golanmac napisał(a):
Sama gra jest oczywiście formą hazardu
Hmm, może w formie (sympatycznej) w jakiej zostało to przedstawione w serialu ,,Jak rozpętałem II wojnę światową" to tak. Ale to nie ma nic wspólnego z grą.
Lata temu dokładnie obserwowałem taką scenę: jakaś farmerka, po sprzedaniu swych płodów zainteresowała się taką ,,grą". Grało sobie kilku gentlemanów, bardzo kulturalnie, zwracali się do siebie per pan, bon ton i takie tam. Cóż, że na skrzynce po jabłkach? Nawet kilku ,,widzom", którzy czasem włączali się do gry, aby wygrać, podziękować, schować wygraną to nie przeszkadzało. Kobiecina połknęła haczyk... po pierwszej drobnej wygranej postawiła wszystkie pieniądze... skutek wiadomy, ale ona rozdarła się wniebogłosy, jakby ją zarzynali, że nie odda, rzuciła się całym ciałem na tą skrzynkę... ja z boku widziałem, że forsa dawno znikła w jednego z ,,Widzów", ten zniknął, baba usłyszała tylko: stul mordę k..., bo cię zajebiemy, w zamieszaniu ktoś ją potrącił, wyjmując jednocześnie portfel, kilka sekund, i została tylko skrzynka, i babina wyjąca przeraźliwie...
Mialem okazje poznac panow z benkla pod koniec lat osiemdziesiatych. Benkiel to wlasnie owe szajki na dawnym Bazarze Rozyckiego w Warszawie. Obserwowalem ich przy pracy wielokrotnie, byl moment gdy sprzedawalem cos tam na owym bazarze, a ze bylem mlody to traktowali mnie obojetnie i z czasem oswoili z moim widokiem. Widzialem akcje o jakich opowiadasz i widzialem ich dziesiatki. Najbardziej wryl sie w pamiec zas tekst, ktory uslyszalem gdy rozmawiali miedzy soba w pobliskiej jadlodalni. Jeden powiedzial do drugiego o kims, kto przegral wczesniej jakas sume i nachalnie blagal o jej zwrot: "chcialem wrzucic gnoja do bagaznika, wywiezc do lasu i kropnac, ale nie mialem wachy". Wspolczuje kazdemu kto jest na tyle naiwny by choc przystanac patrzec na taka gre. Ci ludzie to nie przypadkowi oszusci, a najczesciej nisko stojacy w hierarchii czlonkowie wiekszych gangow, gdyz bedac na widoku nie tylko potrzebuja ochrony, ale rowniez sciagaja uwage kazdego szanujacego sie w okolicy przestepczego bosa, ktory uwaza teren za swoj. Wbrew pozorom swiatek ten jest mocno shierarchizowany i nikt nie robi "interesow" zupelnie niezauwazony. Trzeba placic dzialki, haracze, kiedys rowniez milicji. Posiadaja rowniez skuteczna komorke ochrony przed poszkodowanymi graczami w postaci niewidocznych dla postronnych, a obecnych kilku zbirow w okolicy. Dlatego nie mozna traktowac ich jako okolicznego folkloru, a nalezy jak zlodziei i potencjalnych bandytow. Moze faktycznie godza w naiwnych, ale naiwnosc to nie jest przeciez przestepstwo.