PrT napisał(a):
zawartość węglowodanów w czekoladzie kręci się w okolicach 50 - 60 g /100 g, a znalazłem nawet taka czekoladę która ma 81 g.
Mnie też czasemj Snickers pomaga...
Skoro zaczynasz rozmawiać, a nie gwiazdorzyć, to możemy pogadać...
PrT napisał(a):
podobnych tabel jest całe mnóstwo więc możesz sprawdzić osobiście..
Samo czytanie liczb z tabel nie na wiele się zda, jeśli sam nie potrafisz własną wiedzą ich zawartości zweryfikować.
Na tym właśnie polega odsiewanie plew internetowych od ziarna...
Można też skorzystać z podręczników akademickich, ale jak to ktoś już słusznie tu zauważył: mało kto po nie sięgnie...
Nie wiem, dlaczego? Tak się jednak składa, że jakoś tych garnących się do rzeczywistej wiedzy prawie nie ma. Może to za nudne, a może za trudne, ale... nie ma.
PiT napisał(a):
może być i tak, że cały świat się nie zna a Ty niesiesz prawdę
Nie gadaj kolejnych bzdur. Świat, ten posiadający wiedzę, to się zna i to znacznie lepiej ode mnie, ale tak się składa, że ten świat nauki zarabia właśnie na tym, by reszta gówno wiedziała i dawała sobie wciskać kit.
No i się mu cytuje różne tabelki... temu światu, znaczy.
Możesz mi wierzyć, albo i nie, ale takie zbudowanie "tabelki", by kompletnie zafałszować rzeczywistość, to podstawowa umiejętność każdego magistranta nauk przyrodniczych. I tak było, jest i zapewne będzie po wieki wieków. I dlatego mniej ważne są same wyniki badań, a wiedza, kto za te badania zapłacił? Jak to wiesz, to już jesteś blisko rzeczywistej wiedzy w temacie.
Gdyby podane przez Ciebie liczby mogły być realne, to ziarno kakaowca musiało by być ziarnem zboża, albo... suszem lub syropem ziemniaczanym.
Podejrzewam, ale pewności nie mam, że "procenty", o których mówiłeś i które można "znaleźć" na opakowaniu czekolady oznaczały zawartość kakao, a to się ma akurat dokładnie odwrotnie do zawartości cukru.
Kakao oprócz białka i tłuszczu zawiera dwa alkaloidy o działaniu pobudzającym – teobrominę i kofeinę, która występuje w śladowych ilościach. Teobromina ma znacznie słabsze działanie pobudzające niż kofeina, ale działa regenerująco na organizm zarówno po wysiłku fizycznym, jak i psychicznym. Stąd ten krótkotrwały komfort po zjedzeniu nawet maleńkiego kawałka czekolady. Główna, a właściwie jedyna wartość kaloryczna czekolady, to białka i tłuszcze.
A węglowodany w czekoladzie biorą się nie z masy kakaowej, bo w niej ich po prostu nie ma, a wyłącznie z różnych "dodatków" w czasie produkcji i im ich jest więcej, tym czekolada bardziej podła i oczywiście niżej kaloryczna. Najpodlejsza, to oczywiście ta biała, ale nawet ona nie osiąga połowy tej zawartości węglowodanów, którą podajesz jako najniższą.
Pół biedy z mleczną, ale cukier mlekowy, laktoza ma kiepską kaloryczność, za to w miarę dobrze reguluje procesy trawienne.
Tak dla porównania...
81 procent zawartości cukru, to jest poziom soku w warniku cukrowniczym. Tego się nie da wziąć do ust na gorąco, a na zimno to jest szklista masa jak cukierek "karmelek".
PiT napisał(a):
może to czas na nobla z dziedzinie dietetyki?
Pewno świat się doczeka kiedyś nobla dla tak zdolnego mąciciela, że zwiększy spożycie i sprzedaż jakiegoś kitu znacznie powyżej jego światowej produkcji, ale to jeszcze musi potrwać... trochę.
Na razie skutecznie mieszają w głowach... etykietami, normami i zakodowanymi truciznami...
I to w tym temacie by było na tyle.
Na przodzie zresztą... tym bardziej.