórza dziś zwanego Radziwiłłówką (463 m n.p.m.), z przeznaczeniem na letnią rezydencję. Tu jego córka - Eliza, zwana zasłużenie "Aniołem z Ciszycy" z racji urody, zdolności malarskich i muzycznych, a nade wszystko wielkiej dobroci, zwłaszcza dla okolicznych biednych wieśniaków, przeżyła w latach 1822-1830 swoją pierwszą i jedyną, autentyczną i tragiczną miłość do pruskiego następcy tronu Wilhelma, późniejszego króla Prus i cesarza niemieckiego. Po przedwczesnej śmierci Elizy w 1834 r., posiadłość odziedziczyła jej siostra - Wanda Czartoryska. W posiadaniu rodziny Czartoryskich Ciszyca pozostawała do 1927 r.
Ruina zameczku myśliwskiego na wzgórzu Radziwiłłówka koło Kowar
Wspomnieć należy, że Eliza Radziwiłłówna zasłużyła się dla innego jeszcze miejsca w Sudetach. W 1820 r. w Lądku Zdroju, w miejscowym “Hotelu de Pologne", będącym własnością jej rodziców, założyła ona bibliotekę z m.in. polskim księgozbiorem, z myślą o rodakach przybywających do wód.
W XIX w. trzykrotnie przebywał w Sudetach zasłużony Poznańczyk - dr Karol Marcinkowski (1800-1846) - ofiarny lekarz i społecznik, inicjator założenia spółki akcyjnej "Bazar" wspomagającej polską przedsiębiorczość w silnie wówczas germanizowanej Wielkopolsce oraz Towarzystwa Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego.
Po raz pierwszy Marcinkowski zmuszony był udać się do Szczawna Zdroju (wówczas Bad Salzbrunn) w 1820 r. w sierpniu w trakcie studiów medycznych na uniwersytecie w Berlinie, po przebytym "katarze płuc".
Po raz drugi dr Marcinkowski przebywał w Sudetach pod przymusem. Za czynny udział w powstaniu listopadowym, decyzją króla Prus został skazany w 1836 roku na karę 3-miesięcznego pobytu w twierdzy w Świdnicy (była to kara złagodzona w wyniku interwencji naczelnego prezesa prowincji Eduarda von Flottwella). Odbywanie kary dr "Marcin" rozpoczął 1 sierpnia 1837 r. Początkowo rzeczywiście mieszkał w murach twierdzy, ale później jej komendant na polecenie płk. Willisena pozwolił mu na przebywanie po 6 godzin dziennie w mieście, w prywatnej kwaterze. Marcinkowski pisał tu rozprawę naukową, prowadził ożywioną korespondencję i przyjmował odwiedzających go przyjaciół i znajomych przebywających na leczeniu w Szczawnie Zdroju. Odbywanie kary zostało przerwane na czas epidemii cholery w Poznaniu, po czym Marcinkowski zmuszony był powrócić do Świdnicy. Po prośbie wystosowanej przez magistrat miasta Poznania do króla Prus o uwolnienie dr "Marcina", 17 grudnia 1837 r. zwolniono go od reszty kary.
Pod przymusem przebywali też w Twierdzy Kłodzkiej inni Wielkopolanie. Za udział w Powstaniu Styczniowym na mocy wyroku sądu pruskiego w 1864 roku osadzeni zostali: Wacław Koszutski - adiutant gen. Taczanowskiego, Walerian Hulewicz - uczestnik walk w okresie Wiosny Ludów, mianowany w 1863 roku przez Rząd Narodowy podczas Powstania Styczniowego komisarzem w powiecie wrzesińskim, Stanisław Sczaniecki - działacz towarzystw rolniczych, współredaktor pisma "Ziemianin", absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, Włodzimierz Wolniewicz - publicysta i działacz gospodarczy (skazany na karę śmierci i objęty później amnestią), ziemianin Erazm Wolniewicz i ks. Jan Rymarkiewicz.
W 1873 roku w murach Twierdzy Kłodzkiej został uwięziony przez władze pruskie ks. Augustyn Szamarzewski, wybitny działacz społeczno - gospodarczy.
Wracając do postaci dr. Marcinkowskiego po raz trzeci przebywał w Sudetach, po przebytej ciężkiej chorobie, kiedy gościł na kuracji w Dusznikach (wtedy Reinerz) w 1842 r., od maja do lipca. Około 20 lipca tego samego roku wyjechał do Cieplic (Warmbrunn) na kurację przeciwreumatyczną.
Pobyt w uzdrowisku dolnośląskim dla majętniejszych osób z Wielkopolski nie był zbyt poważnym wydatkiem i tak np. w 1842 r. Bibianna Moraczewska (1811-1887) - autorka poczytnych w owych latach powieści, za dwumiesięczny pobyt w Polanicy (wówczas Aldheide) zapłaciła przeszło 100 talarów.
Niektórzy Wielkopolanie, ujęci pięknem Sudetów, pozostali w nich do końca swego życia, jak dr Aleksander Ostrowicz (1839-1903), rodem z Gostynia Wlkp., od 1875 r. przez blisko 30 lat ordynujący w sanatorium "Thalheim" (w wolnym tłumaczeniu: "Dom w dolinie") w Lądku Zdroju (wtedy Bad Landeck), wspólnie ze swoją żoną Klarą - pielęgniarką. "Dom w dolinie" stał otworem dla tych rodaków, których stać było na leczenie w Lądku.
Z inicjatywy dr. Ostrowicza i dr Wehse powstało w Lądku Towarzystwo Upiększania Miasta. Ostrowicz zajmował się także turystyką, byt członkiem lądeckiej sekcji kłodzkiego Towarzystwa Górskiego (GGV - Glatzgebirgs-Verein), od jego założenia tj. od 1881 r. pełnił w nim funkcje skarbnika, zastępcy skarbnika i członka zarządu.
Ostrowicz utrzymywał stałe kontakty ze środowiskiem poznańskich medyków. W latach 1892-1899 w sezonach letnich praktykował w Lądku ceniony wówczas w Poznaniu lekarz Józef Pomorski (1861-1932), chirurg i ginekolog, a od 1897 r. leczył tu także dr Antoni Chłapowski, również z grodu Przemysława.
Dr Ostrowicz w sezonach zimowych ordynował w San Remo (nadmorskie uzdrowisko we Włoszech w Ligurii na Riviera di Ponente nad Morzem Liguryjskim), co dla nas stanowi dziś dodatkowe potwierdzenie poziomu i rzetelności jego praktyki lekarskiej.
Dzielem życia Ostrowicza - turysty stał się 200-stronicowy przewodnik po Lądku Zdroju i okolicach, wydany przez niego własnym nakładem w Poznaniu w 1881 r. u J. I. Kraszewskiego i Wł. Łebińskiego - "Landek w Hrabstwie Kłodzkiem w Szląsku. Podręcznik informacyjny dla gości kąpielowych". Publikację tę Ostrowicz zadedykował prof. Ottonowi Spielbergowi - swojemu nauczycielowi akademickiemu z uniwersytetu we Wrocławiu.
Strona tytułowa polskiego przewodnika po Lądku
W 110-lecie edycji tego przewodnika, członkowie Klubu Sudeckiego PTTK im. dra Aleksandra Ostrowicza w Poznaniu, postanowili uczcić zasługi "ojca polskiej turystyki górskiej" na Ziemi Kłodzkiej przez umieszczenie tablicy pamiątkowej. Niestety, ówczesne władze Lądka Zdroju i Stronia Śląskiego, po kolei odmówiły zgody na jej lokalizację. Historia surowo oceni kiedyś ludzi małych duchem za brak szacunku dla patriotyzmu i rzetelnej pracy prekursorów naszej europejskiej obecności w Sudetach już w XIX w. Ostatecznie tablica ta została w rok później umieszczona w Muzeum Ziemi Kłodzkiej.
Osobą, która w Lądku połączyła czasy stare z obecnymi, była krewna dra Ostrowicza - Maria Sierpińska (1866-1950) - rodem z Leszna Wielkopolskiego, która prześladowana przez władze pruskie za nauczanie w języku polskim straciła pracę i znalazła ją ponownie pod koniec lat osiemdziesiątych w sanatorium "Dom w dolinie". Sierpińska w lalach 1906-1933 prowadziła własny pensjonat "Polonia" w Lądku, zabrano go jej po dojściu do władzy hitlerowców.
Po wojnie, w polskim już Lądku, niestety również nie mogła prowadzić swego pensjonatu. Zmarła zapomniana przez wszystkich w 1950 roku. Miejscem jej spoczynku stał się, podobnie jak i dla małżeństwa Ostrowiczów, tzw. Nowy Cmentarz przy ul. Śnieżnej w Lądku.
Tablica dr. Aleksandra Ostrowicza na Nowym Cmentarzu w Lądku
Innym Wielkopolaninem, związanym z Sudetami, był ordynujący od roku 1892 w Dusznikach dr Władysław Stan - specjalista chorób płuc i laryngolog. W czasie jego wieloletniego pobytu, dzięki przychylności magistratu Dusznik, założono małą bibliotekę dzieł polskich i czytelnię polskiej prasy. Pytania o to jak długo dr Stan leczył w Dusznikach i czy pozostawał w nich do końca życia - na razie muszą pozostać bez odpowiedzi.
Opisy piękna sudeckich gór, relacje z kurortów, a później – reklamy pensjonatów, pojawiały się na łamach XIX-wiecznej prasy wielkopolskiej ze szczególnym nasileniem w sezonach letnich,
W poznańskiej "Gazecie Polskiej" w 1849 r. ukazywały się fragmenty powieści Julii Molińskiej - Woykowskiej (1816-1851) - "Z Kudowy". W całości powieść ukazała się w Poznaniu w 1850 r., a autobiograficzny wstęp do niej wiązał się z pobytem Woykowskiej w Kudowie w 1845 r. Woykowska była poetką, publicystką, powieściopisarką i autorką utworów dla dzieci Wspólnie z mężem - Antonim Woykowskim redagowała jeden z najlepszych polskich periodyków doby romantyzmu - poznański "Tygodnik Literacki".
Korespondencję z sudeckich zdrojów zamieszczały ukazujące się w stolicy Wielkopolski: “Dziennik Poznański" (w rubryce “Echa z wód") oraz “Kurier Poznański".
Wymownym świadectwem zainteresowania Wielkopolan Sudetami, były przewodniki i broszury wydawane w XIX i XX w. w Poznaniu, po II wojnie światowej dołączyły do nich opracowania popularnonaukowe i naukowe.
Relacje podróżnicze Wielkopolanina rodem z Piły – Stanisława Staszica, zawarte w jego pracy: "O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin Polski", wydanej w 1815 r., w której opisuje również Sudety, były bardzo cenne i wykorzystywano je w roli informacyjno – przewodnikowej. Z tego też powodu niektórzy uważają jego dzieło za bezpośredniego protoplastę dzięwiętnastowiecznych i późniejszych polskich przewodników górskich.
Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XIX w. dwukrotnie wydano w Poznaniu, objaśniony z niemieckiego przez Wielkopolanina Jana Kołodziejowskiego, przewodnik w postaci opisu litografii Karola Mattisa – właściciela drukarni w Kowarach – "Olbrzymie góry...". Była to pierwsza, przeznaczona dla Polaków, edycja przewodnika po Karkonoszach, który równocześnie można uznać za najstarszy wydany w języku polskim przewodnik górski.
Strona tytułowa unikatowego pierwszego polskiego przewodnika po Karkonoszach
W 1878 (?) i 1880 r. wydano w Poznaniu niewielki druk autorstwa Gottbolda Scholtza “Chudoba..." popularyzujący walory i możliwości kuracyjne Kudowy. Było to kolejne tłumaczenie z niemieckiego.
W 1881 r. wspomniany wyżej dr Ostrowicz wydał swój przewodnik po Lądku Zdroju i okolicach.
Z 1894 r. pochodziła 32-stronnicowa broszura reklamująca zdrój dusznicki – “Kąpiele w Reinerz...", przy czym inicjatywa wydania tej publikacji wyszła od władz miasta Dusznik, a konkretnie – od bardzo przychylnego Polakom burmistrza Paula Denglera. Druk ten ukazał się w Poznaniu u Fr. Chocieszyńskiego.
W 1914 r. w tym samym mieście wydrukowano informator o Polanicy – “Altheide. Wody kuracyjne..."
Okres I wojny ze względów zrozumiałych wpłynął na zmniejszenie liczby Wielkopolan przybywających w Sudety. O ustawicznym napływie Polaków – w tym Wielkopolan – do uzdrowisk sudeckich po zakończeniu wojny świadczyło zatrudnienie w nich lekarzy – ich ziomków, którzy ordynowali jeszcze do lat trzydziestych. Wcześniej, bo w latach dwudziestych, różne instytucje niemieckie na Dolnym Śląsku rozpoczęły zabiegi w celu pozyskania polskich turystów. Publicyści dolnośląscy apelowali do ówczesnych władz rejencji o utrzymywanie bliższych kontaktów z Polską, domagali się ułatwień komunikacyjnych, celnych i dewizowych. M.in. sprawę tę podniósł w 1928 r. organ prasowy uzdrowisk dolnośląskich. W takiej sprzyjającej z początku atmosferze w latach 1914-1933 w Polanicy prowadziła swój pensjonat “Willa Chartotte" w pobliżu domu zdrojowego i łazienek, Wielkopolanka – mecenasowa Gładyszowa z Szamotuł. Jak można sądzić, takich pensjonatów polskich w Sudetach było wówczas więcej.
Okres hitleryzmu położył tamę przyjazdom Wielkopolan w Sudety. Polaków zamieszkujących wówczas w Sudetach spotykały szykany, podobnie byli traktowani nieliczni przyjezdni.
W tym złowieszczym czasie, w Wielkopolsce, w zaciszu Winnej Góry, jakby na przekór temu co miało wkrótce nadejść, pisał swoje prace na temat nazw miejscowych Słowiańszczyzny Zachodniej ks. prof. Stanisław Kozierowski (1874-1949) – historyk i onomasta z Uniwersytetu Poznańskiego. Wcześniej, bo w 1900 r., również Wielkopolanin – Józef Mycielski napisał swoją pracę na temat pierwotnych nazw słowiańskich na Śląsku Pruskim. Obu autorów możemy więc dziś uważać za prekursorów obecnego nazewnictwa polskiego w Sudetach.
Przedwojenny prezydent Poznania Cyryl Ratajski (1875-1942) wg relacji jego syna Ziemowita kilkakrotnie przebywał na Śnieżce. Ratajski dążył do zacieśnienia stosunków polsko-czeskich, i to od dawna. Należał bowiem wraz z żoną Stanisławą do współzałożycieli Towarzystwa Polsko-Czechosłowackiego w Poznaniu (1925). Za działalność na rzecz zbliżenia tych dwóch narodów nadano mu członkostwo honorowe Towarzystwa, a w roku 1929 otrzymał od rządu czeskiego komandorię Orderu Białego Lwa. Nie trzeba tu wielkiej wyobraźni, aby sobie dopowiedzieć, że jego kontakty z Czechami z pewnością miały miejsce m.in. podczas ulubionych wędrówek po Sudetach i kilkukrotnych wejść na Śnieżkę. W jednym z jego przemówień czytamy:
"Tworzy się potężna – jak potężną jest zawiść i nienawiść – koalicja państw rzekomo pokrzywdzonych traktatem wersalskim, sojusz ten zawiera się – jeśli już nie jest zawarty – w moc złowrogą, zagrażającą pokojowi europejskiemu. Nawała ta na widnokręgu już jest widoczna, rośnie z siłą nadciągającej burzy i wyładuje się niechybnie nad narodami czeskim i polskim. Biada Czechom i Polakom, jeśli nie dojrzą grozy bezpośrednio nad nimi wiszącej; biada im, jeśli poprzez najlepsze chęci pokojowe nie dostrzegą dość wcześnie zarzewia pożaru (...)" (z przemówienia na akademii w dniu 28.X.1932).
Tymczasem nadszedł rok 1933 – na Dolnym Śląsku i Śląsku Opolskim rozpoczęło się likwidowanie nazw pochodzenia słowiańskiego.
Kiedy wybuchła II wojna światowa, a wraz z nią nastała okupacja, Wielkopolanie już nie jako turyści i kuracjusze, lecz jako więźniowie III Rzeszy, spoglądali na Sudety z rozsianych tu oflagów, stalagów, więzień, obozów pracy i obozów koncentracyjnych. Staraniem dr. Zenona Szymankiewicza, historyka i krajoznawcy z Poznania, wielkiego miłośnika Ziemi Kłodzkiej, upamiętniono więzionych w czasie hitlerowskiej okupacji w Kłodzku Poznaniaków umieszczając na murze Twierdzy Kłodzkiej monumentalną tablicę z polskim orłem.
W czasie okupacji byli pracownicy Uniwersytetu Poznańskiego utworzyli na terenie Generalnego Gubernatorstwa konspiracyjny Uniwersytet Ziem Zachodnich (UZZ). Pod względem politycznym dążenia te inspirowała założona jesienią 1939 r. w Poznaniu organizacja podziemna pod nazwą “Ojczyzna". Pod jej patronatem niejako próbowano kontynuować działalność Związku Obrony Kresów Zachodnich, Polskiego Związku Zachodniego (działał od 1934), Zachodniej Agencji Prasowej i innych poznańskich stowarzyszeń przedwojennych. Członkowie “Ojczyzny" brali udział w konspiracyjnej działalności krajowych agend polskiego rządu na emigracji, a szczególnie Departamentu Informacji i Propagandy Delegatury Rządu na Kraj. W listopadzie 1942 r. przystąpiono do wydawania miesięcznika konspiracyjnego “Ziemie Zachodnie Rzeczypospolitej". Pismo to powstało z inicjatywy Kiryła Sosnowskiego (ps. “Konrad"). Redagował je Aleksander Rogalski (ps. “Remigiusz"). Już w pierwszym numerze pisma sformułowano program rewindykacji ziem macierzystych Polski. Nawiązano w nim do pojęcia określonego przed wojną przez Zygmunta Wojciechowskiego (1900-1955) – historyka państwa i prawa, członka ZOKZ. Wśród wydawnictw konspiracyjnych UZZ znalazła się m.in. mapka przyszłej postulowanej zachodniej granicy Polski z wyraźnym oznaczeniem granicy południowej opartej o Sudety.
Po 1945 roku Dolny Śląsk i Śląsk Opolski, a wraz z nimi Sudety wróciły do Polski. W założonym po wojnie w Poznaniu Instytucie Zachodnim dziedziną zainteresowań naukowych stała się m.in. problematyka ziem odzyskanych, Z pionierskich przedwojennych prac ks. prof. Kozierowskiego skorzystała komisja nazewnicza pod przewodnictwem prof. Rosponda, niestety nie zawsze jednak ściśle oddając dawne sudeckie miana.
Lata powojenne zaznaczyły się licznymi wyjazdami Wielkopolan na Ziemie Zachodnie w celu ich zaludnienia i zagospodarowania. Pierwsza wycieczka PBP “Orbis" z Poznania zorganizowana w 1946 r., obrała sobie za cel Dolny Śląsk, w tym zwiedzano Jelenią Górę i Kłodzko.
Wart wzmianki jest fakt wydania pierwszego powojennego "Przewodnika po Karpaczu i okolicy" (Jelenia Góra 1948), napisanego społecznie przez Wielkopolanina rotmistrza Stanisława Kazimierza Taczaka, syna gen. bryg. Stanisława Taczaka (1874-1960) – pierwszego Naczelnego Dowódcy Powstania Wielkopolskiego; przed wojną oficera kawalerii, w czasie wojny żołnierza AK, a po wojnie – jednego z pierwszych "gazdów" z Karpacza, wicedyrektora uzdrowiska, założyciela Biura Obsługi Ruchu Turystycznego i współzałożyciela Pogotowia Górskiego w Karpaczu, delegata Polskiego Związku Narciarskiego. Gen. Taczak, mimo sędziwego wieku, przyjeżdżał do syna do Karpacza na wypoczynek.
Pierwszą powojenną pionierską pracę naukową obejmującą sporą część Sudetów był "Dolny Śląsk" pod red. Kiryła Sosnowskiego i Mieczysława Suchockiego, wydany przez Istytut Zachodni w Poznaniu w 1948 r. Napisanie tej książki poprzedziła ekspedycja naukowa pod kierownictwem profesora Uniwersytetu Poznańskiego dr. Zdzisława Kaczmarczyka (1911-1980). Ekspedycja przebyła samochodami 6000 km (!). Jeszcze dziś zwraca uwagę czytelnika staranna, jak na ówczesne możliwości, szata edytorska, liczne bardzo wyraźne zdjęcia i wiele interesujących rycin. Razem oba tomy liczyły 1004 strony (!). Załączniki stanowiły mapy i plany oraz drzewo genealogiczne Piastów Śląskich.
Mniejszą – wschodnią część Sudetów objął również 2-tomowy "Górny Śląsk", kolejna praca zbiorowa wydana przez Instytut Zachodni w Poznaniu, w tej samej co "Dolny Śląsk" serii "Ziemie Staropolskie" pod red. Zygmunta Wojciechowskiego.
Od 1945 r. Instytut Zachodni wydaje "Przegląd Zachodni". W 1962 r. wydano w Poznaniu "Bibliografię Ziem Zachodnich 1945-1958" autorstwa F. Czarneckiego. Dający się zaobserwować po roku 1960 spadek ilości publikacji wydawanych w Poznaniu poświęconych Sudetom, można wytłumaczyć rozwojem i wzrostem znaczenia wrocławskiego ośrodka naukowego (Uniwersytet Wrocławski, "Ossolineum") oraz ośrodków regionalnych takich jak: Jelenia Góra, Wałbrzych i Kłodzko, a także wydawaniem literatury przewodnikowej związanej z Sudetami przez Wydawnictwo "Sport i Turystyka" w Warszawie, a później także przez Wydawnictwo PTTK "KRAJ" w Warszawie i Krakowie.
W powojennej prasie wielkopolskiej tematyka sudecka gości na łamach: "Głosu Wielkopolskiego" w artykułach red. Leszka Adamczewskiego, bądź w zamieszczanych przedrukach z prasy dolnośląskiej - "Gazety Poznańskiej", "Expressu Poznańskiego" i "Wprost".
Nie sposób pominąć milczeniem twórczości literatów poznańskich, nawiązującej tematycznie do Sudetów. Jednym z pierwszych powojennych zbiorów były poezje Franciszka Fenikowskiego i Leszka Golińskiego - "Odra szumi po polsku", wydane w Poznaniu w 1946 r. W latach późniejszych do tematyki sudeckiej nawiązywali w swoich utworach: Łucja Danielewska, Jerzy Grupiński i Edmund Pietryk.
W sztuce motywy sudeckie pojawiały się m.in. w akwarelach Henryka Derwicha, rozmiłowanego w Kłodzku, znanego w Poznaniu ze swych dowcipnych rysunków i karykatur na łamach "Exspressu Poznańskiego", a także w pracach olejnych ostatniego przedstawiciela zasłużonego wielkopolskiego rodu Mielżyńskich - Karola.
Wielkopolanie z wielkim mozołem odbudowują zabytki w Sudetach m.in. zamek Marianny Orańskiej, projektu wybitnego architekta niemieckiego XIX w. Karla Friedricha Schinkla w Kamieńcu Ząbkowickim. Dzieje się to za sprawą dr Włodzimierza Sobiecha z Poznania, wspomaganego przez sponsora - Polaka zamieszkałego w Anglii. Niestety, lokalna społeczność Kamieńca Ząbkowickiego jakby zazdrościła Sobiechowi i starają się jemu tą odbudowę na wszelkie sposoby utrudnić.
Dzięki inicjacjatywie wspomnianego tu wcześniej dr. Zenona Szymankiewicza zabezpieczono i odrestaurowano zabytkowy duży dwór z XVIII w. w Różance k. Międzylesia, gdzie dziś znajduje się ośrodek wypoczynkowy. Za tą i inne cenne inicjatywy wyróżniony został przez lokalne władze medalem "Za Zasługi dla m. Kłodzka i Ziemi Kłodzkiej".
W całej historii turystyki w Sudetach, znaczącą grupę kuracjuszy, wczasowiczów i turystów górskich - stanowili i stanowią do tej pory Wielkopolanie. Bez nich wiele podsudeckich miejscowości nawet w pełni sezonu świeciłoby pustkami. W gronie przewodników sudeckich i ratowników GOPR-u można też doszukać się Wielkopolan.
Co mamy dzisiaj? Dookoła kryzys w pełni. Wyjazdy w góry dla wielu turystów stały się luksusem. Drży w posadach PTTK, dawno już sprzedano schronisko PTTK "Na Szrenicy", wzorcowy przykład 25-letniego "remontu"... Zagrożony jest los wielu schronisk, nie tylko w Sudetach.
Wielkopolanie dali przykłady działań na rzecz turystyki w Sudetach. Np. w 1989 r. w Poznaniu przy Oddziale PTTK Winogrady-Piątkowo powołano Klub Sudecki PTTK im. Aleksandra Ostrowicza. W 1989 r. Klub Górski z Leszna Wlkp. odremontował wiejską chałupę w Spalonej w Górach Bystrzyckich i urządził w niej stację turystyczną. Podobnie, jak przez wiele lat poprzednich, Akademicki Klub Górski "Halny" PTTK Politechniki Poznańskiej, prowadzi bazę namiotową przy Jaskini Radochowskiej w Górach Złotych w pobliżu Radochowa. W Poznaniu ukazywał się "Kurier Ryfejski" - biuletyn poświęcony Sudetom. Oprócz stojących na dobrym poziomie artykułów o tematyce historycznej, istotne i przydatne pewnemu kręgowi odbiorców tej broszury, były w tamtym okresie, kiedy internet nie był powszechnie dostępny, szczególnie najświeższe wiadomości na temat aktualności turystycznych i nowości krajoznawczych z terenu Sudetów.
Duże zainteresowanie Sudetami od szeregu lat wykazuje Wielkopolski Klub Przodowników Turystyki Górskiej PTTK i inne kluby górskie istniejące w Wielkopolsce, które organizują dla swych członków wycieczki szkoleniowe, coroczne zloty, spotkania i różne imrezy turystyczne na terenie Sudetów oraz otwarte prelekcje poświęcone tymże górom.
Pora już kończyć ten kalejdoskop wielkopolsko - sudeckich związków wzajemnych na przestrzeni dziejów. Temat nie został wcale wyczerpany, a wiele wątków - nie poruszono. Historia udziału Wielkopolan i Wielkopolski w dziejach Sudetów nadal oczekuje pełnego opracowania.